Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#17575

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Głupota i bezczelność wydają się nieograniczone, jednak czasem komuś uda się osiągnąć ich szczyty.
Historia o "współlokatorze" mojego kolegi.
Znajomy poszukiwał mieszkania na kończący się własnie rok akademicki. Znalazł dość szybko atrakcyjną ofertę. Właścicielka zostawiła w Polsce mieszkanie, a sama wyjechała za granicę, gdzie miała swoja firmę, żeby mieszkanie nie leżało odłogiem, postanowiła wynająć je studentom. Oferta dotyczyła 2x po jednym pokoju+kuchni, łazienki z osobną toaletą i wspólnym salonem. Kolega zdecydował się na mieszkanie. Przy odbiorze właścicielka powiedziała, że musi pilnie wyjechać (jakieś kłopoty w firmie) i na razie będzie mieszkać sam. Koszty miał mieć cały czas takie same, "bo i tak z tego pokoju nie korzysta póki co, więc po co ma płacić?" (słowa właścicielki). Zaproponowała mu, że może się włączyć do poszukiwań współlokatora, a w zamian jeśli jakiegoś znajdzie, nie policzy mu za jeden miesiąc. Ona sama również dała kolejne ogłoszenia.

Po miesiącu dzwonek do drzwi, za nimi młody chłopak na oglądanie pokoju. Kolega zdziwiony, bo go nikt nie uprzedził, ale doszedł do wniosku, że widocznie zabieganej właścicielce wyleciało to z głowy. Chłopak pokręcił się, popatrzył, popytał, poprosił o jakiś kontakt do kolegi, na wypadek gdyby się zdecydował i chciał wprowadzić po dogadaniu z właścicielką. Ok, sprawa załatwiona. Minął tydzień, kolega pisze mail do właścicielki, zero odzewu. Zadzwonił ów wizytator z informacją, że dogadał się z właścicielką i pyta kiedy będzie w domu, aby mógł się wprowadzić. Załatwione, wprowadził się i mieszkali tak razem przez pół roku. Żadnych kłótni, awantur, nic, czysta sielanka.

Któregoś dnia przyszło zawiadomienie, że konieczna jest wymiana wodomierzy w całym bloku, więc trzeba wyłożyć kasę (300zł). zgodnie z umową takie wydatki mieli ponieść oni wespół z właścicielką. Kolega umówił się z swoim współlokatorem, że każdy da równo po 100zł, zgoda, więc pisze do właścicielki, że pojawiły się koszty, podzielił tą sumę zgodnie z umową i pytanie gdzie to wpłacać? W odpowiedzi właścicielka napisała, żeby kasę wysłał jej, a ona wszystkie sprawy papierkowe załatwi.
Wysłał więc swoje 100zł i życie toczy się dalej. Po jakimś czasie dostaje mail, że nie wpłacił całej kwoty i brakuje 50zł. Zdziwiony napisał do niej, że 300zł/3 osoby to po 100, a nie 150, więc może u niej jakiś błąd. Po czym poszedł do współlokatora, on wielce zdziwiony, przecież kasę wysłał, ale do jutra sprawę wyjaśni. Następnego dnia kolega był cały dzień na uczelni po powrocie pokój współlokatora był pusty, jeśli nie liczyć kluczy na środku podłogi, a w skrzynce mail od właścicielki.

Co się okazało: nikt do niej nie dzwonił, nie wiedziała o zadnym oględzinach, przez ten cały czas tylko on płacił, a ona żyła w przeświadczeniu, że pokój stoi pusty.
Wniosek: facet przez około pól roku za darmo mieszkał nielegalnie w obcym mieszkaniu.
Na szczęście kobieta była wyrozumiała i stwierdziła, że sama tez ponosi cześć winy, bo sekretarka co prawda mówiła jej o mail′u (tylko, że przyszedł, nie znała polskiego, więc nie wiedziała o co chodzi), ale z powodu zabiegania wyleciało jej z głowy jego sprawdzenie.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 772 (814)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…