Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#19778

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tym razem o szanownym Wielmoznym Panie Ksieze Proboszczu i jego dobrodusznosci i milosci do wiernych owieczek.

W naszej parafii nikt nie lubil tego starego gbura, ktory pewnie po godzinach miala ambicje startowac do ksiego Guinessa z wpisem ‘ilu setkom parafian mozna zrobic przykrosc w przeciagu jednej mszy’. WPKP pyszczyl, komentowal i wymagania mial z kosmosu – nic dziwnego ze nikt nie chcial miec z nim nic wspolnego.

Opowiesc wlasciwa:

Jakis czas temu zostalam poproszona na matke chrzestna z czego bardzo sie ucieszylam. Czas nadszedl na spowiedz i podsteplowanie odpowiedniej karteczki, wiec oczywiscie ladnie poszlam do kosciolka i ustawilam sie jak najdalej od konfesonalu WPKP. Stoje sobie grzecznie a tu nagle cap za reke – WPKP mnie zlapal i z autorytarnym ‘ty i kolejka za toba idziecie do mnie’ zaciagnal mnie i kilka osob za mna do jego konfesjonalu.

No moze nie taki diabel straszny, w koncu nie za wiele nagrzeszylam, moze kilka razy sie spoznilam na lekcje, moze kilka razy nie odmowilam pacierza itp. Ale na fajerweki nie trzeba bylo dlugo czekac:

WPKP – to ile razy nie odmowilas pacierza????!!!
Ja – eee... nie pamietam, chyba kilka razy rano, bo...
WPKP – ty niepowazna dziewczyno, modlic sie nie potrafisz, liczyc nie potrafisz, do czego ty sie nadajesz???!!!!
Ja - ...wtf...?
WPKP – jestes niepowazna, nie masz uszanowania dla Boga, dla tradycji, co ty sobie wyobrazasz ze ci o tak rozgrzeszenie dam????!!! Ty sobie zdajesz sprawe CO ZROBILAS???? Jak ty mozesz w lustro patrzec wiedzac ze nie zmowilas pacierza????
Ja- (juz przez lzy).... ale...
WPKP – ja juz sobie z twoja matka porozmawiam, bezboznico jedna...

Reszta potoczyla sie jak w grze w pin-ball: nie czekajac na rozgrzeszenie rozplakana i ledwo-widzaca zerwalam sie z klecznika, karteczka mi upadla pod klecznik, raptownie wstajac zachwialam sie i wpadlam z impetem na osobe za mna, osoba za mna odepchnela mnie dalej, zaczelam biec przed siebie aby jak najszybciej sie stamtad wydostac i z pelna predkoscia dokonalam kolizji z przepieknym marmurowym filarem podtrzymujacym kosciol.

Bilans: spowiedz niedokonczona, karteczka zgubiona, siniak na czole co nie dal sie zadnym makijazem zamaskowac a opuchlizna po placzu zeszla dopiero drugiego dnia.

W sumie i tak mialam latwo bo kilka lat pozniej poszlam do spowiedzi do Karmelitow i tam mi dopiero dali popalic...!

kosciol w Lublinie

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (54)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…