Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20492

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zawsze sądziłam, że opowieści o brudasach, śmierdzących i uciążliwych współlokatorach to jakieś bajki, jeśli nie wymyślone w całości, to przynajmniej mocno podkoloryzowane.
Błąd. Przedstawiam Państwu migawki z mojego życia. Proponuję tytuł "Ewolucja Wielkiej Stopy".

Impresja pierwsza: ja i Mój jedziemy do mieszkania z ogłoszenia o wynajmie. Drzwi otwiera Hagrid - wielki, zarośnięty, z masą kudłów i nieokrzesany, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Po pierwszych uprzejmościach można jednak dojść do wniosku, że jest miły i inteligentny - pierwsze wrażenie było zatem mylne. Egzotyczny typ urody, dziki i orientalny. Gitarzysta. Mieszkanie całkiem znośne, "nasz" pokój duży i słoneczny - bierzemy.

Impresja druga: po przeprowadzce chodzę po całym mieszkaniu i otwieram wszędzie okna, bo wciąż panuje zaduch. Ostatnie piętro, blisko nagrzanego dachu - to zrozumiałe. W toalecie znajduję dwa włosy łonowe. Wprowadza się nasza nowa współlokatorka. Wieczory spędzamy we czwórkę, robimy sobie nawzajem zakupy i docieramy się jakoś - sielanka. Hagrid opowiada nam o swoim uczuleniu na czosnek i żartuje, że jest wampirem. Znów znajduję włosy łonowe w toalecie. Hagrid często grywa na gitarze. Pod koniec września pyta, czy może pożyczyć proszek do prania, bo musi w końcu przeprać bieliznę.

Impresja trzecia: zaczyna się robić chłodniej, więc nieco rzadziej otwieramy okna. W mieszkaniu zaczyna trochę śmierdzieć. Odnoszę Hagridowi pożyczoną książkę, wchodząc do jego pokoju - jednocześnie odnoszę wrażenie, że coś tu szczypie w oczy. Hagrid wychodzi z domu tylko na uczelnię, nikt go nie odwiedza. Hagrid zachwyca się moimi gryzoniami i kupuje sobie chomika. Prosimy go o przyłożenie się do sprzątania strefy wspólnej: kuchni, łazienki, korytarza. Podłogę zamiata, gdyż nie wie, jak obsługiwać odkurzacz. Wydłuża godziny grania na gitarze.

Impresja czwarta: Grudzień. Gra na gitarze co dzień trwa do drugiej, czasem trzeciej w nocy. Hagrid chwali się, że nie wietrząc od miesiąca pokoju oszczędza na ogrzewaniu. Mówi również, że jako wampir jest nieśmiertelny i nie czuje zimna. Przy temperaturze -10oC wychodzi w samym t-shircie. Mówi także, że wampiry nie mogą się zbyt często moczyć. Na potwierdzenie swoich słów bierze kąpiel tylko w czwartki. Przed wyjazdem na ferie świąteczne prosi mnie o opiekę nad swoim chomikiem. Gdy, po jego wyjściu, zaglądam do klatki, chomik się nie rusza. Nie rusza się także po szturchnięciu. W klatce znajduje się sucha piętka chleba i trochę trocin. Piszę najbardziej niecenzuralnego SMSa w moim życiu. W końcu chomik wstaje jednak i przysysa się do podanego mu poidełka.

Impresja piąta: chomik zostaje u mnie, Hagrid po powrocie nawet nie zagląda, by zapytać, co u niego. Porzucona kruszyna dostaje nowe imię - i tak bym jej nie oddała. Cotygodniowa kąpiel zostaje uznana za zbyteczny luksus i zostaje zarzucona. Uczelnia prawdopodobnie również. Podczas rzadkich wyjść Hagrida wraz ze współlokatorką wchodzimy do jego pokoju, by choć na chwilę otworzyć okno - wstrzymujemy wówczas oddechy. Na ścianach pojawia się grzyb.

Impresja szósta: po jedynym sprzątaniu strefy wspólnej Hagrid przestaje z niej korzystać - nie wchodzi do kuchni ani do łazienki, przez korytarz przemyka chyłkiem. Nie korzysta - nie musi sprzątać. Z jego pokoju zaczyna dochodzić smród gnijących resztek, mieszający się z odorem niemytego człowieka i stęchlizny. Ja i współlokatorka spalamy dziesiątki kadzidełek, okadzając całe mieszkanie, aby dało się w nim wytrzymać. W naszych pokojach zimno, okna otwarte - lepszy mróz niż śmierć przez uduszenie. Mijają tygodnie, gdy nie możemy nawet zaprosić gości - umarlibyśmy ze wstydu.

Impresja siódma: po kilku miesiącach wegetacji do Hagrida przyjeżdżają w odwiedziny rodzice. Przed ich wizytą wychodzi na chwilę ze swej dziupli - łącznie wynosi sześć pękających w szwach, olbrzymich worów na śmieci, otwiera na oścież drzwi do swego pokoju. W całym mieszkaniu unosi się odór, przez który przenosimy się na balkon. Nie mówimy sobie nawet "cześć". Zaczynamy szukać innego lokum. Wpadam w paranoję, dostaję receptę na antydepresanty i leki uspokajające.

Impresja ósma: wyprowadzamy się kilka miesięcy przed końcem umowy. Zamiast słonecznego pokoju mamy teraz maleńką, ciemną kawalerkę w kamienicy, ale mieszkamy SAMI. Widmo rozprawy sądowej za zerwanie umowy i kilkutysięcznego długu jest cukierkiem w porównaniu do wizji pozostania tam choćby dzień dłużej. Chomik jedzie z nami. Współlokatorka wyprowadza się tego samego dnia. Po kilku tygodniach przyzwyczajam się do świeżego powietrza i odzyskuję chęć do życia.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 631 (733)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…