Krótka historia o pieskach.
Gdy byłem młodszy, tak od podstawówki do liceum, mieliśmy psa. Takie coś, co w połowie było jamnikiem szorstkowłosym, za to po tatusiu miało rude kręcone włosy i wysokie zawieszenie. Ogólnie pocieszny psiak.
Miasto jak to miasto, więc wyprowadzany zawsze na smyczy.
Jedna z pań w pobliżu miała jamnika. Zawsze się witaliśmy, zawsze się psy witały, ot normalnie, bez wylewności ale po sąsiedzku. I tylko irytowało mnie, jak pani wyłuszczała:
[P] Jaki to wasz piesek biedny, biedny, zawsze na smyczy, taki biedny...
Milczałem, bo co można powiedzieć? Tłumaczenie o samochodach, o innych psach, o ludziach co się psów boją - nie docierały. Do czasu.
Pewnego razu jej pies wystraszył się czegoś, wbiegł pod samochód.
Parę dni później:
[P] Jaki ten wasz pies biedny, zawsze na smyczy, zawsze...
[J] Może biedny, ale żywy.
Więcej się do mnie nie odezwała.
Gdy byłem młodszy, tak od podstawówki do liceum, mieliśmy psa. Takie coś, co w połowie było jamnikiem szorstkowłosym, za to po tatusiu miało rude kręcone włosy i wysokie zawieszenie. Ogólnie pocieszny psiak.
Miasto jak to miasto, więc wyprowadzany zawsze na smyczy.
Jedna z pań w pobliżu miała jamnika. Zawsze się witaliśmy, zawsze się psy witały, ot normalnie, bez wylewności ale po sąsiedzku. I tylko irytowało mnie, jak pani wyłuszczała:
[P] Jaki to wasz piesek biedny, biedny, zawsze na smyczy, taki biedny...
Milczałem, bo co można powiedzieć? Tłumaczenie o samochodach, o innych psach, o ludziach co się psów boją - nie docierały. Do czasu.
Pewnego razu jej pies wystraszył się czegoś, wbiegł pod samochód.
Parę dni później:
[P] Jaki ten wasz pies biedny, zawsze na smyczy, zawsze...
[J] Może biedny, ale żywy.
Więcej się do mnie nie odezwała.
Sąsiadki
Ocena:
879
(949)
Komentarze