Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19522

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pod koniec studiów angażowałam się w działalność koła naukowego na uczelni. Koło to między innymi miało odpowiadać za dwa stanowiska podczas Festiwalu Nauki (taka coroczna impreza głównie dla dzieci, gdzie można w formie zabawy dowiedzieć się czegoś o nauce). Podzieliliśmy się pracą więc kilka osób przygotowuje stanowiska dzień przed, ktoś inny (między innymi ja) prezentuje co trzeba podczas festiwalu a pozostali sprzątają po imprezie. Oczywiście oprócz koła każda katedra miała coś zaprezentować, a studenci zaangażowani w organizację mieli dostać 2 punkty ECTS z puli "dodatkowe". Jako że festiwal odbywał się pod koniec roku, paru osobom, które wcześniej sobie źle obliczyły punktowo wybrane przedmioty, taki bonus praktycznie spadł z nieba. Mi on akurat zwisał kalafiorem, ponieważ i tak miałam uzbierane sporo powyżej niezbędnego minimum.

Akcja właściwa:
Dzień przed festiwalem jestem na spacerze z moim mężem, wtedy jeszcze nieprzepoczwarzonym i występującym pod postacią chłopaka. Nagle telefon od znajomej:

- Żaba, słuchaj jestem na uczelni i tu nikogo od nas nie ma. Stanowiska nie ruszone i nie mogę nikogo z koła złapać. Sama nie dam rady...

Cóż zrobić? Romantyczny nastrój szlag trafił. Pędzimy na ratunek. Na miejscu faktycznie, zamiast pięciu osób koleżanka sama miota się, próbując postawić rusztowanie stanowiska. Ok, we trójkę jakoś damy radę. Zabraliśmy się za robotę, klnąc przy tym niemiłosiernie na znajomych, którzy olali sprawę. Nagle z piętra wyżej zbiega do nas doktorantka, którą znaliśmy z widzenia i krzyczy:

- Wy tam!!! Jak z tym skończycie to złożycie mi stanowisko piętro wyżej!

Że k***a co? Babka starsza ode mnie o jakieś dwa lata (byłam na piątym roku, ona dopiero co zaczęła doktorat). Brudzia ze sobą nie piliśmy. Zajęć z nami nie miała, więc na ty chyba ze sobą nie jesteśmy. Poza tym my tu z dobrego serca odwalamy robotę za kogoś innego, a ona nam rozkazy wydaje?!
- Nie ma mowy.
- No to jeszcze zobaczymy! - Krzyknęła i pobiegła piętro niżej.

Po kilku minutach wraca zadowolona z siebie i z tryumfem mówi:
- Pan doktor Y (wykładowca wrobiony w odpowiedzialność za festiwal) powiedział, że jak chcecie dostać te dwa kredyty, to macie nam na katedrze złożyć trzy stanowiska!
My spojrzenie po sobie, krótka kalkulacja, wybuch śmiechu i w końcu odzywa się mój mąż:
- Jakby nam doktor Y te kredyty nawet odjął od tego co mamy, to jeszcze byśmy kogoś obdzielili. Daj nam spokój.
Pani magister zrobiła karpia. My skończyliśmy naszą robotę i zebraliśmy się do domu, a ona dalej stała tam nie rozumiejąc o co chodzi.

A wystarczyłoby zwyczajnie poprosić nas o pomoc i byłoby po problemie. Ale nie. Dziewczyna uznała, że skoro już skończyła studia to może pomiatać młodszymi rocznikami. A gdy jej to nie wyszło, to poleciała naskarżyć... Bez komentarza.

studia

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 639 (707)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…