zarchiwizowany
Skomentuj
(5)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Piekielny sprzedawca.
Wybrałam się do sklepu znanej sieci (z nazwiskiem równie znanego doktora na H w nazwie) w celu zakupienia jakiegoś nowego ciuszka - ot, babska potrzeba.
Wpadły mi w oko spodnie, szukam rozmiaru. Brak. Namierzyłam sprzedawcę, zapytałam o rozmiar - on sprawdzi w magazynie. Zatem czekam. Minuta, dwie, pięć. Z nudów kręcę się po takiej części sklepu, żeby mieć na oku drzwi, w których zniknął sprzedawca, i przeglądam sobie, co tam jeszcze ciekawego wisi. Po jakimś czasie widzę, że niedaleko mnie pojawił się ochroniarz i chyba mnie obserwuje. Zignorowałam. Mijają kolejne minuty, sprzedawca przepadł w czeluściach magazynu chyba, a ochroniarz coraz pilniej mnie obserwuje. Trwaliśmy sobie w tej niemej grze z ochroniarzem dłuższą chwilę, a ponieważ ciągle go ignorowałam, przeszedł do ofensywy:
[Ochroniarz] Co, ciężko się zdecydować?
[Ja, ironicznie] Nie, z nudów przeglądam, bo czekam, aż ten miły pan znajdzie mi rozmiar spodni, o które prosiłam dobrych kilka minut temu (wskazałam na drzwi magazynu).
Ochroniarz najpierw zrobił karpia, a potem jednym susem dopadł do drzwi magazynu. Po chwili wyszedł, a za nim wychylił się wystraszony sprzedawca, który wybąkał pod nosem, że rozmiaru nie znalazł. Podziękowałam sucho za informację i wyszłam, nie zatrzymując się już przy żadnym wieszaku.
Bycie obserwowaną jako potencjalna złodziejka nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy podczas zakupów. Do tamtego sklepu zaglądam już rzadko. A sprzedawca albo dostał amnezji, albo korzystając z zaplecza robił sobie herbatę... Straciłam kwadrans i dobre samopoczucie, chociaż z drugiej strony rozumiem zachowanie ochroniarza.
Wybrałam się do sklepu znanej sieci (z nazwiskiem równie znanego doktora na H w nazwie) w celu zakupienia jakiegoś nowego ciuszka - ot, babska potrzeba.
Wpadły mi w oko spodnie, szukam rozmiaru. Brak. Namierzyłam sprzedawcę, zapytałam o rozmiar - on sprawdzi w magazynie. Zatem czekam. Minuta, dwie, pięć. Z nudów kręcę się po takiej części sklepu, żeby mieć na oku drzwi, w których zniknął sprzedawca, i przeglądam sobie, co tam jeszcze ciekawego wisi. Po jakimś czasie widzę, że niedaleko mnie pojawił się ochroniarz i chyba mnie obserwuje. Zignorowałam. Mijają kolejne minuty, sprzedawca przepadł w czeluściach magazynu chyba, a ochroniarz coraz pilniej mnie obserwuje. Trwaliśmy sobie w tej niemej grze z ochroniarzem dłuższą chwilę, a ponieważ ciągle go ignorowałam, przeszedł do ofensywy:
[Ochroniarz] Co, ciężko się zdecydować?
[Ja, ironicznie] Nie, z nudów przeglądam, bo czekam, aż ten miły pan znajdzie mi rozmiar spodni, o które prosiłam dobrych kilka minut temu (wskazałam na drzwi magazynu).
Ochroniarz najpierw zrobił karpia, a potem jednym susem dopadł do drzwi magazynu. Po chwili wyszedł, a za nim wychylił się wystraszony sprzedawca, który wybąkał pod nosem, że rozmiaru nie znalazł. Podziękowałam sucho za informację i wyszłam, nie zatrzymując się już przy żadnym wieszaku.
Bycie obserwowaną jako potencjalna złodziejka nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy podczas zakupów. Do tamtego sklepu zaglądam już rzadko. A sprzedawca albo dostał amnezji, albo korzystając z zaplecza robił sobie herbatę... Straciłam kwadrans i dobre samopoczucie, chociaż z drugiej strony rozumiem zachowanie ochroniarza.
sklep odzieżowy
Ocena:
71
(161)
Komentarze