Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

marjoanna

Zamieszcza historie od: 28 września 2011 - 12:08
Ostatnio: 22 sierpnia 2012 - 15:43
  • Historii na głównej: 11 z 40
  • Punktów za historie: 9591
  • Komentarzy: 191
  • Punktów za komentarze: 974
 
zarchiwizowany

#37925

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jedziemy sobie z lubym drogą krajową, jak wiadomo, co chwila tereny zabudowane i suszarki. Nagle przez CB radio słyszymy tekst:

- Peżot, k**wa, na ch*j ci ta antena, jak i tak jedziesz przepisowo?!

Tekst niechybnie do nas. Droga pustawa, przed nami nic, z naprzeciwka sporadycznie, za nami auto. Autor peanu, mimo że krótko po jego wygłoszeniu zwolniliśmy do 35-40 km/h, trzyma się nam na zderzaku, by w razie czego być zasłoniętym od pomiaru. Możliwości wyprzedzenia ma mnóstwo, ale jakoś nie korzysta. Cóż, amator jazdy "na zajączka", tylko bezczelny w dodatku.

Pozdrawiamy pana. Na ch*j panu ta antena, skoro skorzystał pan z niej tylko po to, by przesłać nam uroczą wiadomość, a nie wyprzedzić i jechać wedle własnej woli, zamiast wlec się za nami, dopóki nie odnaleźliśmy właściwego skrętu do celu naszej wyprawy? Za dużo punktów?:)

cb radio

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (219)
zarchiwizowany

#37525

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako doktorantka chodzę na wydział również w wakacje - a to praca od studenta do odebrania będzie, a to z biblioteki trzeba skorzystać.

Skręcam ostatnio w furtkę prowadzącą do budynku i moim oczom ukazuje się malowniczy widok: oświetlona letnim słońcem fasada zabytkowego budynku mojego wydziału, wypieszczona, obsadzona kwieciem, z tabliczkami informacyjnymi stylizowanymi na stare, by nie psuć wizerunku... i pani recepcjonistko-sprzątaczka (PRS) stojąca sobie na schodach głównych, obok niej nieodłączny mop na kiju (sądząc po stanie jego zabrudzenia, ma już wartość sentymentalną) suszący się na poręczy (sic!), w ustach PRS papieros, a nad jej głową, niczym aureola, znak zakazu palenia.

[Ja] - Dzień dobry! A ładnie to taki przykład studentom dawać? :)
[PRS] - Przecież nikogo nie ma...
Nie pozostało nic innego jak powtórzyć za klasykiem kabaretu - Ja jestem!

Może mi się wydaje, ale chyba nie po to konserwator zabytków podpisuje wszystkie decyzje dotyczące renowacji, nie po to zakazuje się plakatowania obiektu i palenia przy wejściu głównym, żeby załoga sprzątająca suszyła sobie tam mopy i urządzała break'i... Nie raz i nie dwa (w ciągu roku akademickiego) na poręczy suszyła się również szmata do podłogi, której użycia nie powstydziłby się Bareja. Zanim powieszono tabliczkę z zakazem palenia, na schodach zasłonę dymną tworzyli studenci i bardzo się cieszyłam, kiedy im tego zabroniono, bo wchodzenie na uczelnię na wdechu branym w połowie alejki do przyjemnych nie należało. Załoga jednak jest ponad to. I, na bóstwa wydziału, w środku sezonu turystycznego, prezentuje się wraz ze sprzętem amatorom fotografii architektonicznej!

uczelnia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (35)
zarchiwizowany

#37258

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Serdecznie dziękujemy "wujkowi", który podczas naszego ślubu łaził ze swoją prywatną kamerką wokół nas i księży w odległości metra, przeszkadzając nam i włażąc naszemu fotografowi co chwila w kadr.
Dziękujemy za uniemożliwienie nam skoncentrowania się na ceremonii i spieprzenie najważniejszych chwil tego dnia.

Proszę nie liczyć na zdjęcia ze ślubu. W końcu ma już "wujek" najlepsze ujęcia z pierwszego planu.

