zarchiwizowany
Skomentuj
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Wychowałam się na wsi. Kiedy miałam jakieś piętnaście lat, moja bliska sąsiadka przygarnęła kotkę. A kotka, wiadomo, miewa kocięta. O zgrozo, dwa razy do roku. A sterylizacja przecież kosztuje. Cóż więc zrobić? Otóż... jeśli nikt takiego kotka nie chciał, i maluchy zaczynały kosztować właściciela (przecież tyle jedzą...), sąsiad je zbijał. Jak? Na pniu siekierą odcinał im główki. Czego wcale nie ukrywano przed ich dzieckiem, mającym wówczas około ośmiu lat.
Ocena:
25
(65)
Komentarze