Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19563

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nienawidzę sytuacji, w której, będąc z psem na spacerze, prowadząc go na krótkiej smyczy, podbiega do nas puszczony luzem chomik (czyt. mały pies), a za nim jego właściciel z krzykiem, żeby zabrać "to wielkie bydlę" od jego piesiunieczka. Zawsze wtedy informuję, że pies ma być na smyczy, a nie latać luzem i zaczepiać inne (jakby nie zaczepiał nie zwróciłabym uwagi na to, czy biega luzem czy nie). Zazwyczaj reakcją jest wielki foch i wzięcie chomika na ręce.

Dziś było podobnie. Idę sobie z Dastym na spacer, jednocześnie ćwicząc z nim komendy, gdy nagle podbiega do nas mały stwór (taki sam jak w "Legalnej blondynce") i coś tam poszczekuje na mojego. Dast niewiele sobie z tego robił, usiadł, patrzył i zastanawiał się co to u diabła jest i dlaczego szczeka. Po chwili, gdy stworek dalej jazgotał, postanowił, że też szczeknie, a co, nie będzie gorszy. Malca na chwilę sparaliżowało i z piskiem zaczął uciekać. Śledząc go wzrokiem zobaczyłam właścicielkę psiaka, lat koło 50, która radośnie paliła papieroska i nadawała przez komórkę w ogóle nie zwracając uwagi na to, co się dzieje.

Chomiczek zamiast polecieć do pani, ominął ją i leciał w kierunku ulicy. Ta się ocknęła i zaczęła go wołać, lecz bez efektu. Psiak wpadł prosto pod samochód. Babeczka zanim pobiegła do auta zdążyła jeszcze wykrzyczeć:
- Zabiłaś mi psa ty s*ko, kto ci ku*wa pozwolił wejść do MOJEGO parku z tym bydlęciem, zapłacisz mi za to!

Jak już cała sytuacja dotarła do mnie, postanowiłam, że podejdę zobaczyć co tam dokładnie się stało, a przy okazji zobaczę jak się akcja rozwinie. Z malucha niestety została mokra plama, ale właścicielki to raczej nie obeszło, gdyż zajęta była wyzywaniem kierowcy, że zabij jej psa i ma zapłacić za nowego (dokładnie tak powiedziała). Kierowca oczywiście w śmiech, powiedział, że jak nie umiała utrzymać psa, to nie jego wina i dzwoni po Straż Miejską.

Jak przyjechali to dopiero jej odbiło, zaczęła wrzeszczeć, że:
1) Mój pies zaatakował jej pieseczka i to moja wina - nie dali wiary, zwłaszcza że Dasty siedział przy mojej nodze i uważnie jej słuchał, poza tym zrobiło się małe zbiegowisko i każdy potwierdził, że to mały zaczepiał.
2) Jakim prawem przebywałam z moim "psim mordercą" w JEJ parku - tutaj nastąpiła salwa śmiechu i informacja, ze park należy do miasta i wszystkich ludzi.

Jak już mnie nie udało się pogrążyć przyszła pora na kierowcę:
1) Jechał jak wariat - droga z 2 ogranicznikami prędkości, Pan minął pierwszy dość wysoki, więc mógł jechać max 20km/h.
2) On wiedział, że jej piesek kosztował 5 TYSIĘCY i zrobił to specjalnie - wielkie oczy u nas wszystkich.

Jak już zabrakło jej argumentów uspokoiła się i wtedy jeden ze Strażników poinformował, że otrzymuje mandat w wysokości 500zł za puszczanie psa luzem, stwarzanie zagrożenia i coś tam jeszcze, już nie pamiętam.

O dziwo przyjęła to spokojnie i chyba w końcu dotarło do niej, że pies nie żyje, bo się rozpłakała, że to piesek córci i jak ona jej to powie. SM na to, że psa trzeba trzymać na smyczy, to wtedy nie będzie problemu, albo nauczyć go przywołania.
Ja doszłam do wniosku, że widziałam i słyszałam już dość i poszłam z Dastym pobiegać po lesie, który znajduje się niedaleko od parku.

P.S
Ludzie, jak macie małe psy i już koniecznie musicie je puścić w parku luzem, to chociaż nauczcie je komendy przywołującej, oszczędzi wam wiele problemów.

park

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 547 (643)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…