Pozostaje nam mieć nadzieję, że jakieś zdjęcia bez "wujka" w tle nasz fotograf jednak wyczaruje...

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (40)
zarchiwizowany

#36478

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z serii "Ułożę ci życie".

1. Koleżanka, szczęśliwa mężatka od około roku i odwieczna miłośniczka a jednocześnie zapalony fotograf zwierząt, wstawia na portal społecznościowy zdjęcie kotka, z podpisem mniej więcej "Kolejny uroczy stwór, jakiego spotkałam na swojej drodze i mogłabym wziąć do domu:)". Komentarz jej znajomej: "Teraz to czas na dzieci, a nie koty". Bez uśmieszku. Nie żartem.

2. Wizyta rodziców lubego i rodziny z małym dzieckiem u mnie i lubego (jesteśmy właśnie przed ślubem). Dziecko wymyśla sobie, że będzie tupać. Głośno. Ponieważ mieszkamy w bloku, a rodzice nie reagują, sama zwracam uwagę dziecku:
- Nie tup, bo pan z dołu przyjdzie i będzie zły!
Na co odzywa się teść:
- Niech się sąsiedzi przyzwyczajają...
No tak, bo przecież w ciążę zachodzi się zaraz po założeniu obrączki. Przyznam, że wtedy nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Teść za to zarobił porządnego kuksańca od teściowej, która (Alleluja!) wyznaje politykę niewtrącania się.

3. Zanim podjęliśmy decyzję o ślubie, każda rodzinna rozmowa zaczynała się od pytania o nasze plany małżeńskie.
Wkurzeni, zaczęliśmy odpowiadać:
- Jeszcze nie, bo właśnie zmieniamy wyznanie na Kościół Latającego Potwora Spaghetti.
- Jak tylko X dostanie rozwód. (w miejscu X imię partnera/moje w zależności od tego, u której rodziny byliśmy)
- Właśnie, a co robicie teraz w sobotę?
Rozkosznie bywało.

4. Podsumowanie pytań rodzinnych dokonane przez znajomą:
I Kiedy będziesz mieć chłopaka/dziewczynę?
II Kiedy ślub?
III Kiedy dziecko?
IV Kiedy drugie?
V (Jeśli oboje tej samej płci) Kiedy chłopiec/dziewczynka?
VI Kiedy rozwód?
VII Kiedy sobie kogoś znajdziesz?
...

Jestem w szczęśliwej luce między II i III bez pytań, bo data ślubu ustalona, a o dzieci jeszcze pytać nie wypada. Ale wkrótce się zacznie. Macie jakieś pomysły? :)

rodzina i przyjaciele królika

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (149)

#34273

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nieszczęście w szczęściu, że mam mieszkanie w tzw. wspólnocie mieszkaniowej. Jeżeli obrady demokratycznego rządu wyglądają jak nasze zebrania, to błagam, wróćmy do monarchii albo nawet utwórzmy dyktaturę!

Słowo wyjaśnienia: w obręb wspólnoty wchodzą budynki A i B, połączone z sobą jakby "tyłami" (jako przód rozumiem ten bok domu, w którym są drzwi wejściowe), oraz budynek C, oddzielony od B o kilkadziesiąt metrów. Pomiędzy budynkami B i C rozpościera się szeroki chodnik betonowy, pod którym znajduje się zamykany na bramę z pilotem garaż podziemny - miejsca parkingowe. Udziałowcem we wspólnocie zostaje się po zakupie mieszkania lub miejsca parkingowego w garażu (jest sporo osób z sąsiednich bloków, które mają tylko wykupione miejscówki). Zarządca budynków ma obowiązek wysłuchać uwag wszystkich udziałowców.

