Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20175

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kuriozalna sytuacja sprzed tygodnia.
Co ważne, na co dzień poruszam się wielkim, 5,5 metrowym, 5 litrowym, amerykańskim krążownikiem sprzed 25 lat wyposażonym w ogromne, stalowe chromowane, niezniszczalne zderzaki.

Jechałem sobie z Dziouchą. Czekam na wyjazd "z bocznej". Główna dwupasmowa, dwukierunkowa. Jadę w lewo, więc muszę przeciąć prawy pas jadących w przeciwnym kierunku, by wskoczyć na swój. Widzę, toczy się z daleka żółte Seicento, ale jest daleko. Wciskam gaz i chcę ruszać. Gdy tylko wysunąłem "dzioba" Seicento przyśpieszyło - wyraźnie (i słyszalnie), aby z piskiem opon zahamować przed "rufą" mojego pojazdu. Nic się nie stało, ale oczywiście pisk opon był. Nie zareagowałem, bo miałem miejsce i czas na manewr, a Seicento celowo spowodowało zagrożenie. Spokojnie ruszyłem w swoim kierunku, jednak w lusterku widzę, że Seicento zawróciło i zaczyna mnie gonić.

Dojeżdżamy do świateł - czerwone.
Z Seicento wysiada "łepek" i rzucając *urwami na lewo i prawo drze się do mnie przez szybę, że "spowodowałem wypadek i że mam mu oddać kasę za opony, bo musiał ostro hamować". Dziewczyna moja się przestraszyła, jednak ja najspokojniej w świecie siedzę sobie, nie zwracając uwagi na gościa. Ten się drze i szarpie za klamkę. W końcu zielone, więc spokojnie ruszam. Gościu jedzie za mną i co rusz próbuje mi zajechać drogę. Jednak ja najzwyczajniej w świecie hamuję i jak ten już, już wysiada, to po prostu go omijam i jadę dalej. Jechał tak za mną kilka kilometrów. Moje Dziewczę przerażone. W końcu przyszło co do czego, że zaparkowałem sobie tyłem pod McDonaldem, a gość mnie zastawił od przodu i wyskakuje znowu z pyskiem. On też jechał z dziewczyną, ona to samo - zaczyna się drzeć, że "prawie ich zabiłem", "że opony nie są tanie", "że wypadek", również okraszając wszystkie wypowiedzi soczystym słownictwem. Wysłałem Moją do Mac′a i mówię do gościa:
- Przyśpieszyłeś.

Zostałem obrzucony nową porcją inwektyw. Moja wróciła z Mc i wsiadła do samochodu. Więc spokojnie mówię do człowieka:
- Odjedź, chcę wyjechać.
- Chyba cię poje*ało. Wzywamy policję. - Odpowiada.
W końcu złapał mnie za marynarkę. No to wsiadłem do swojego samochodu, odpaliłem, oparłem się moim stalowym zderzakiem o plastik Seicento i po prostu pomału je odsunąłem i wyjechałem. Jednak stanąłem koło pogniecionego Fiata i mówię:
- Dzwoń - teraz masz podstawy.
Zadzwonił. Przyjechała policja. Zaskakująco szybko. Po wysłuchaniu naszej SPOKOJNEJ wersji i krzyków tamtej parki, po wysłuchaniu Pani z okienka w Mac′u, gościowi wlepili mandat i punkty i zapytali, czy chcę wnieść oskarżenie. Stwierdzili, że miałem prawo ich przepchnąć, bo było to "ograniczanie wolności osobistej".
Przebadali jeszcze gościa alkomatem. Wkurzony w końcu pojechał.

Jaki z tego morał? Bez względu na wszystko, należy zachować zimną krew. A jeśli naprawdę wyjeżdżając z bocznej spowodowałbym zagrożenie i facet by miał jakąś rację? Podejrzewam, że policja i tak by przyznała mi tę rację, bo nie darłem się jak idiota i nie rzucałem *urwami na lewo i na prawo...

Okolice McDonalda na Przymorzu w Gdańsku

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 584 (650)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…