Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#18626

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Któregoś dnia moja serdeczna przyjaciółka spytała, czy nie zechciałabym jej odwiedzić w jej nowym miejscu zamieszkania, jakim jest Łódź. Wyjazd dość spontaniczny, miałam dwa dni na uzbieranie grosza na bilet, ale stwierdziłam, że majątek to nie jest i spróbuję. Popytałam, pokombinowałam, poszukałam i koniec końców udało mi się tę stówę na przejazd tam i nazad uzbierać, warto jednak zaznaczyć, że poza nią miałam w swojej kiesce ledwie dwie dyszki na drobne wydatki na miejscu.

Z dworca Widzew odebrała mnie cała w skowronkach Agata, która zakupiła już dla nas półgodzinne bilety, w radosnym więc nastroju pobieżyłyśmy w kierunku przystanku. Minęło 10 minut, czerwono-żółta maszyna się przytoczyła, wsiadłyśmy, skasowałyśmy bilety, zajęłyśmy miejsca i pogrążyłyśmy się w beztroskiej paplaninie.

Sielanka trwała 20 minut, po których to podeszła do nas pani w czerwonej kurtce, z wielkim identyfikatorem [k]ontrolera dyndającym na jej niezbyt obfitej piersi.

[k] Bilety proszszsz!

Agata, która już bilet w łapce trzymała wyciągnęła go w jej kierunku, ja zaś sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam swój, niestety pani sobie poszła na tył autobusu całkowicie nas ignorując. Popatrzyłyśmy po sobie skonsternowane, ale niezbyt nas ta sytuacja obeszła: nadszedł czas, by wysiadać, bo oto maszyna zajeżdżać poczęła na nasz przystanek. Podnosimy się, idziemy do drzwi, podczas gdy pani kontrolerka widząc tę scenę niemal przebiegła do nas odcinek dwóch metrów i natychmiast przeszła do rzeczy.

[k] Dziewczyny, ale bilety!

Agata uśmiech, ja uśmiech, podajemy nasze świstki uprawniające do podróżowania łódzkimi autobusami i czekamy, aż autobus się zatrzyma i będziemy sobie mogły iść. Niestety, nie ma tak łatwo w życiu, żeby sobie po prostu iść. Pani kontrolerka ogląda nasze bilety, ogląda, niemal przewierca je na wylot swoim czujnym wzrokiem, patrzy na swój bilecik kontrolny, po czym zaczęła się piekielność.

[k] Ale te bilety są po czasie.
[A] Jak to są po czasie?
[k] Są po czasie, wypiszę mandat, proszę o dokumenty.
[J] No, ale my tu miałyśmy wysiąść...
[k] NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI, dokumenty proszę.

Czułam, jak mi krew do twarzy napływa: jak to mandat?! Ledwom na bilety do tego miejsca kaźni ludzkiej uciułała, a tu jeszcze jakieś nadprogramowe wydatki mi wyskakują pół godziny po przyjeździe? A pani kontrolerka twarda: zastawiła wejście swoją niezbyt postawną fizjonomią, zaparła się łokciami i nie wypuści, póki jej nie damy dokumentów. Chcąc nie chcąc szybko podałyśmy szanownej pani nasze dowody, żeby tylko wysiąść na tym przystanku, bo potem to nie wiadomo gdzie by nas ta machina zła zawiozła, po czym Agata przystąpiła do akcji. W międzyczasie podszedł do nas drugi kontroler z tego samego autobusu, tylko tym razem płci męskiej.

[k] Tu dla pań mandaciki wypisujemy.
[A] A mogę zobaczyć te bilety?
[k] Proszę bardzo.

I na biletach stoi jak byk, że skasowane o 16:14, a na bileciku kontrolnym pani kontrolerki widać, że skasowała swój o 16:39.

[A] Ale te bilety są jeszcze ważne.
[k] Nie, nie są. Są po czasie.
[A] To są bilety półgodzinne, prawda?
[k] Prawda.
[A] Skasowałyśmy je o 16:14, prawda? A pani swój o 16:39, to jakim cudem one mogą być po czasie?
[k] Są po czasie 5 minut.

A obok pan kontroler patrzył na te nasze bilety, na nas, na bilety, na panią, na nas i widać było po jego twarzy, że myśli intensywnie, o co tu chodzi i dlaczego babsko się niewinnych dziewuch czepia.

[A] NIE SĄ po czasie. 10 + 30 jest 40, prawda? A my skasowałyśmy bilety 14 po, czyli 14 + 30 jest 44, tak? A nie 34.

Konsternacja. Zamyślenie. Pani kontrolerka przez ułamek sekundy trwała w zadumie, z której wyrwał ją jej kolega po fachu, przyznając nam rację. Usłyszałyśmy wtedy tylko:

[k] No tak, pomyliłam się.

"NO TAK, POMYLIŁAM SIĘ." Za potratowanie nas w bezczelny sposób, zupełnie, jakbyśmy były zbiegłymi kryminalistkami, za zrobienie nam nieprzyjemności w autobusie pełnym ludzi (NIE WYPUSZCZĘ BEZ DOKUMENTÓW, ŁAAA!), za zmarnowanie naszego czasu i podniesienie nam ciśnienia zupełnie bez powodu nie usłyszałyśmy nawet głupiego "przepraszam". Na usta cisnęło nam się milion słów wściekłości, epitetów, inwektyw i najgorszych przekleństw z rynsztoka, ale ugryzłyśmy się w język.

[J] Śmieszne...
[A] Proszę uważać.

Z wrażenia poszłyśmy w złą stronę, ale jak zawróciłyśmy to zauważyłam, że pan kontroler karcił solidnie panią kontrolerkę uderzając się przy tym otwartą dłonią w czoło. Teraz rozumiem, dlaczego matura z matematyki jest obowiązkowa, skoro dorosła kobieta nie potrafi sobie policzyć ile jest 14 plus 30...

komunikacja_miejska MPK Łódź

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 446 (532)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…