Historia z poprzedniej firmy.
Byłem przedstawicielem handlowym, a jak wiadomo taki pracuje w terenie. A zapomniałem nadmienić, że działo się to zimą.
Pojechałem do klienta po odbiór umowy, miejscowość pod Łodzią, takie osiedle domków. Pora wieczorna. Podjechałem, główna droga w miarę przejezdna, ale boczna, do której miałem wjechać to już nie bardzo. Tutaj nadmienię, że nasz szef od samochodów tak pilnował floty, że opony na zimowe zmienialiśmy w styczniu, a na letnie w lipcu. Zatem decyzja krótka parkuje na poboczu, oznaczę pojazd trójkątem, i przejdę się te 300 metrów (idąc wiedziałem, że na letnich to bym tu ugrzązł).
Umowa odebrana wracam do samochodu.
Z oddali widzę, że koło mojego wozu stoi inny, na awaryjnych.
Dochodzę.
Zaczyna się megaawantura, że jak to mogłem stać samochodem, bo oni jechali i nagle mnie zobaczyli. W mojego uderzenie poszło w tył, ich przejechany bok.
Oczywiście twierdzą, że to moja wina i że to ja mam się przyznać.
Odpowiadam:
- Nie, wzywamy policję (wóz służbowy).
Zmiana tonu:
- Da pan 100zł i po sprawie.
Ja uparcie przy swoim i po 40 min jest policja.
Tamci oczywiście z mordą na policjanta, że bez oznaczeń na poboczu, itd.
Ja odpowiedziałem:
- Panie władzo, niech pan idzie jakieś 40m za samochód.
Po chwili wraca i do awanturującego się kierowcy:
- Nie dostosował się pan do warunków jazdy i spowodował Pan kolizję, dodatkowo rozjechał pan trójkąt ostrzegawczy.
Byłem przedstawicielem handlowym, a jak wiadomo taki pracuje w terenie. A zapomniałem nadmienić, że działo się to zimą.
Pojechałem do klienta po odbiór umowy, miejscowość pod Łodzią, takie osiedle domków. Pora wieczorna. Podjechałem, główna droga w miarę przejezdna, ale boczna, do której miałem wjechać to już nie bardzo. Tutaj nadmienię, że nasz szef od samochodów tak pilnował floty, że opony na zimowe zmienialiśmy w styczniu, a na letnie w lipcu. Zatem decyzja krótka parkuje na poboczu, oznaczę pojazd trójkątem, i przejdę się te 300 metrów (idąc wiedziałem, że na letnich to bym tu ugrzązł).
Umowa odebrana wracam do samochodu.
Z oddali widzę, że koło mojego wozu stoi inny, na awaryjnych.
Dochodzę.
Zaczyna się megaawantura, że jak to mogłem stać samochodem, bo oni jechali i nagle mnie zobaczyli. W mojego uderzenie poszło w tył, ich przejechany bok.
Oczywiście twierdzą, że to moja wina i że to ja mam się przyznać.
Odpowiadam:
- Nie, wzywamy policję (wóz służbowy).
Zmiana tonu:
- Da pan 100zł i po sprawie.
Ja uparcie przy swoim i po 40 min jest policja.
Tamci oczywiście z mordą na policjanta, że bez oznaczeń na poboczu, itd.
Ja odpowiedziałem:
- Panie władzo, niech pan idzie jakieś 40m za samochód.
Po chwili wraca i do awanturującego się kierowcy:
- Nie dostosował się pan do warunków jazdy i spowodował Pan kolizję, dodatkowo rozjechał pan trójkąt ostrzegawczy.
pod łodzią kiedyś
Ocena:
641
(691)
Komentarze