Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#18460

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o tym jak razem z Marcinem wplątaliśmy się w spisek.

W roli głównych piekielnych wystąpią Marcin oraz Mariola, których perypetie odbiją się rykoszetem na mnie, oraz naszych wspólnych znajomych. Ostrzegam będzie długo i absurdalnie.

Kto czytał moją poprzednią historię pewnie kojarzy Marcina, postać barwną i jednocześnie mroczną. Żeby zrozumieć historie w całości muszę wspomnieć, że Marcin miał dosyć bujne życie osobiste, a mówiąc wprost co 2-3 tygodnie miał nową dziewczynę. Interesowało go tylko „polowanie”, jak już miał wejść w związek, cel przestawał być dla niego atrakcyjny, (prawdopodobnie w tym momencie sympatia piekielnych dla Marcina poleciała na pysk). Nie mój interes co on wyprawia, nie mnie nawracać ludzi na siłę.

Wszystko działało dobrze, do czasu. Marcin wychodząc do klubu nie wiedział, że tej nocy wplącze się w sytuacje, która wstrząśnie jego życiem na najbliższe dwa miesiące, doprowadzi go na skraj załamania nerwowego i sprawi, że wkopiemy się w „międzynarodową” aferę. Życie napisało scenariusz bardziej epicki niż ma nie jedna amerykańska super produkcja, lub gra komputerowa.

LUTY 2007 godzina około 20.00
Siedzę nad książkami próbując się uczyć na poprawki i uzupełniając notatki z wyblakłych ksero. Komputer kusi jak nie wiem co, ale usiłuje być twardy. Marcin wystrojony w sztruksową marynarkę staje w drzwiach i zaczyna mi grać na nerwach:
- wychodzę do klubu!
Nieczuły na jego zaczepki odpowiadam monotonnym, wypranym z emocji tonem, jakbym był robotem, nie odrywając wzroku od notatek:
- To super.
- I będę się świetnie bawił a ty musisz zakuwać, frajerze!
- Też się cieszę.
- No weź mi nie psuj tej radochy! Opierdziel mnie, że jestem świnia czy takie tam.
- Jesteś świnia, baw się dobrze.
- Pfff! Statystyka jest ważniejsza od twojego kumpla, tak? To ja tutaj strzelam focha i informuje, że nawet nie pojmujesz, co tracisz.
- Rozumiem, tylko nie zapomnij tupnąć i trzasnąć drzwiami do tego focha.
Tupnął, trzasnął i poszedł.

DZIEN NASTĘPNY godzina 18
Wchodzę to mieszkania, styrany po bojach na uczelni i od samego progu moje nozdrza drażni charakterystyczny zapach. Już wiem, co się działo poprzedniej nocy, nie zdejmując nawet kurtki zmierzam do nory Marcina, celem go opierdzielenia:
- Co ja ci do cholery mówiłem o paleniu w mieszkaniu?!
- Nooo! Nareszcie emocje panie robocie.
- Mówiłem to sto razy chcesz palić to won na balkon! Ja mogę mimo mrozu to ty tez możesz!
- A ja mówiłem ci to też sto razy, że nie można palić cygara zwycięstwa na balkonie.
- Po pierwsze, cygarem się nie zaciąga tylko delektuje dymem. Dwa, jakby to były kubańskie a nie jakiś syf, to może bym przymknął oko, i trzy, cygaro zwycięstwa było w „Dniu Niepodległości”, ściągasz rytuały z filmów jak małe dziecko.
- Dobra wyluzuj, bierz swoje fajki i chodź na ten balkon. Tylko kurtkę zdejmij żeby było ci tak samo zimno jak mi.
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego jeszcze nie wywaliłem cię stąd na zbity pysk... Ładna jest chociaż?

TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ
Wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi udało mi się pozaliczać wszystko i utrzymać się na studiach. Przyrzekłem sobie, że już niczego nie będę odkładać na więcej niż dwa dni. Przyrzeczenie przyrzeczeniem, ale taki sukces należy uczcić a przez jeden dzień nic wielkiego się nie stanie. Pieniążków się troszkę uzbierało to postanowiłem je wydać, pewnym krokiem zmierzam do nory Marcina.
- Marcin... Dżizas naprawdę powinieneś tu posprzątać, albo chociaż nakleić na drzwi znaczek biohazard.
- Już jest, pomiędzy zakazem zawracania dupy i uwaga promieniowanie.
- Nie zauważyłem, nieważne, idziemy do Pubu!
- Errrr... Dziś nie mogę, musze podwieźć mamę na dworzec.
- Mówiłeś, że twoja matka cię nienawidzi, a samochód nie działa od tygodnia.
- Chciałem powiedzieć, że najpierw odstawie wóz do warsztatu tylko na lawetę czekam.
- Jest dziewiętnasta...
- Dobra, już dobra! To przez Mariolę. Nie mogę z nią zerwać
- ... Marcinek się nawrócił i zakochał?
- Ta nauka ci się na mózg rzuciła, ona nie chce się odemnie odczepić! Zużyłem wszystkie sztuczki, nawet ta z proszkiem do prania nie zadziałała (nie pytajcie, sam nie wiem, o co w niej chodzi). Dzisiaj mnie przymusiła do jakiejś niby-randki, oszaleje z nią!
- To już twój problem - ledwo powstrzymuje się od śmiechu - za tydzień będziesz miesiąc z jedna dziewczyną, to twój rekord!
- Japa! Zerwę z nią zanim minie ten tydzień, jak nie możesz mi dać w pysk.
- Chce to na piśmie!
Tydzień miął, Marcin dostał w pysk jak sobie zażyczył i dalej próbował bezskutecznie zerwać z Mariolą.

KOLEJNE DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Od poznania Marioli przez Marcina minęło już półtora miesiąca, czyli o jakiś miesiąc za dużo. Odbiło to się wyrażanie na jego psychice. Przestał wychodzić do pubów ze mną i naszymi wspólnymi znajomymi, dostosował się do zasad panujących w domu(!) i posprzątał swój pokój(!!). Najgorsze było to, że jego „sympatyczna” socjopatia zaczęła przeradzać się w depresje. Mimo że Marcin wyciągał najcięższe armaty antyzwiązkowe Mariola dalej widziała w nim księcia z bajki. Oto, czym Marcin chciał wymusić zerwanie:
- Wystawił ja trzy razy w ciągu tygodnia (powiedziała, że nic nie szkodzi i może zdarzyć się każdemu).
- Pokłócił się z jej rodzicami o polityce mając nadzieje, że Mariola stanie po ich stronie (stanęła po jego stronie, mimo że naprawdę bredził od czapy, kobiety nie powinny mieć praw wyborczych etc.)
- Sprowokował bójkę z dresami i przegrał („siła nie jest najważniejsza kotku”)
- Podrywał inne dziewczyny na jej oczach (uznała, że „te suki” uwodzą jej misia i chciała je bić)
- Wziął jej kota na ręce i powiedział, że musi go wsadzić do pralki i odwirować, bo jest alergikiem (całkiem serio chciała się pozbyć kota, ale ten numer odkręcił i kot został)

