Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#17758

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Coś o lekarzach...
Lato 2006, rowerowy rajd turystyczny w okolicach Kościerzyny.Moja żona na zakręcie łapie pobocze, wywija fikołka zostając najechana jeszcze przez kogoś, wali w asfalt i traci przytomność. Masakra, policja, pogotowie i szybka akcja przewozu za pomocą śmigłowca do Akademii w Gdańsku na rezonans i inne badania. Poobijana , ale żywa z wstrząśnieniem mózgu trafia na oddział, a potem do szpitala w Wejherowie (przewieziona karetką, ponieważ tam jest "jej rejon").
O ile w Gdańsku opieka bardzo miła i profesjonalna to w Weju...cóż "dochtór łordynator"(słychy chodzą w i poza szpitalem , że niejeden miał pecha z nim się spotkać, co nie zostawało obojętne na ich stan zdrowia, ale gość "szanowany i nie do ruszenia") stwierdza, że DO DOMU! bo nie ma miejsc (jakoś były puste łóżka). No to wsadzam dziouchę do auta i trzymając jedną ręką(bo wciąż mdlała) jadę ( w końcu orynator to autorytet niby jakiś jest).
Dzień później wizyta w szpitalu po wypis - i komentarz młodego lekarza, który przeczytał historię choroby "co za idiota kieruje tak chorą osobę do domu, ze wstrząśnieniem mózgu powinna leżeć na obserwacji min 48h!!!". Moja odpowiedź spowodowała jego natychmiastowe milczenie "pański szef...".
Zgłoszenie do dr szpitala i rady etyki lekarskiej - totalna zlewka na zasadzie "nie zawracaj chłopie dupy".
PS - żonka żyje i ma się dobrze choć dłuższy czas miała rowerofobię, a teraz całkowicie się przerzuciła na maratony.
PS2 - nie rozumiem, dlaczego niektórzy nie podają części danych różnych konowałów celem ostrzeżenia przed nimi?

Szpital w Weju- oddział "połamańców"

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (169)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…