Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20207

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wszyscy wiedzą o tym, że w autobusach dzieją się cuda i cudeńka. Co autobus, to historia. Czytaliśmy już o przygodach moherków, ciężarnych, pyskatej młodzieży. Brakuje nam chyba tylko nalotu UFO:-). Ja mam dla Was tym razem opowieść o Policji i strachliwych Polaczkach, co munduru się boją jak owady Muchozolu.

Standardowo jadę zapchanym autobusem. Pod jednym z naszych miejscowych urzędów wsiada pędem do pojazdu pewna kobieta. Pyrgnęła torebką na siedzenie, prawie zgniatając czyjeś zakupy, wyciągnęła telefon i... dzwoni na policję.
- Halo! Halo panie policjancie! Ratunku, pomocy! Ja jadę takim i takim autobusem! Byłam właśnie w urzędzie xxx i napadli mnie! Ja się nazywam Antonia Antoniewiczówna, mieszkam na ulicy Błotnej, numer zachlapany. Panowie policjanci, pospieszcie się. Napadł mnie Marek Markiewicz! On teraz jedzie ze mną tym autobusem!

W tym momencie wszyscy pasażerowie, którzy już i tak wpatrywali się w kobietę ze zdumieniem, zaczęli się nerwowo rozglądać za bandytą, czy aby nie siedzi gdzieś koło nich z niecnymi zamiarami. Nie siedział. Stał na środku autobusu i słysząc rozmowę pani Antonii zaczął się pienić jak szampon dwa w jednym:
- Ty stara wiedźmo! Ty na mnie na policje dzwonisz? Ty raszplo! Ja ci zaraz kręgosłup połamię, ty z tego autobusu nie wyjdziesz!
Pani Antonia zrobiła się biała jak pierwszy śnieg w grudniu.
- Słyszał pan, panie policjancie? Ratunku! Zatrzymajcie go! On mnie napadł w urzędzie, mnie dwie kobiety uratowały, one jadą ze mną! Jak to skąd wiem jak on się nazywa? Bo ja mieszkam z nim w jednym bloku!
- Ty stara kur*wo! Ty piszesz donosy na sąsiadów! Na porządnych ludzi donosisz! To ty powinnaś iść siedzieć! Przeszkadza ci, że ktoś się bawi w nocy?! W nocy się śpi, a nie podsłuchuje co inni robią! - Drze się Bandyta.

Ludzie w autobusie podnieśli rwetes, wszyscy szepczą, robi się zamieszanie. Kilka osób się rozgląda, jakby szukali gdzie może być zamontowana ukryta kamera. Kamery nie ma. To nie Big Brother, to samo życie.
Bandyta postanowił uniknąć kłopotów i czmychnął na następnym przystanku. Kobiecina znowu dzwoni na policję. Tym razem odebrał inny funkcjonariusz, więc zaczyna tłumaczyć od nowa co i jak. Zgłosiła, że zwiał, gdzie zwiał, a nawet podała jego adres zamieszkania. Policja każe jej czekać. W międzyczasie ona i jej dwie wybawicielki zostały zalane morzem pytań o szczegóły. Pani Antonia zaczyna snuć swoją opowieść, a świadkowie grzeją się z lubością w ogniu chwały, słysząc jakie to one były dzielne i nieustraszone. Nagle ktoś zauważył, że za naszym autobusem jedzie radiowóz policyjny. Autobus zatrzymał się na najbliższym planowanym przystanku, mundurowi weszli na pokład. I na pasażerów zstąpiła niemoc wielka, zwana potocznie "nic nie słyszałem, nic nie widziałem".

- Dzień dobry, która to pani Antonia i jej świadkowie? Poprosimy z nami. Spiszemy zeznania.
Cisza. Głucha cisza. Amba fatima, byli świadkowie i ich ni ma.
- Pani Antonio mówiła pani coś o świadkach - ponaglił funkcjonariusz. Kobieta spogląda bezradnie na swoje wybawicielki i mówi:
- To idą panie ze mną, tak?
Żadna nie odpowiada, jedna patrzy w sufit, druga ogląda swoje paznokcie. W autobusie nadal cisza.
- No obiecały mi panie, że pomogą. - Przypomina poszkodowana.
- No i pomogłyśmy. - Przemawia jedna z pań - Pomogłam pani, bo uderzyłam go torebką po głowie.
- Tak było. - Odzywa się druga. - A ja go szarpnęłam za kaptur i upadł.
- No to pojadą panie ze mną na komendę, czy gdzie tam trzeba i opowiedzą panie jak było, tak? - upewnia się pani Antoniewiczówna.
- No wie pani co? - Oburza się grubsza z pań bohaterek - to ja pani życie ratuję, a pani mnie po komendach chce ciągać?! Ja jestem chora, nie mogę się denerwować!
- Ja też nigdzie nie idę. - Mówi chudsza. - Ja się na zakupy spieszę. Nie mam czasu!

Poszkodowanej w oczach stanęły łzy, kierowca trąbi, bo chce już jechać dalej, mundurowi morderczym wzrokiem wpatrują się w utrudniające wszystko kobiety i ogólnie mamy impas.

Stalibyśmy tak pewnie do końca świata i jeszcze dzień dłużej, gdyby nie to, że Bandyta (lub ktoś podobny do niego) nagle ukazał się na horyzoncie, poszkodowana zaczęła krzyczeć, policjanci pobiegli za wskazanym obiektem, a pani Antonia udała się w ślad za mundurowymi. Drzwi autobusu się zamknęły, ruszyliśmy dalej. Jakby nigdy nic. Dwa przystanki dalej, gdy magia munduru przestała już działać, słychać było taką rozmowę:
- No wiesz co... - Mówi gruba. - Bezczelność. Człowiek nie ma nic na sumieniu, a oni go będą po komendach ciągać.
- I weź tu komuś pomóż. - Wzdycha teatralnie chuda.
- Bohaterki za dychę! - Krzyczy jakiś facet z tyłu.
- Tchórzem podszyte! - Dodaje ktoś jeszcze.
- No to żeście się w porę odezwali! - Komentuje kierowca.

Reszty nie słyszałam, musiałam wysiadać i biec do pracy, by uniknąć spóźnienia...

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 555 (695)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…