Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#19695

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielny sprzedawca.

Wybrałam się do sklepu znanej sieci (z nazwiskiem równie znanego doktora na H w nazwie) w celu zakupienia jakiegoś nowego ciuszka - ot, babska potrzeba.
Wpadły mi w oko spodnie, szukam rozmiaru. Brak. Namierzyłam sprzedawcę, zapytałam o rozmiar - on sprawdzi w magazynie. Zatem czekam. Minuta, dwie, pięć. Z nudów kręcę się po takiej części sklepu, żeby mieć na oku drzwi, w których zniknął sprzedawca, i przeglądam sobie, co tam jeszcze ciekawego wisi. Po jakimś czasie widzę, że niedaleko mnie pojawił się ochroniarz i chyba mnie obserwuje. Zignorowałam. Mijają kolejne minuty, sprzedawca przepadł w czeluściach magazynu chyba, a ochroniarz coraz pilniej mnie obserwuje. Trwaliśmy sobie w tej niemej grze z ochroniarzem dłuższą chwilę, a ponieważ ciągle go ignorowałam, przeszedł do ofensywy:

[Ochroniarz] Co, ciężko się zdecydować?
[Ja, ironicznie] Nie, z nudów przeglądam, bo czekam, aż ten miły pan znajdzie mi rozmiar spodni, o które prosiłam dobrych kilka minut temu (wskazałam na drzwi magazynu).

Ochroniarz najpierw zrobił karpia, a potem jednym susem dopadł do drzwi magazynu. Po chwili wyszedł, a za nim wychylił się wystraszony sprzedawca, który wybąkał pod nosem, że rozmiaru nie znalazł. Podziękowałam sucho za informację i wyszłam, nie zatrzymując się już przy żadnym wieszaku.

Bycie obserwowaną jako potencjalna złodziejka nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy podczas zakupów. Do tamtego sklepu zaglądam już rzadko. A sprzedawca albo dostał amnezji, albo korzystając z zaplecza robił sobie herbatę... Straciłam kwadrans i dobre samopoczucie, chociaż z drugiej strony rozumiem zachowanie ochroniarza.

sklep odzieżowy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 71 (161)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…