Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20309

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W marcu tego roku miałem egzamin skutkujący tym, że mój podpis mogę poprzedzić dumnie wyglądającym ′inż.′
Przed przystąpieniem do egzaminu trzeba, rzecz jasna, złożyć w dziekanacie 20 różnych podań, 50 wniosków, podpisać 230 deklaracji i opowiedzieć wierszyk, który spodoba się paniom z dziekanatu. Historia będzie dotyczyła jednej ze wspomnianych deklaracji.

Generalnie przed podpisaniem wolę przeczytać pod czym mam się podpisać. Czytam zatem:
"... przedstawić pracę inżynierską na temat ′Funkcje asymetryczne′..."
Przyjrzałem się uważniej i nie dowierzam - moja praca ′Funkcje arytmetyczne′ od paru dni leży grzecznie wydrukowana i oprawiona na półce w mieszkaniu i czeka, żeby zanieść ją do dziekanatu, a tu się nagle okazuje, że nie ARYTMETYCZNE, a ASYMETRYCZNE te funkcje miały być (tak w ogóle to co to są te funkcje asymetryczne? oO).

- Przepraszam najmocniej... - nieśmiało zagaiłem do [P]ani z dziekanatu. - Tutaj jest literówka. Napisałem pracę na inny temat...
- To czemu nie pisał pan na swój temat?
- Wydawało mi się, że właśnie taki temat zgłosiłem...
- Niemożliwe! - odburknęła [P], po czym wklepała moje nazwisko do programu szukającego maszyny liczącej. - Mam tu jak byk napisane: ′tytuł pracy - Funkcje asymetryczne′! Nie ma mowy o pomyłce!
- Może ktoś się pomylił przy przepisywaniu? Wie pani... słowa ′arytmetyczne′ i ′asymetryczne′ bardzo podobnie wyglądają...
- Tematy przepisywała pani Bożenka z biblioteki. Ma urlop do czternastego, więc nie możemy zweryfikować tego co pan mówi.
Już miałem przed oczyma duszy [P] pytającą panią Bożenkę ′Czy ponad pół roku temu pomyliłaś się przy przepisywaniu jednego z kilkudziesięciu zgłoszonych tematów?′...
- Gdzieś chyba przechowujecie te zgłoszenia...?
- Tak. W bibliotece, ale biblioteka do czternastego będzie nieczynna.
- Proszę pani. Nie mogę czekać do czternastego, bo jeżeli chcę mieć dyplom z wyróżnieniem i stypendium, a chcę mieć obydwa, do dziesiątego mam złożyć komplet papierów.
[P] przetrawiła tę informację i zaproponowała rozwiązanie:
- Proszę zatem napisać podanie o zmianę tematu i przynieść podpisane przez promotora.
Zdając sobie sprawę z tego, że ze smokiem zwanym biurokracją nawet sam święty Jerzy nie dałby sobie rady, podziękowałem za propozycję i udałem się do domu celem sporządzenia wniosku i umówienia się z promotorem na spotkanie.

Napisałem i wydrukowałem wniosek o zmianę tematu. Korzystając z okazji, wydrukowałem też formularz zgłoszenia tematu - kartka taka sama jaką oddałem do dziekanatu ponad pół roku wcześniej (z dokładnością do dwóch podpisów - mojego i promotora), temat pracy: ′Funkcje arytmetyczne′, a jakżeby inaczej.

Następnego dnia w gabinecie promotora:
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Co to za pilna sprawa, o której pan wczoraj pisał?
- Muszę zmienić temat pracy.
- Czemu? Przecież już zatwierdziłem tamtą pracę...
- Nie nie... Praca pozostanie bez zmian. Temat też. Muszę go tylko zmienić na ten sam temat.
- To... Ale po co? Przecież to bez sensu.
- Ktoś się pomylił przy przepisywaniu tematu i to jedyna możliwość odkręcenia tego.
- No ale kto się pomylił? Pan?
- Nie. Ktoś w bibliotece...
- No to w takim razie nie pana problem...
- Tak. Obecnie nie mój problem. Ale to będzie mój problem, jeżeli podpiszę papiery mówiące, że przedstawię prace na temat, o którym nie mam zielonego pojęcia.
- Proszę mi pokazać ten wniosek...
Przekazałem wniosek gotowy do podpisania promotorowi.
- ...zmienić temat z ′Funkcje asymetryczne′ na ′Funkcje arytmetyczne′... Przecież to nie jest temat jaki pan zgłaszał. No i nie zmieniamy tematu. To nie jest prawda. Ja tego nie podpiszę.

Mimo usilnych próśb promotor mój nie podpisał wniosku. Tu się jego piekielność ujawniła po raz pierwszy, kolejne jej ujawnienia to materiał na inną historię ;)

Udałem się do dziekanatu.
- Dzień dobry. Przyniosłem wniosek o zmianę tematu.
- Proszę poka... ale tu nie ma podpisu promotora.
- Odmówił podpisania ze względu na bezsens tej sytuacji.
- Ja takiego wniosku nie mogę przyjąć.
- Trudno. Mówiła pani wczoraj, że nie mamy możliwości sprawdzenia, czy pani z biblioteki się pomyliła przepisując mój temat. Pamięta pani?
- No... tak.
- Proszę. - Dałem [P] formularz zgłoszenia tematu. - Pani Bożenka przepisywała temat z takiej samej kartki. No może z dokładnością do podpisów.
[P] przyjrzała się kartce.
- Pan to mógł wczoraj sfabrykować!
- Mogłem, owszem.
- Więc czemu miałabym na podstawie tej kartki stwierdzić, że pani Bożenka się pomyliła?
Policzyłem w myślach do dziesięciu.
- Bo jeżeli mi pani nie zmieni tego tematu, to osobiście dopilnuję, żeby równowartość stypendium wypłaciła mi pani z własnej kieszeni. - Wycedziłem przez zęby.
- To ja pójdę do biblioteki sprawdzić, czy mówi pan prawdę.
No tak - wczoraj się nie dało...

Po piętnastu minutach [P] wróciła z jakąś teczką.
- Miał pan rację. Pani Bożenka pomyliła się przy przepisywaniu. - Powiedziała tonem kojarzonym raczej z ′ma pan raka i zostało panu pół roku życia′.
- Świetnie. Kiedy w takim razie mam się zgłosić po poprawione papiery?
- Musimy rozpatrzyć wewnętrzny wniosek o...
- Czy to rozpatrywanie może się odbyć PO zmienieniu mojego tematu?
- Ale... - Gdyby wzrok mógł zabijać, nasz wydział musiałby zatrudnić nową panią do dziekanatu. Ta na szczęście w porę zrozumiała moją sytuację, toteż nie zdążyła przyjąć dawki śmiertelnej wzrokowych promieni śmierci. - No dobrze. Proszę jutro przyjść po deklaracje.

I morał z tego taki, że w dziekanacie da się załatwić nawet to, czego się nie da załatwić. Wystarczy spojrzeniem dać do zrozumienia, że alternatywą jest śmierć przez urwanie głowy przy samych nerkach ;)

Dodam jeszcze, że akcja działa się jakiś tydzień przed ostatecznym terminem złożenia kompletu papierów. Znajomi byli trochę zaskoczeni, gdy mówiłem im, że idę zmienić temat pracy :)

Ciąg dalszy historii nastąpi.

Dziekanat

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 519 (569)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…