Jakoś pod koniec studiów trafiła mi się fucha. Fuchę podsunęła koleżanka, która postanowiła wyjechać za chlebem na wyspy, a że z polecenia, to brałam w ciemno.
Fucha polegała na pomocy gimnazjalistce w języku polskim.
Na początku było anielsko - rodzina bardziej niż zamożna, jeden bardziej znanych przedsiębiorców w województwie, chata prawie jak pałac, pan i pani domu przemili, a rzeczona uczennica "inteligentna ale leniwa", jak to mawia się o co drugim uczniu z IQ powyżej taboretu.
Korki przebiegały bezproblemowo, dziewczyna łapała wszystko w lot, a ja poznawszy jej możliwości intelektualne starałam się przedstawić historię literatury przez anegdoty i ciekawostki, okraszając czasem jakimś dyktandem.
Zapłata, a jakże, sowita aż nadto, do tego darmowa podwózka, bo państwo mieszkało za miastem i nie chciało obciążać mnie kosztami.
Gdzie tu piekielność zapytacie?
Ano objawiła się mniej więcej po piątej lekcji, kiedy to o godzinie 22:00 zadzwonił do mnie Pan Tatuś. Bardzo grzecznie, acz stanowczo skrytykował moją dzisiejszą pracę. Patrycja ma na jutro napisać rozprawkę, ja ją miałam do tego przygotować, a ona już czwartą godzinę siedzi i nic. Ja - szczere zdziwienie, przecież 90 minut nad tym dzisiaj siedziałyśmy, wytłumaczyłam jej całą konstrukcję rozprawki, podałam kilka trików retorycznych, nawet gotowych zdań, przedyskutowałyśmy temat, wydawało się, że w godzinę napisze pracę na 5+! Tłumaczę więc w czym rzecz, a on na to krótko:
- Proszę napisać Patrycji tę rozprawkę!
Ja, niewzruszona:
- Ale drogi Panie Tatuś, moim zadaniem było przygotowanie córki do pracy, a nie wykonanie jej za nią. Ona naprawdę wyglądała, jakby wszystko pojęła, niech spróbuje, ja mogę sprawdzić ewentualnie i podpowiedzieć czy czegoś nie brakuje.
Pan Tatuś, ciągle grzeczny, ale coraz bardziej stanowczy:
- Pani musi napisać, bo za to pani płacę, pani jest niepoważna, przez pani niekompetencję, Patrycja dostanie jutro jedynkę! Proszę napisać pracę i wysłać na tatuś@ważnyprzedsiębiorca.eu, i proszę się wyrobić przed północą, żeby Patrycja zdążyła to przepisać! Płacę ekstra.
Wiem, głupia jestem, ale żal mi się zrobiło gówniary, bo to naprawdę miła, fajna nastolatka, a i rodzice wydali mi się w porządku. Stwierdziłam, że taka rozprawka na poziomie drugiej gimnazjum, to dla mnie 15 minut roboty, więc po prostu machnęłam e-maila, wysłałam i zapomniałam o sprawie.
Po tygodniu dostałam sms od Patrycji, że dostała piątkę, ale że się już nie spotkamy, bo Tatuś powiedział, że z taką bezczelną niedouczoną smarkulą nie będzie robił interesów i zatrudnił emerytowaną nauczycielkę.
Za rozprawkę nie dostałam ani złotówki.
Fucha polegała na pomocy gimnazjalistce w języku polskim.
Na początku było anielsko - rodzina bardziej niż zamożna, jeden bardziej znanych przedsiębiorców w województwie, chata prawie jak pałac, pan i pani domu przemili, a rzeczona uczennica "inteligentna ale leniwa", jak to mawia się o co drugim uczniu z IQ powyżej taboretu.
Korki przebiegały bezproblemowo, dziewczyna łapała wszystko w lot, a ja poznawszy jej możliwości intelektualne starałam się przedstawić historię literatury przez anegdoty i ciekawostki, okraszając czasem jakimś dyktandem.
Zapłata, a jakże, sowita aż nadto, do tego darmowa podwózka, bo państwo mieszkało za miastem i nie chciało obciążać mnie kosztami.
Gdzie tu piekielność zapytacie?
Ano objawiła się mniej więcej po piątej lekcji, kiedy to o godzinie 22:00 zadzwonił do mnie Pan Tatuś. Bardzo grzecznie, acz stanowczo skrytykował moją dzisiejszą pracę. Patrycja ma na jutro napisać rozprawkę, ja ją miałam do tego przygotować, a ona już czwartą godzinę siedzi i nic. Ja - szczere zdziwienie, przecież 90 minut nad tym dzisiaj siedziałyśmy, wytłumaczyłam jej całą konstrukcję rozprawki, podałam kilka trików retorycznych, nawet gotowych zdań, przedyskutowałyśmy temat, wydawało się, że w godzinę napisze pracę na 5+! Tłumaczę więc w czym rzecz, a on na to krótko:
- Proszę napisać Patrycji tę rozprawkę!
Ja, niewzruszona:
- Ale drogi Panie Tatuś, moim zadaniem było przygotowanie córki do pracy, a nie wykonanie jej za nią. Ona naprawdę wyglądała, jakby wszystko pojęła, niech spróbuje, ja mogę sprawdzić ewentualnie i podpowiedzieć czy czegoś nie brakuje.
Pan Tatuś, ciągle grzeczny, ale coraz bardziej stanowczy:
- Pani musi napisać, bo za to pani płacę, pani jest niepoważna, przez pani niekompetencję, Patrycja dostanie jutro jedynkę! Proszę napisać pracę i wysłać na tatuś@ważnyprzedsiębiorca.eu, i proszę się wyrobić przed północą, żeby Patrycja zdążyła to przepisać! Płacę ekstra.
Wiem, głupia jestem, ale żal mi się zrobiło gówniary, bo to naprawdę miła, fajna nastolatka, a i rodzice wydali mi się w porządku. Stwierdziłam, że taka rozprawka na poziomie drugiej gimnazjum, to dla mnie 15 minut roboty, więc po prostu machnęłam e-maila, wysłałam i zapomniałam o sprawie.
Po tygodniu dostałam sms od Patrycji, że dostała piątkę, ale że się już nie spotkamy, bo Tatuś powiedział, że z taką bezczelną niedouczoną smarkulą nie będzie robił interesów i zatrudnił emerytowaną nauczycielkę.
Za rozprawkę nie dostałam ani złotówki.
"korki z polaka"
Ocena:
605
(659)
Komentarze