zarchiwizowany
Skomentuj
(18)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia bukimi o gaśnicach i nie stosowaniu się do zasad przeciwpożarowych w szkołach przypomniała mi absurdalną ale autentyczną sytuację z mojego gimnazjum.
Był to drugi rok reformy, więc w gimnazjum nie było dużo uczniów, dwa roczniki tylko. Nasza Pani Dyrektor była już osobą starszą i możliwe, że miało to duży wpływ na jej działania w czasie sytuacji, którą zaraz opiszę.
Pewnego pięknego dnia pani Dyr. wbiega do naszej klasy i krzyczy, że w szkole jest bomba. Z niewiadomego powodu kazała nam zostać w klasie i nie ruszać się.
Byliśmy w klasie pierwszej, przestraszeni, więc dobra. Siedzimy.
Po jakiejś godzinie do klasy wchodzą panowie chyba ze Straży Pożarnej. Jak nas zobaczyli to prawie się przewrócili z wrażenia. Byli przekonani, że cała szkoła została ewakuowana i nie spodziewali się nas.
Jeden z panów w dosadnych słowach ("Wypier...natychmiast!) kazał nam wyjść.
Potem okazało się, że jakiś uczeń robił sobie jaja i żadnej bomby nie było. Strażacy dowiedziawszy się, że to pani Dyr. kazała nam zostać w klasie, zjechali ją tak, że babeczka się popłakała.
Koniec końców przez najbliższy tydzień mieliśmy w szkole pogadanki z policjantami, strażakami, a także przegląd dróg ewakuacyjnych w szkole (notabene tylko jedno wyjście było otwarte, a reszta pozamykana na kłódki :D)
Był to drugi rok reformy, więc w gimnazjum nie było dużo uczniów, dwa roczniki tylko. Nasza Pani Dyrektor była już osobą starszą i możliwe, że miało to duży wpływ na jej działania w czasie sytuacji, którą zaraz opiszę.
Pewnego pięknego dnia pani Dyr. wbiega do naszej klasy i krzyczy, że w szkole jest bomba. Z niewiadomego powodu kazała nam zostać w klasie i nie ruszać się.
Byliśmy w klasie pierwszej, przestraszeni, więc dobra. Siedzimy.
Po jakiejś godzinie do klasy wchodzą panowie chyba ze Straży Pożarnej. Jak nas zobaczyli to prawie się przewrócili z wrażenia. Byli przekonani, że cała szkoła została ewakuowana i nie spodziewali się nas.
Jeden z panów w dosadnych słowach ("Wypier...natychmiast!) kazał nam wyjść.
Potem okazało się, że jakiś uczeń robił sobie jaja i żadnej bomby nie było. Strażacy dowiedziawszy się, że to pani Dyr. kazała nam zostać w klasie, zjechali ją tak, że babeczka się popłakała.
Koniec końców przez najbliższy tydzień mieliśmy w szkole pogadanki z policjantami, strażakami, a także przegląd dróg ewakuacyjnych w szkole (notabene tylko jedno wyjście było otwarte, a reszta pozamykana na kłódki :D)
gimnazjum cudowne
Ocena:
175
(211)
Komentarze