Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#17519

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ojciec mojego znajomego jest lekarzem i prowadzi prywatny gabinet. Jest bardzo wesołym, życiowym i do rany przyłóż facetem. Na dodatek świetny z niego gawędziarz i zawsze można się z nim dogadać, a cen nie narzuca z kosmosu (jak człowiek okaże się zdrowy lub ubogi to czasem nawet nie weźmie za wizytę). Z tych powodów, większość jego pacjentów stanowią studenci (jakieś 90%). Nienawidzi on za to, gdy ktoś jawnie próbuje go oszukać albo myśli, że skoro płaci prywatnie to wszystko mu się należy. Niestety, grono takich to własnie studenci poszukujący sposobu na uzyskanie zwolnienia.
Tu objawia się jego "piekielność". Otóż owszem, wystawia zwolnienie (zwykłe, nie L4), pytając zawsze czy podawać powód, aby uczelnia się nie przyczepiła do "niezidentyfikowanej choroby", a ucieszony delikwent nie sprawdza nawet co ma tam napisane. Tak więc nie raz studenci pokazywali wykładowcom wywołujące śmiech lub przerażenie zwolnienia z powodu np.:
-porodu,
-utraty oka,
-opuchlizny prącia (mój faworyt ;D),
-tymczasowego paraliżu mięśnia zwieracza.

Oczywiście nie raz dzwoniono do niego ze szkół i uczelni lub z pretensjami, ale zawsze zgodnie z prawda mówił, że pacjent odmówił dodatkowych badań, prosząc o zwolnienie tylko na podstawie historii choroby. Ręce i sumienie ma czyste, a nieumiejący się zachować utarty nos.

lekarz prywatny

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 926 (972)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…