PUNKT ZWROTNY
Siódmy tydzień tragedii pt. „Marcin jest w związku” zaczęło się robić naprawdę beznadziejnie. Gdyby jego próby zerwania z M. można było przenieść na układ SI to wytworzona przez nie siła powinna wystarczyć do rzucenia na raz całego korpusu kobiecego chińskiej armii, albo zamienienia średniego miasta w dymiący krater. Miałem się nie mieszać, w końcu sam się wplątał to niech się teraz sam wyplącze, ale gdy zobaczyłem, w jakim jest stanie postanowiłem działać.
- Słuchaj, pomogę ci z nią zerwać, bo widzę, że jeszcze tydzień będziesz z mostu skakał.
- No nareszcie, już chciałem sobie toster do wanny wrzucić.
- Toster nie działa, miałeś go naprawić pół roku temu.
- Nieważne, już mam plan, potrzebujemy tylko dwóch łopat i wiadra wapna.
- Wolałbym nie ryzykować 15 latami ciupy.
- To co innego proponujesz?
No i zaczęliśmy myśleć, co tu zrobić. Po dwugodzinnej burzy mózgów wyklarowały się dwie opcje. Pierwsza, Marcin zabiera swoją dziewczynę na wypad do gej klubu żeby przy niej mi się oświadczyć, ten pomysł poleciał z hukiem do kosza. Drugi był bardziej skomplikowany i finezyjny, ale też wymagał, jak to filozoficznie nazwaliśmy, wykorzystać największą zaletę wroga przeciwko niemu samemu. Czyli skorzystać z tego, że marcinowa dziewczyna była głupia jak but (tipsiary to przy niej intelektualistki). Na liście potrzebnych rzeczy widniały takie pozycje jak:
*Mąka
*Kogut
*Krótkofalówka
*Plastikowe kajdanki z małego policjanta
*Stały bywalec siłowni
*Dwie ortalionowe czarne kurtki
*Czarne BMW lub podobny czarny samochód
*Rosjanin
*Replika ASG
Część rzeczy trzeba było kupić, inne wystarczyło pożyczyć, Rosjanina zagrał mój znajomy, pseudonim Jurij, który biegle mówił po rosyjsku, razem z akcentem. Był niewielki problem z zwerbowaniem mięśniaka, ostatecznie w jego rolę wcielił się jeden z naszych znajomych, któremu zależało na „odzyskaniu” dawnego Marcina. Wtajemniczyliśmy ich w grę, nanieśliśmy ostateczne szlify na plan, ustaliliśmy ostatecznie dzień i godzinę (kolejna sobota 22.30) i rozpoczęliśmy przygotowania do misji kryptonim „oszukać przeznaczenie”

NOC ZERO
Zgodnie z planem Marcin wychodzi na randkę z Mariolą. Ja i mój znajomy (daliśmy mu ksywę brick ang. cegła), którego „dopakowaliśmy” prześcieradłem i poduszką ubieramy się czarne bojówki i kurtki, na których plecy naszyliśmy wielkie litery DEA. Jurij ubrany niczym alfons czeka na wyznaczonym parkingu. Czarne okulary na nos, wsiadamy do BMW i jedziemy do punktu nr 1, mieszkanie Marioli.

Czekamy w najciemniejszej uliczce i obserwujemy, państwo M&M wsiadają do białej toyoty, zgodnie z planem prowadzi dziewczyna. Śledzimy ich jadąc tak daleko na ile to możliwe by uniknąć wykrycia. Marcinowi się udało, przekonał ją by wpadli jeszcze na stary parking bo musi „coś” odebrać.

Zjeżdżają na parking, my jedziemy dalej, do drugiego wjazdu, gasimy światła i zaczajmy się.
Toyota podjeżdża do celu, Marcin wysiada i idzie do Jurija. Chwile gadają Juri daje Marcinowi mąkę zapakowana w charakterystyczne torebeczki i odchodzi, Marcin powoli wraca do Toyoty, ruszamy. Żyłując silnik na najwyższych obrotach, hamujemy blisko nich zarzucając tyłem wozu. Brick wyskakuje z auta i rzuca Marcina na glebę, wyciągam replikę i krzyczę po angielsku żeby leżał spokojnie i się nie ruszał bo będę strzelać. Brick skuwa Marcina tymi tandetnymi plastikowymi kajdankami podnosi z ziemi i rzuca na maskę BMW. Przeszukujemy go, wyciągamy woreczki z mąką, jeszcze raz nim rzucamy o maskę dla realizmu i z wyuczonym amerykańskim akcentem, kalecząc polski język jak się tylko da tłumaczymy ze zatrzymaliśmy europejskiego bossa narkotykowego. Marcin zostanie poddany ekstradycji i osadzony w Guantanamo. Poskutkowało lepiej niż się spodziewaliśmy, Mariola poinformowała naszego „zatrzymanego”, że z nimi koniec, opierdzielała go dobre 5 minut a na koniec wypłaciła mu z liścia. Załadowaliśmy go do samochodu, a pannie polecieliśmy zapomnieć o Marcinie i całej sytuacji („Nie ma sprawy, dla mnie ten skur***** nigdy nie istniał”)

Wracając do domu zgarnęliśmy jeszcze Jurija i po przebraniu się w normalne ciuchy poszliśmy do baru oblać zwycięstwo. Marcin po tej akcji zrobił sobie prawie roczną przerwę od romansów.

akcja ratowania kumpla :)

Skomentuj (58) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1091 (1579)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…