Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany
Opowieść o tym, jak funkcjonują niektóre firmy:

Miałam sprawę do załatwienia w bardzo dużej, państwowej spółce. Dzwonię, pytam Pani, jakie dokumenty mam złożyć. Odpowiedź: wystarczy podanie w danej sprawie. Ok. Podanie wysłane.

Sprawą miała zająć się pewna wewnętrzna komisja, która zbiera się raz na miesiąc/dwa i zajmuje się tylko takimi sprawami jak moja. Mam znajomego, który z ramienia innej, też państwowej i powiązanej spółki, w posiedzeniach tejże komisji uczestniczy.

Pismo wysłane, zwrotka z poczty, że dotarło, przyszła. Data wpływu do spółki 8 listopada 2011. 1 grudnia zbiera się komisja. Mojego podania nie rozpatrują, bo go nie ma. Nie dotarło. Tłumaczenia, że zaginęło u nich, że mam potwierdzenie, że muszę mieć decyzję i nie mogę czekać kolejne 2 miesiące nic nie dały.

Znajomy poradził, żebym jak najszybciej dostarczyła, tym razem osobiście do odpowiedniej osoby i pokoju, a nie do sekretariatu, dokumenty po raz drugi, to może przekona kolegów z komisji, żeby sie zebrali jeszcze przed końcem roku.. Mówię, że już drukuję podanie. On do mnie, że muszę mieć też wypisany wniosek. Ja: WTF? Miało być tylko podanie! On mówi, że nie, że wniosek też musi być (co najlepsze na tym wniosku muszę mieć potwierdzenie zarobków od pracodawcy). Ja na urlopie, super, w te pędy, do pracy, załatwione (za pomocą komunikacji miejskiej i podwózki znajomych, bo sama nie mam auta, krążę na linii Sosnowiec-Katowice-Czeladź-Bytom). Jest, oddane!

Informacja od znajomego: jednak komisja będzie w styczniu lub w lutym, mam czekać...

I jak tu nie zwariować?

pracodawcy śląscy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (138)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…