Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20420

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z życia korporacji.

Pracowałem ci ja w pewnej dużej korporacji, w dziale Mocno Technicznym, kierowałem taką sobie małą sekcją, podobnych w dziale było jeszcze dwie. Zespół mocno ogarnięty i kumaty, tematy leciały spokojnie i planowo. Działo się to pomimo wysiłków szefa działu, pana Piekielnego.
Pan Piekielny, zgodnie z logiką korporacji, jako szef działu Mocno Technicznego, był absolwentem studiów w zakresie etnografii (po pewnym czasie nasze zdziwienie zaczął budzić fakt, że w ogóle skończył jakiekolwiek studia). Fakt mianowania tak znakomitego fachowca na to stanowisko został wytłumaczony dopiero w momencie uzyskania popularności przez Naszą Klasę, gdzie pan piekielny figurował na tej samej liście co Najwyższy Szef... Ale nic to.
Odkrycie powyższego faktu wyjaśniło pełne oddania uwielbienie, z jakim Piekielny wymawiał nazwisko Najwyższego, oraz służalczy uśmieszek, z jakim konferował z nim na korytarzach i kuluarach firmy. Po pewnym czasie odkryliśmy, że Piekielny i Najwyższy dzielą też (obok miejsca na naszej klasie) zainteresowania, tzn. chlanie wódy, często w towarzystwie pań nieprzywiązujących większego znaczenia do trwałych związków (dla niedomyślnych: k..rew). Seans te miały taki skutek, że Piekielny w poniedziałek rano wydzwaniał do kolejnych podwładnych, aby przyjechali gdzieś do miasta i zabawili się w kierowcę jego służbowej bryki, bo zauważył radiowóz i dalej bał się jechać z powodu kaca-giganta. W poniedziałek rano telefonów odbierać stanowczo nie należało.

Pan Piekielny dość szybko zorientował się, że jego początkowe próby ingerowania w przedmiot działalności działu Mocno Technicznego przynosi efekty katastrofalne, toteż pozostawił je swojemu biegowi, ze zbawiennym skutkiem, wszystko działało jak dawniej. Zaoszczędzony czas postanowił zużytkować na tzw. zarządzanie, czyli jak on to mówił: "trzymanie ręki na pulsie". Przez "trzymanie ręki na pulsie" rozumiał zbieranie donosów na temat co ludzie gadają o nim oraz Najwyższym. Zabrał się do tego w charakterystyczny dla siebie, kretyński sposób, rodem z dzieła "nauka zarządzania w weekend" albo "zarządzanie dla opornych".

Pierwsza próba to uzyskanie agentury osobowej. Wzywa mnie kiedyś do siebie i wyjeżdża z tekstem:
(Pan Piekielny)-zasadniczo jest nieźle, jestem zadowolony (No, myślę, w końcu odwalam za niego robotę..) ale...
(Ja)-ale?
(PP)-Są na ciebie skargi, na razie cie wybroniłem, ale sam rozumiesz...
(Ja) (w szoku) - skargi??? Kto??
(PP) - a na przykład Kowalski (szef innej równoległej komórki). Rozumiesz, musisz mi jakoś pomóc ...
Lecę natychmiast wk...ony do Kowalskiego i wywalam, o co chodzi???
(Kowalski)(w szoku)-que? ale wiesz, mi pół godziny temu mówił to samo o tobie...
No i sprawa się rypła... Nie wiem na jakiej podstawie ten debil uważał, że podpuszczeni w tak prostacki sposób zaczniemy nadawać na siebie na wzajem...

Skoro zawiodła agentura osobowa, przyszła pora na środki techniczne. Któregoś dnia Pan Piekielny z nudów dłubał w swoim telefonie i odkrył, że posiada on funkcję dyktafonu. Zachwycony tym odkryciem, postanowił użyć go do zbierania interesujących go informacji. Zaczął zostawiać, niby przypadkiem, telefon w miejscach grupowania się załogi, czyli najczęściej w socjalu, oczywiście z włączonym dyktafonem. Potem wpadał poszukując niby to zapomnianego telefonu i odsłuchując z wypiekami na twarzy pozorując nie ciepiącą zwłoki rozmowę.

Krótko mówiąc, odkrycie szatańskiej intrygi naszego J-23 zajęło nam jakieś 15 minut. Delikatne aluzje w postaci wykonywania utworu "Łobudubu, łubudubu niech żyje nam..." czy "Aż oczy bolą patrzeć, jak się zamęcza..." nie przyniosły efektu. Widać nie zrozumiał. Mniej delikatne w postaci przestawiania w telefonie języka na arabski również.
Postanowiliśmy więc ogłosić konkurs na najbardziej pomysłowe i wredne dokuczenie Piekielnemu przy pomocy telefonu.
Zaczeliśmy od ustawienia budzika na 2.30 w nocy z 15 minutowym snozzem. Kolega siadał na telefonie regularnie gołą dupą - mieliśmy polewkę, jak Piekielny przytulał fona do twarzy odsłuchując nagrania...

Prawdziwie piekielny okazał się pomysł innego kolegi. Wynalazł mianowicie gdzieś jakiś towarzyski portal gejowski, gdzie zamieścił gorące ogłoszenie z telefonem Pana Piekielnego. Jako warunek rozważenia oferty wpisał przysłanie zdjęcia organu oferenta. Warunkiem umieszczenia ogłoszenia było wysłanie SMS-a potwierdzającego z telefonu ogłoszeniodawcy, co, mając regularny dostęp do tegoż, uczynił.

Trzeba było widzieć minę Pana Piekielnego, gdy na jego telefon zaczęły spływać zdjęcia męskich fajfusków w ilościach hurtowych. Pozostawianie telefonu w socjalu skończyło się jak ręką odjął, ponieważ PP pozował na macho i taka rysa jak zdjęcia mocno męskie na telefonie mogłyby nieco naruszyć ten wizerunek...

Najlepsze jednak było to, że matoł dalej nie zrozumiał ciągu przyczynowo-skutkowego i po trzech miesiącach, jak sprawa przyschła, powrócił do swojej, w jego mniemaniu genialnej, metody.

No to powtórzyliśmy zabieg...

Korporacja

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 916 (976)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…