Mieszkam w akademiku, w apartamencie małżeńskim. Coś jakby kawalerka, z tą różnicą, że znajdująca się w akademiku i co się z tym wiąże, tania do wynajęcia.
Jeden z pierwszych dni po wprowadzeniu się, leniwy, weekendowy poranek, oboje z mężem siedzimy nie całkiem kompletnie ubrani. Dzwonek do drzwi.
- Chwileczkę! - Krzyknęliśmy i zaczęliśmy się pospiesznie ubierać.
- Proszę otworzyć! - Zakrzyknęła, co poznaliśmy po głosie, kierowniczka.
- Chwileczkę! - Odkrzyknął mój mąż.
- Nie chwileczkę, tylko teraz, przecież wiem, że pan tam jest! - W tym momencie usłyszeliśmy chrobotanie klucza w zamku i kierowniczka wpadła nam do pokoju z ekipą pięciu facetów. Konserwatorów jak się okazało. Na szczęście naciągałam na siebie koszulkę jak weszli.
Pani kierownik uważa, że zrobiła to, co trzeba. W końcu musieli wentylację sprawdzić. A prywatność? Toż to akademik.
Jeden z pierwszych dni po wprowadzeniu się, leniwy, weekendowy poranek, oboje z mężem siedzimy nie całkiem kompletnie ubrani. Dzwonek do drzwi.
- Chwileczkę! - Krzyknęliśmy i zaczęliśmy się pospiesznie ubierać.
- Proszę otworzyć! - Zakrzyknęła, co poznaliśmy po głosie, kierowniczka.
- Chwileczkę! - Odkrzyknął mój mąż.
- Nie chwileczkę, tylko teraz, przecież wiem, że pan tam jest! - W tym momencie usłyszeliśmy chrobotanie klucza w zamku i kierowniczka wpadła nam do pokoju z ekipą pięciu facetów. Konserwatorów jak się okazało. Na szczęście naciągałam na siebie koszulkę jak weszli.
Pani kierownik uważa, że zrobiła to, co trzeba. W końcu musieli wentylację sprawdzić. A prywatność? Toż to akademik.
Akademik
Ocena:
622
(668)
Komentarze