Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20331

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnia historia z autobusu nocnego, sądząc z liczby pozytywnych głosów, spodobała się czytelnikom, zdecydowałem więc dodać kolejną. Przepraszam za przydługi wstęp, ale potrzebuję nieco opisać całą pechowość owego wieczoru.

Wracałem od przyjaciółki, która mieszka na delikatnym "wygwizdowie". Wybrałem się do niej komunikacją miejską, bo wiedziałem że jakieś piwko czy winko sobie wypijemy - o ile w dzień dostać się tam jest całkiem łatwo, o tyle w nocy jest troszkę trudniej. Aby dotrzeć na przystanek autobusu nocnego potrzebny jest około dwudziestominutowy spacerek.

Jako że szedłem na ów nieszczęsny przystanek po raz pierwszy, przyjaciółka wyjaśniła mi jak tam dotrzeć. Po drodze od razu zorientowałem się, że bezmyślnie zapomniałem zrobić dwóch rzeczy: zerknąć na mapę, gdzie ten przystanek się znajduje (mężczyźni są wzrokowcami, lepiej umiejscowiłbym go sobie w przestrzeni) i, oczywiście, godziny odjazdu autobusu.

Mimo wszystko udało mi się dotrzeć na miejsce i od razu zauważyłem nadjeżdżający autobus. Pomachałem ręką (dla niezorientowanych - autobusy nocne w większości miejsc stają "na żądanie"), zatrzymał się, wsiadłem i pojechałem. Niestety, po jakichś dwóch przystankach zrozumiałem, że podczas spaceru straciłem najwyraźniej orientację w przestrzeni, a widok nadjeżdżającego autobusu źle na mnie podziałał - linia niby dobra, ale jechałem nie w tę stronę...

Wysiadłem na najbliższym przystanku i nieco tego pożałowałem - ciemno, działająca raptem jedna lampa, praktycznie żadnych zabudowań, jedynie jakieś stare bloki w oddali. Za przystankiem wysoki mur, masa drzew. I nigdzie ani żywej duszy - w sumie nie dziwne, środek nocy. Nie powiem, niezbyt przyjemnie tam było. Zerknąłem na rozkład, oczywiście, autobus za 25 minut (jeździły co pół godziny).

Stałem więc cały ten czas na tym przystanku, pilnując czy aby z ciemności nie wyłaniają się żadne podejrzane typy, wreszcie dostrzegłem nadjeżdżający autobus. Grzecznie pomachałem, kierowca zwolnił prawie do zera, popatrzył na mnie uważnie... Po czym uśmiechnął się i dodał gazu, nie zatrzymując się! Wybiegłem za nim na ulicę, machając rękami, ale nic to nie dało.

Myślałem, że mnie tam szlag trafi. Zafundował mi kolejne pół godziny czekania w tych cholernych ciemnościach. Jeszcze zrozumiałbym jakbym wyglądał jakoś "podejrzanie", ale facet w koszuli i marynarce, z teczką w łapie, raczej średnio wpisuje się w stereotyp niebezpiecznego przestępcy.

Następny na szczęście się zatrzymał, a już obiecywałem sobie, że jeżeli zrobi to samo, rzucę w jego pojazd leżącą nieopodal cegłą. Skargę złożyłem, nie wiem czy wobec kierowcy zostały wyciągnięte jakieś konsekwencje.

autobus nocny

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 511 (585)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…