Na zebraniu wspólnoty przedstawiana jest propozycja składników czynszu na przyszły rok. Pani "Dlaczego Tak Drogo" pyta, czemu pozycja "utrzymanie okolic zielonych" wynosi aż 8 zł od mieszkańca. Zarządca tłumaczy, że w tej pozycji zawiera się zarówno utrzymanie zieleni, zakup kwiatów na rabaty, podlewanie trawy podczas upałów, jak i odśnieżanie, zakup i sypanie piasku oraz odkuwanie lodu na alejkach zimą. Pani w krzyk, że przecież tej zimy nie było dużo śniegu, więc po co? Zarządca ponownie tłumaczy, że to opłata za gotowość do pracy, a nie cena wg warunków atmosferycznych. Pani siada mamrocząc pod nosem coś o zawyżaniu kosztów.

Na zebraniu wspólnoty przedstawiany jest bilans roczny. Pan "Na Nic Się Nie Zgadzam" pyta, dlaczego tylko właściciele miejsc parkingowych ponoszą koszty energii elektrycznej w garażu, skoro koszty oświetlenia klatek schodowych są liczone na wszystkich właścicieli mieszkań i on też to płaci (ma mieszkanie i garaż, więc jest podwójnym właścicielem). Zarządca tłumaczy cierpliwie, że częścią wspólną jest tylko powierzchnia nad garażem i że z samego pomieszczenia korzystają wyłącznie właściciele, którzy mają piloty do bramy, bo inni zwyczajnie nie mogą się tam dostać, podobnie jak do prywatnych mieszkań. Tłumaczenie nie spotyka się ze zrozumieniem. Wstaje sąsiad i mówi:
- Panie, pan mieszkasz pod piątką, tak? Ja pod ósemką. Będziesz pan płacił rachunki za moje mieszkanie? To ja zapłacę za garaż!

Na zebraniu wspólnoty przedstawiany jest plan wykorzystania zgromadzonych środków na niezbędne remonty (tzw. fundusz remontowy). Plan przedstawiony w punktach zakolejkowanych wg pilności. Na pierwszym miejscu strop garażowy, czyli jednocześnie betonowy chodnik. Zarządca z inspektorem budowlanym przedstawiają sytuację wspomnianego już garażu podziemnego, do którego przecieka deszczówka przez pęknięcia w betonie, co skutkuje już niebezpiecznymi zwarciami oraz może doprowadzić do zawalenia się stropu (a jednocześnie chodnika) w najbliższej przyszłości.

Pani "Ja Chcę Ładnie" z klatki A przerywa wywód i żąda przeniesienia punktu "Malowanie klatek schodowych" na pierwsze miejsce, bo jej się nieprzyjemnie wchodzi do własnego mieszkania, natomiast strop=chodnik między blokami B i C jej nie obchodzi, bo ona z tego nie korzysta, a garażu nie ma. Zarządca tłumaczy, że w zeszłym roku remontowany był dach nad budynkiem A, z którego też nie korzysta część mieszkańców, teraz czas na inne pilne sprawy, a chodnik, który może się zawalić przy wejściu do klatek B i C, jest ważniejszy niż pomalowanie klatek. Pani obrażona siada, nie przyjmując do wiadomości, że ma mieszkanie we wspólnocie i nie wszystkie fundusze zostaną wykorzystane wyłącznie na jej klatkę.

Współczuję zarządcy. Na najbliższym spotkaniu muszę go zapytać jakie leki bierze, bo podziwiam jego opanowanie.

wspólnota mieszkaniowa

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 477 (533)
zarchiwizowany

#34255

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zepsuł mi się telefon. Zaniosłam do punktu, wzięli na serwis, kazali czekać na sms z informacją, kiedy będzie do odbioru. Poprosiłam, by przysłali powiadomienie na mój numer telefonu, bo uszkodzony aparat (czyli umowa niezbędna przy reklamacji) zarejestrowany został na moją mamę (tak jakoś wyszło, że ja wtedy potrzebowałam nowego, a jej kończyła się umowa). Ok, ok, oni sobie zapiszą mój drugi numer (nota bene w tej samej sieci). Po tygodniu dostaję sms od mamy, o treści "telefon XX jest do odbioru w punkcie XY" i drugi sms - hej, przysłali mi to przed chwilą.
Poszłam, odebrałam sprzęt, przy okazji zwróciłam uwagę że mimo próśb nie przysłali powiadomienia na właściwy numer, sprawdzili przy mnie system - mają zapisany numer kontaktowy, ale on jest jako drugi, dlatego powiadomienie poszło na pierwszy, bla bla bla. przeprosili.

