Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19739

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niespodzianka: w skrzynce list zaadresowany do osoby, o której nigdy w życiu nie słyszałam i w dodatku na nieistniejący adres (numer budynku był za wysoki, na naszej ulicy po prostu takiego nie ma). Pismo było urzędowe i wyglądało na dość ważne, więc list w łapę i idziemy na pocztę.
Na poczcie nr 1 pani w okienku mówi, że takie rzeczy to nie u nich, a na poczcie się załatwia.
Ja - A co to niby jest?! Gazownia?
Ona - To jest proszĘ paniĄ nie poczta, tylko placówka pocztowa - odrzekła z dumą.

Z systemem walczyć nie będę, idę gdzie indziej. Emerytem nie jestem, na nadmiar czasu nie narzekam, ale może adresatka mieszkająca w nieistniejącym bloku będzie mi za to wdzięczna.

Pani w okienku tym razem list przyjęła, zanotowała w jakimś magicznym segregatorze na przenajświętsze świstki moje zeznania, że takiej a takiej pani nie znam, w życiu nie widziałam ani też nie widziałam bloku nr 86, bo się u nas numery kończą na 60, ani też, że w bloku 36 taka pani nie mieszka (sprawdziłam, czy ktoś przypadkiem nie zrobił ósemki z trójki) i że w ogóle nie ma, nie istnieje i żeby coś z tym zrobili.

Po 3 dniach niespodzianka - ten sam list znów w mojej skrzynce.

Najwyraźniej jeśli ktoś chce, by list wrócił do nadawcy trzeba kupić nową kopertę, przepisać na niej adres nadawcy jako adres odbiorcy, wpakować do niej list, nakleić nowy znaczek i z naiwną nadzieją wrzucić do skrzynki. Inaczej nie bangla.

poczta

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 363 (439)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…