Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19720

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję jako ochrona.*
Moim obiektem jest niewielki market spożywczy.
Plagą i udręką moją są ludzie szwendający się po sklepie nie biorąc koszyka i ładując wszystko do własnych nieprzeźroczystych toreb. Każdą taką osobę mogę albo prosić o okazanie CAŁEJ zawartości torby po zakupie albo łazić za nią przez cały czas patrząc co do torby wkłada, a co z niej wyjmuje przy kasie. Przy 1-2 osobach to nie problem, ale zwykle są to całe naloty.

Ostatnio taki nalot przeżyłem, więc za zgodą kierownictwa zwracałem klientom przy wejściu uwaga na brak "zakuponosidła". Jeśli ktoś się upierał od razu ostrzegałem, że musi się przygotować na to, że po odejściu od kasy będę musiał przeszukać jej/jego torbę. Zazwyczaj skutkowało.

Przychodzi elegancko ubrany pan z dużą torbą, oczywiście "koszyka niet". No to dawaj, gadka ta samo co przez ostatnią godzinę. Facet spojrzał na mnie jak na idiotę popukał się w czoło i stwierdził, że nie ma czasu. Nie chodziłem za nim z powodu nawału klientów, jednak gdy stanął w kolejce grzecznie czekałem, aż zapłaci i jak zawsze "DD-POO" (Dzień Dobry, Proszę O Okazanie...). Facet w śmiech i oznajmił, ze pokazywać nie będzie. Uprzedziłem, więc, że skoro tak to mam prawo zatrzymać go do przyjazdu policji, ponieważ jest podejrzany o kradzież. Zmiękł, pokazał paragon i otworzył torbę. Nie uwierzyłem. Na paragonie chleb, jakieś batony i Frugo, a w torbie pełno drogich kaw. Zarzekał się, że to z innego sklepu, ale nie miał paragonu, więc zabrałem go na monitoring do biura i studiuję nagranie od momentu jego wejścia. Nagle łup, widać pakuje kawy (swoją drogą niezły miał tupet, skoro zapowiedziałem mu, że będę go sprawdzał).

Nie było wyboru, wołam kierowniczkę i dzwonię na policję. Facet oczywiście nie chciał się zgodzić, ale "Dura lex, sed lex". Cały czas w głowie miałem jedna myśl: "SKĄD JA GO KERWA ZNAM?!".
Przyjechał patrol, obejrzeli nagranie, towar, facet próbował nawet oskarżyć mnie, że rzekomo użyłem siły, ale dowodów brak, na dodatek kierowniczka potwierdziła moje zaprzeczenie. Tu facet rzucił bardzo charakterystycznym zwrotem, a na mnie spadło objawienie "skądznajomości". Gdy go wyprowadzano powiedziałem:
-Do widzenia PANIE PROFESORZE.

Tak, złodziejem okazał się mój (były na szczęście już) wykładowca, który z powodu osobistej urazy do mnie, nieskutecznie próbował mnie usadzić z jednego przedmiotu. O dziwo najwyraźniej mnie nie poznał.

*Dzięki dla Luksik′a85 za podpowiedź co do "mojego" przyimka.

Ochrona

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 631 (667)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…