Telefon po niemal roku zepsuł się po raz drugi (ach, ta nowoczesna technologia...). Zaniosłam do tego samego punktu (najbliżej mam, nie będę biegać przez pół miasta), lecz pomna ostatnich wydarzeń przypomniałam obsłudze o numerze kontaktowym, pamiętali, zapewnili że mają, że jest tym razem wpisany jako pierwszy i nawet sami mi go podali, żeby nie było wątpliwości że to ten. Po tygodniu dostaję sms od mamy "telefon XX jest do odbioru w punkcie XY" i "mówiłaś, że podałaś im swój numer".
Jako że akurat czasu nie miałam zbytnio, a i liczyłam, że się zreflektują jeszcze, tydzień od smsa minął. Kolejna wiadomość od... mamy, a jakże. "przypominamy - proszę odebrać telefon XX z salonu XY". Poszłam, odebrałam, powiedziałam o powiadomieniach. Pan z obsługi rozłożył ręce, że ma wszystko wpisane, ale "system" tak wysyła. Przeprosił.

Jak zwykle wszystkiemu winien system...

T-elefonia komórkowa

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (29)
zarchiwizowany

#34258

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Człowiek, który projektował windę w moim bloku, musiał być psychopatą podobnym do architekta z filmu "Cube". Z tą subtelną różnicą, że winda nie atakuje laserami i ostrzami, a powoli wykańcza psychicznie co bardziej inteligentnych mieszkańców bloku.

Na wszystkich piętrach, z wyjątkiem końcowych, drzwi windy wyposażone są w dwa przyciski ze strzałkami w górę i w dół. Logiczne jest, że kiedy człowiek np. chce zjechać ze swojego piętra na parter lub do garażu, wciska przycisk "w dół" niezależnie od tego czy winda znajduje się aktualnie powyżej, czy poniżej jego piętra. Myślenie logiczne zostało jednak wyparte przez przekonanie ludowe, że jeśli znajdujemy się na piętrze czwartym i chcemy jechać na parter, a winda stoi na drugim, to wciskamy przycisk "w górę".

Inne przekonanie ludowe świadczy, że winda przyjedzie do nas szybciej, jeśli wciśniemy oba przyciski. Zawsze możemy wtedy poutyskiwać na to jaka ona głupia, bo wiezie sąsiada do góry, a zatrzymuje się na naszym piętrze! W końcu winda ma przewidywać nasze zamiary.

Urokliwe jest też zwiedzanie wszystkich pięter po kolei, kiedy wejdzie się do windy zaraz po tym, jak wyskoczy z niej grupka małolatów, którzy powciskali wszystkie przyciski. Tak, winda nie ma innej opcji zresetowania raz wybranego piętra niż wjechanie na to piętro.

Piekielnie robi się w godzinach szczytu, kiedy wielu mieszkańców wychodzi do pracy. Winda jeździ jak oszalała w tę i z powrotem, z tego jak szacuję połowa to "puste przeloty" po osobnikach wciskających oba przyciski. Kupię sobie koszulkę "całe życie z wariatami" i zacznę korzystać ze schodów rozwalając rzepki do końca. Myślę też nad kartką z instrukcją obsługi windy, którą można by powiesić w środku, ale jak zaczynam taką pisać, to wyrazy same robią się coraz bardziej dosadne i przestaję.

projekt windy

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 31 (163)

#30095

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Marnotrawienie zasobów ludzkich, lekcja trzecia.

