Będzie o piekielnym rowerzyście
Jadę sobie samochodem i będę skręcał w boczną uliczkę, którą przecina przejazd rowerowy. Jest to jedno ze skrzyżowań projektowanych przez imbecyla, ponieważ z perspektywy samochodu, cała dalsza część ścieżki jest zasłonięta przez słup ogłoszeniowy (nie mam pojęcia jak to zrobili, ale im się udało) i rowerzystę widać dopiero jak jest się jednym kołem na przejeździe. Zdarzały się już tam łamane kości i wybite zęby, ale tym razem piekło przyszło z drugiej strony.
Zbliżam się do skrzyżowania, obok mnie dzielnie pedałuje kolarz na holenderce, powiewając szaliczkami. Dojechaliśmy do krzyżówki równocześnie. Zgodnie z przepisami zatrzymuję się by go przepuścić. Zamiast normalnie przejechać, ten też się zatrzymuje i mi macha żebym jechał. No dzięki, miło z twojej strony, zwykle od rowerzystów dostaje tylko pogardliwy wzrok i wyzwiska od „puszkarzy”, a tu taka odmiana. Rzut okiem na lewo czy nie pędzi jakiś ′zzasłupowy′ kamikadze i jadę. Nie przejechałem nawet pół metra, a musiałem ostro zahamować bo kolarz się rozmyślił i władował mi się przed maskę.
Skubaniec miał refleks, bo jeszcze kopem urwał mi ze zderzaka światło do dziennej jazdy, a oddalając się rzucał wyzwiskami, że on tu ma pierwszeństwo i że jestem ch****.
Najgorsze jest to, że gdybym go potrącił to była by moja wina, bo rowerzysta na przejeździe jest nietykalny nawet, jeśli jest niezdecydowanym kretynem.
Jadę sobie samochodem i będę skręcał w boczną uliczkę, którą przecina przejazd rowerowy. Jest to jedno ze skrzyżowań projektowanych przez imbecyla, ponieważ z perspektywy samochodu, cała dalsza część ścieżki jest zasłonięta przez słup ogłoszeniowy (nie mam pojęcia jak to zrobili, ale im się udało) i rowerzystę widać dopiero jak jest się jednym kołem na przejeździe. Zdarzały się już tam łamane kości i wybite zęby, ale tym razem piekło przyszło z drugiej strony.
Zbliżam się do skrzyżowania, obok mnie dzielnie pedałuje kolarz na holenderce, powiewając szaliczkami. Dojechaliśmy do krzyżówki równocześnie. Zgodnie z przepisami zatrzymuję się by go przepuścić. Zamiast normalnie przejechać, ten też się zatrzymuje i mi macha żebym jechał. No dzięki, miło z twojej strony, zwykle od rowerzystów dostaje tylko pogardliwy wzrok i wyzwiska od „puszkarzy”, a tu taka odmiana. Rzut okiem na lewo czy nie pędzi jakiś ′zzasłupowy′ kamikadze i jadę. Nie przejechałem nawet pół metra, a musiałem ostro zahamować bo kolarz się rozmyślił i władował mi się przed maskę.
Skubaniec miał refleks, bo jeszcze kopem urwał mi ze zderzaka światło do dziennej jazdy, a oddalając się rzucał wyzwiskami, że on tu ma pierwszeństwo i że jestem ch****.
Najgorsze jest to, że gdybym go potrącił to była by moja wina, bo rowerzysta na przejeździe jest nietykalny nawet, jeśli jest niezdecydowanym kretynem.
przejazd rowerowy
Ocena:
562
(618)
Komentarze