Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20100

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowem wstępu, pracuję w dużym warsztacie samochodowym jako elektryk samochodowy. Klientów mamy sporo, z reguły są to proste operacje typu, zamontowanie nowego radia, głośników, wymiana silnika wycieraczek itp. Jednak pewnego dnia gdy siedziałem w czasie przerwy pijąc kawę w biurze weszła pani, pierwsze wrażenie zrobiła niezbyt miłe. Wywiązał się dialog.

[J] - Ja
[P] - Piekielna pani

[P] - Dzień dobry.
[J] - Dzień dobry.
[P] (po chwili czekania przed biurkiem, chwilowo nikogo nie było przy stanowisku) - Co to za brak szacunku do klienta ! Gdzie znajdę kogoś kto się k**** zainteresuje moim j**** problemem ?!
[J] - Proszę się uspokoić, mamy natłok klientów, zaraz ktoś podejdzie
[P] - Ja mam czekać ?! To ja jestem tu klientem i to ja od was mam wymagać nie wy ode mnie.

Niewzruszony postawą pani wstałem, wyrzuciłem kubek po kawie i wróciłem do swoich obowiązków. Nie minęło 10 minut jak na moje stanowisko podjechał nieboszczyk w postaci różowego VW Caddy, a z niego wysiadła owa pani z którą minąłem się w biurze. Już czułem, że to będzie nie zapomniany dzień.

[J] - W czym mogę pomóc?
[P] - To pan nie wie?!
[J] - Właśnie próbuje się dowiedzieć, jak mogę pani pomóc jeżeli nie zostałem zapoznany z usterką?
[P] - Pan powinien wiedzieć takie rzeczy. Ehh... Takich baranów niewyedukowanych zatrudniają do serwisu...
[J] - Proszę sobie nie pozwalać. Ostatni raz pytam o co chodzi.
[P] - No ten, mąż kazał żebyście sprawdzili bo się.... (i tutaj zaczęło się 5 minutowe szukanie karteczki od męża w torebce)... no ten, wycieraczki się czasami nie włączają i radio charczy.
[J] - Oczywiście, zaraz zdiagnozuję problem proszę przejść do poczekalni, tam się pani może napić kawy, a ja w międzyczasie sprawdzę co się dzieje i podam wstępny kosztorys.

Ze strony pani padło parę wulgarnych określeń moich kwalifikacji, ale w końcu wyszła z warsztatu. Chciałem sprawdzić co się dzieje, jednak drzwi samochodu były zamknięte. Podszedłem do poczekalni w celu poproszenia pani o kluczyki.

[J] - Zostawiła pani zamknięte auto, mógłbym prosić kluczyki?
[P] - Cooooo? I jeszcze czego! Nie będę żadnemu obcemu kuta*owi dawała kluczyków, żeby mi auto opier***.
[J] - Muszę się dostać do auta choćby celem otworzenia maski czy sprawdzenia radia.
[P] - Żadnych kluczyków panu nie dam.

Przekazałem twierdzącą informację, że czekam na stanowisku, że ma przyjść i odjechać samochodem bo nie będę się w nią w ciuciubabkę bawił. Po chwili przychodzi owa dama z moim szefem, już od drzwi słyszę jak rzuca epitetami w moją stronę, podeszli do mnie, wyjaśniłem szefowi sytuację. Szef poinformował panią, że musi udostępnić kluczyki jeżeli chce żebym się zajął jej problemem lub ma odjechać ze stanowiska. Pani rzuciła torebką na mój stół warsztatowy mówiąc przy tym

[P] - Chce pan kluczyki, niech sobie pan je sam weźmie.

Pech chciał, że szanowna pani, rzucając tą torebkę zrzuciła ze stołu warsztatowego, interfejs diagnostyczny co za skutkowało rozlaniem się jego ekraniku. Oczywiście nie obyło się bez przyjazdu policji (pani nie chciała dobrowolnie zapłacić za naprawę a interfejs diagnostyczny jest urządzeniem wartym parę tys. zł).

Skończyło się tym, że Pani została bez działających wycieraczek, z charczącym radiem a oprócz tego z mandatem wysokości 200zł i 500zł rachunku za wymianę ekranu w interfejsie.

Oby nigdy więcej takich klientów.

Warsztat

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 853 (877)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…