Istnieje przekonanie, że jak praktykanta nie ma w redakcji, to nic nie robi i nic mu się nie należy. Jakkolwiek oczywista jest fizyczna obecność przy kompletowaniu wysyłek, tak niezrozumiałym dla mnie pozostanie wymaganie, by jechać z przesiadkami na obrzeża miasta do siedziby redakcji, aby na własnym, przywiezionym z domu laptopie pisać artykuł czy wyszukiwać informacje w necie. Dużo czasu zajęło mi tłumaczenie, że półtorej godziny zmarnowane na dojazdy mogę poświęcić pracy w domu, że jestem online i że nie będę wówczas opiekunce zabierać połowy biurka (bo własnego miejsca do pracy nie miałam). Mimo to na zakończenie praktyk zaproponowano mi obniżenie kwoty i tak marnego już wynagrodzenia, bo "inni przyjeżdżali codziennie".
[Ja] A mieli te same zadania?
[Opiekunka] No tak...
[Ja] No to zrobiłam to samo co oni, w dodatku nie zajmowałam miejsca.
[Op] ...

Koniec końców, dostałam pełną kwotę.

Trzecie przykazanie praktykanta: Na praktyki przyjeżdżaj codziennie, korzystaj z kącika kawowego, toalety, wyjść na papierosa, pogaduszek z innymi, a pracę wykonuj powoli i z namaszczeniem. Nikt nie doceni, że zrobisz tekst szybciej, lepiej i bez błędów, bo w domu masz lepsze warunki do pracy.

agencja reklamowa - redakcja

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 410 (502)
zarchiwizowany

#30092

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Marnotrawienie zasobów ludzkich, lekcja pierwsza.

Zachciało mi się praktyk w agencji reklamowej. Jednym z moich zadań było wyszukiwanie imprez tematycznych, jakie odbędą się w nadchodzącym miesiącu w kilkunastu wskazanych miejscowościach z całego kraju. Miasteczka mniejsze i większe, ale trafiło się jedno, które ciężko było znaleźć nawet na Google Maps, o jakiejś stronie www gminy nie wspominając a jej największą atrakcją jest prawdopodobnie kłótnia sołtysa z żoną. Pytam zatem swojej opiekunki praktyk, czy to na pewno o tę miejscowość chodzi, bo jest malutka w porównaniu do reszty, może zaistniała tu jakaś literówka (a różnica jak między Lubinem i Lublinem dla przykładu). Opiekunka sprawdziła(!), potwierdziła błąd, podziękowała za czujność i kazała zrobić listę imprez dla większej miejscowości. Zrobiłam, przesłałam. Na drugi dzień e-mail:
"Wiesz, bo ja jednak pytałam naczelnej, to ma być ta mniejsza miejscowość, zrób listę dla niej".
Pierwsze przykazanie praktykanta: nie próbuj się wykazać myśleniem, bo dostaniesz dwa razy więcej roboty.

agencja reklamowa

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (32)
zarchiwizowany

#30094

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Marnotrawienie zasobów ludzkich, lekcja druga.

Każda szanująca się gazeta posiada nr ISBN, a to zobowiązuje redakcję do przesyłania określonej liczby egzemplarzy do najważniejszych bibliotek w kraju. Jako praktykantka otrzymałam zadanie, by przygotować gazety do wysyłki. Ponieważ był to jeden tytuł w 7 czy 9 wersjach regionalnych, opiekunka poleciła zebrać po egzemplarzu każdego rodzaju. Dwie godziny w magazynie na szukaniu wszystkich wersji, godzina kompletowania zestawów i adresowanie kopert do bibliotek. W międzyczasie okazało się, że jednej wersji brakuje, bo cały nakład pojechał już w trasę, więc kopert nie można zakleić, tylko trzeba poczekać, aż przyślą brakujące egzemplarze. Ok.
Po dwóch dniach e-mail od opiekunki:
"Wiesz, jednak nie będziemy wysyłać wszystkich wersji, tylko tę jedną główną. Przyjedziesz powyciągać te niepotrzebne gazety i zakleić koperty?"
Drugie przykazanie praktykanta: Powierzonej ci pracy nie wykonuj bezzwłocznie, bo po upływie doby zmieni się jej koncepcja.

agencja reklamowa - redakcja

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (31)