Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#18909

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako dzieciaczek chodziłam do przedszkola. Było ono tuż przy moim bloku, więc rodzicom było wygodnie.

Po dłuższym czasie uczęszczania tam, dnia pewnego zaszła dziwna sytuacja. Opiszę to tak jak pamiętam.

Bawiłam się na podwórku przedszkola. Była tam ogromna - jak na moje dziecięce wymiary rakieta, zrobiona z drabinek. W pewnym momencie postanowiłam, że na nią wejdę (nie było to zabronione, ale jakoś wszystkie dzieci bały się wchodzić na takie wysokości). Po chwili dotarłam na "szczyt" rakiety i puściłam jedną rączkę. Odwróciłam się w stronę słońca, więc zamknęłam oczy. Krzyknęłam coś w stylu "ja lecę!"... w tym momencie poczułam, że uderzyłam w coś plecami, a drabinka przygniata mnie.

Tak drabinki były nie przymocowane do asfaltowego podwórka, więc obciążając jedną stronę przewróciłam się z "rakietą".

Rodzice dowiedzieli się o wypadku, tego samego dnia. Po wizycie u lekarza, czy aby na pewno nic mi nie jest, udali się do dyrektorki przedszkola.

Na miejscu okazało się, że kilka dni wcześniej inna dziewczynka została tak nieszczęśliwie przygnieciona przez inną drabinkę, że miała wstrząśnienie mózgu.

Rodzic tej dziewczynki przyszedł wyjaśnić sprawę i usłyszał od dyrektorki:
-No jeżeli by nawet umarła, to przecież i tak otrzymałby pan odszkodowanie.

Dalej wywiązała się awantura do której włączyli się moi rodzice. Akurat słyszeli wymianę zdań pomiędzy tym panem i dyrektorką.

Najlepsze jest to, że nikt nie poniósł konsekwencji bo dyrektorka nie widziała w niczym problemu. Było to zgłoszone w różne miejsca, ale nikt też nic nie zrobił.

Jedyne co wynikło z tej awantury było przytwierdzenie drabinek.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 150 (182)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…