Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#17570

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Razu pewnego wracałem od babci do domu, w tym celu musiałem przejść całe rodzinne miasto. Jako, że po drodze wiele jest "punktów zapalnych" (gdzie można oberwać za niezapłacenie telefonem za możliwość oddychania), a pora była późna, musiałem trochę kluczyć ulicami.

Niestety takie moje szczęście, że wychodząc za róg jednego z domów automatycznie zostałem za fraki przyparty do muru. Atakujących było dwóch, a ten, który mnie trzymał okazał się facetem z którym mam od dłuższego czasu na pieńku (kiedyś wespół z kolegą, nie pozwoliłem mu w barze po pijaku pobić pewnej dziewczyny). Dyndając nogami kilka centymetrów nad ziemią, w myślach już żegnałem się z telefonem, zębami i faktem nie złamania ani jednej kości w życiu.
Gdy chciałem krzyknąć, dostałem potężny strzał w brzuch (większość wie jaki to ból). Zaczęły sypać się bluzgi i groźby pod moim adresem. Nagle, uchwyt momentalnie się rozluźnił i do moich uszu dobiegł skowyt bólu.
Gdy zacząłem już logicznie kojarzyć moim oczom ukazał się taki widok: ja siedzę na ziemi, przede mną zęby szczerzy Adaś (ten sam co w wcześniejszych historiach) z buźką i koszulką umazaną krwią, a obok jego ojciec przygniata do ziemi drugiego napastnika.

Na moje "O.o" Tomek zaczął wyjaśniać. Wracali do domu, gdy nagle zauważyli zamieszanie po drugiej stronie ulicy, gdy spostrzegli, że to ja jestem atakowany szybko zadzwonili na policję, po czym Tomek kazał Adasiowi schować się do klatki bloku, a sam ruszył mi na odsiecz. Jednak Adaś nie byłby Adasiem, gdyby czegoś nie wymyślił. Widząc, że jego tatę zatrzymał drugi z atakujących mnie, a ja dostaję w brzuch, podbiegł ile sił w swoich 6-letnich nogach do tego, który mnie trzymał i zatopił głęboko w tyłku napastnika swoje trzy razy dziennie myte, ostre zęby.
Suma sumarum, pierwszy uciekł z dodatkową dziurą poniżej pleców, drugi leżał pod kolanem Tomka, a ja zacząłem się zbierać przed przyjazdem policji. Radiowóz podjechał po PÓŁ GODZINIE! Wywiązała się rozmowa z policjantami (P1&P2).

P1 - Co tu zaszło?
J&T opisujemy sytuację.
P2 - Czy potrzebna jest pomoc karetki?
J - Nie, dziękuję, nic mi nie jest.
P1 - Czy drugi napastnik jest panu znany?
J - Tylko z widzenia. Nie wiem jak się nazywa, ale można go zawsze spotkać tu i tu.
P1 - Przykro mi, ale to nam niewiele pomoże. Czy chce pan pojechać na komisariat i złożyć zawiadomienie o napaści?
J - Podziękuje sobie za takie atrakcje, z resztą i tak macie jednego z nich, więc to chyba tylko formalność.
P1 - Z panów relacji wynika, że pan X (drugi atakujący, siedzący już w radiowozie) nie zaatakował pana, jedynie obserwował sytuację. (do Tomka) Czy napastnicy zaatakowali pana lub pana syna?
T - (O.o) Nie, nas nawet nie dotknęli.
P1 - W takim razie jestem w obowiązku pana poinformować, że jeśli, któryś z tamtych panów złoży zawiadomienie, zmuszeni będziemy musieli przekazać do prokuratury zawiadomienie o napaści i przekroczeniu granicy obrony koniecznej przez pana i pana syna.
T - Moment, czyli mieliśmy pozwolić aby pobili naszego znajomego i się biernie przyglądać?!
P2 - Przykro mi takie jest prawo.
J - A co z tym w radiowozie?
P2 - Zostanie zabrany na komisariat w celu złożenia zeznań.
Ręce nam opadły, nie mieliśmy sil dyskutować, a w głowach tylko pytanie "I jak tu wierzyć nasze państwo?". Sytuację podsumował Adaś patrząc na odjeżdżający radiowóz.
-Wiesz co tato? To "JotPe" to może nie jest takie głupie...

life & Adaś

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 742 (830)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…