Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#17629

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znowu o piekielnych gimnazjalistkach.
Parę lat temu zostałem wytypowany do bycia opiekunem na 3 dniowej wycieczce po paśmie Radziejowej. Poziom szlaku łatwy do średniego, sprawdzone wcześniej schronisko, prognoza pogody super - jednym słowem, miała być extra wycieczka! No i była - aczkolwiek nie od razu.

Historia z 1 dnia.
Idziemy całą gromadą - tzn. uczniowie klas 1 i 2 gimnazjum. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach cały peleton po jakichś 2 godzinach rozciągnął się znacznie - wiadomo, dzieciaki mają różną kondycję. Kierownik wycieczki poprosił, abym szedł na końcu i zbierał ewentualnych maruderów.
Przez jakieś 4 godziny marszu wszystko było OK - słoneczko świeci, gimnazjalistki szczebiocą, wszyscy pitolimy bez sensu - ot, relaks.
Po wyjściu na kolejna polankę, zauważyłem pod drzewem grupkę moich koleżanek nauczycielek, które szły na czele peletonu, teraz skupionych wokół jakichś postaci. Lekko podenerwowany (od razu myśl, że uczniowi coś się stało), podchodzę tam.
Między nauczycielkami siedzą 3 gimnazjalistki - psiapsiółki, całe czerwone i zaryczane. Okazało się, że "padły" kondycyjnie. Do tego wpadły w lekką histerię i odmówiły dalszego marszu. Koleżanki próbowały najpierw terapii odpoczynkiem, następnie przeszły do logicznych argumentów, potem próśb, rozkazów - efekt był zerowy. Pierwszoklasistki stwierdziły, że mamy je zostawić w spokoju, a one do wieczora nigdzie się nie ruszą i już! Jedna z koleżanek była już tak zdesperowana, że zaczęła dziewczętom nawijać jakąś wymyśloną na poczekaniu historię z wilkami w roli głównej - też nic to nie dało.
Po godzinie takiej zabawy, gdy łzy dziewuszkom trochę obeschły, jedna z nauczycielek wpadła na "genialny" pomysł - zaproponowała beksom, że pan (czyli ja) weźmie ich plecaki, to im będzie łatwiej.
Nie byłem tym pomysłem zachwycony, ale cóż - pannice stwierdziły, że w takim razie to one chyba dojdą do schroniska.

No więc ruszyliśmy - nie powiem, początek był nawet dla mnie niezły. Towarzyszył mi szmerek "achów" i "ochów", gdy maszerowałem z własnym plecakiem na grzbiecie oraz po jednym w każdej z rąk.
Oczywiście po jakimś czasie miałem już dość, ale przy życiu trzymała mnie świadomość, że już niedaleko, psiapsiółki maszerują i zaraz odpoczniemy w schronisku.
Uff - wreszcie dotarliśmy! Godziny popołudniowo-wieczorne, wykorzystaliśmy standardowo - prysznic, rozpakowanie się i wybór pokoi, etc.
Wieczorem ruszyliśmy na obchód i kontrolę pokoi. Kolejny to ten, gdzie mieszkały m. in. 3 gracje - taką już ksywkę zdążyły zdobyć.

Wchodzę do pokoju - pierwszy opad szczeny - na środku siedzi na krześle dziewczę opatulone jakimiś ręcznikami i z płatami folii we włosach! Na moje idiotyczne "co się tu dzieje"? usłyszałem, że wszystko jest OK, wycieczka świetna, a laski są właśnie w trakcie wykonywania jakichś zabiegów kosmetyczno-fryzjerskich.
Gdy troszkę ochłonąłem, uśmiechnąłem się i rzuciłem tekstem typu - jak im się chce po tak w sumie męczącym dla nich dniu, zabawiać się w salon fryzjerski? Jedna z gracji uświadomiła mnie, że to dla nich najlepszy odpoczynek, a zresztą to one dopiero zaczynają i machnęła ręką gdzieś za siebie.

Gdy tam zerknąłem, dostałem kolejnego opadu szczeny - moim oczom ukazały się zsunięte 2 łóżka, na których równiutko ułożone pyszniły się m. in. suszarki, lokówki, prostownica, do włosów, jakieś kosmetyki, szminki itp. NIEZBĘDNE młodzieży damskiej przedmioty.
Już, już miałem to jakoś w moim mniemaniu dowcipnie skomentować, gdy nagle spostrzegłem wśród tego bajzlu znane mi skądinąd 2 plecaki!

Powoooooli odwróciłem się, zrobiłem kilka oddechów i równie powooooli, za to DUŻYMI LITERAMI zapytałem je, czy to właśnie te wszystkie babskie zabaweczki targałem przez ostatnie godziny, wypluwając sobie płuca?
Niestety - potwierdziły. Wyszedłem z pokoju bez słowa, cichutko zamykając drzwi. Nie dlatego rzecz jasna, że taki ze mnie iron man - bałem się po prostu, że jeszcze chwila obserwacji ich zadowolonych z siebie facjat, a wpadnę w szał i zrobię coś, czego potem pożałuję.

Epilog tej historyjki miał miejsce następnego dnia na szlaku. Pogoda popsuła się - i szybko okazało się, że nasze gracje nie mają praktycznie nic przeciwdeszczowego, z wyjątkiem parasola! Na delikatne (początkowo) wyrzuty koleżanek, że przecież każdy uczeń jeszcze w szkole miał szkolenie, jak przygotować się do górskiej wyprawy, stwierdziły, że już nic im się do plecaków nie zmieściło.
No, jak słodko - prawda?

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 920 (1014)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…