Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19538

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W środku nocy moja kuzynka odebrała telefon od znajomego- jego siostra ma wysoką gorączkę, prawdopodobnie będącą reakcją na kleszcza pod pachą. Znajomy już telefonicznie wszystko ustalił- siostrę trza zawieźć do pobliskiego miasteczka na SOR, niestety nie posiadają samochodu. Kuzynka wysoce zdziwiona całą sytuacją, ale migusiem przeskoczyła z piżamy w strój bardziej wyjściowy, wsiadła w auto i ruszyła z odsieczą.

W szpitalu zajęto się pacjentką z marszu - po ściągnięciu bluzki okazało się, że pod pachą ma kobita istną katastrofę – nieżywy już kleszcz tkwi wczepiony w ciało (choć podobno ciałem trudno to było nazwać- raczej jedną wielką ropiejącą breją). Lekarz i pielęgniarka stracili w tym momencie panowanie i naskoczyli na kobitę, że jak mogła dopuścić do takiego stanu. Odpowiedź pacjentki zamieniła na chwilę lekarza i pielęgniarkę w dwa posągi:
- Przeszło tydzień temu poszłam z tym kleszczem do przychodni, bo sama nie potrafiłam go usunąć. Ale pani doktor w przychodni nawrzeszczała na mnie, że z kleszczem do niej przychodzę, bo z kleszczem to trzeba do weterynarza(!). No ale ja się wstydziłam do niego iść...

Pani doktor w przychodni mogła zwyczajnie bez robienia scen poprosić pielęgniarkę o usunięcie kleszcza. Finalnie wyszło drożej - trzeba było pachę pokroić, oczyścić, założyć sączek, podać serię antybiotyku + wypłacić kobitce L4 za kilkutygodniową niezdolność do pracy. Lekarz z SOR-u musiał być bardzo uparty i wściekły, bo pani doktor zniknęła z przychodni jak kamfora.

mała wieś na Śląsku

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 999 (1023)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…