Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#20657

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W poprzedniej historii wspomniałem, że moja siostra przez nieobecność miała piekło w szkole. Tak więc po kolei.

Siostra wraz z klasą pojechała na kolonie, opiekunami było kilku nauczycieli (w tym informatyk, prywatnie mąż polonistki uczącej w tej samej szkole). Jak to na koloniach bywa, gdy podopieczni śpią, opiekunowie oddają się innym rozrywkom, jak np opróżnianie butelek z napojem procentowym. Po powrocie ktoś o owym opróżnianiu się wygadał. A że w to miejsce z tymi nauczycielami jechała tylko klasa mojej siostry, winnego zaczęto szukać tam. Pech chciał, że siostra była nieobecna podczas poszukiwań, toteż klasa zrzuciła winę na nią (nieobecna nie mogła się wybronić. I wtedy ciało pedagogiczne zaczęło ją niszczyć psychicznie, każdy z nauczycieli na niej "siedział". Dostawała różnego rodzaju uwagi za:

- Brak rękawów przy mundurku (co z tego, że jest w-f i ma prawo dziewczyna sobie je odpiąć, coby się nieco schłodzić)
- Zbyt nisko zapięty mundurek (czyli do miejsca, gdzie obręcz barkowa łączy się z mostkiem) i "świeci" dekoltem (Nauczycielek ten zakaz nie obejmuje)
- Zbyt wysoko zapięty mundurek ("skoro zakrywa szyję, to pewnie coś na niej ma")
- Lakier na paznokciach
- Nawet ledwo zauważalny makijaż (miała wtedy 15 lat, makijaż normalna rzecz moim zdaniem)
- Inna fryzura (siostra włosy prostuje, raz nie miała czasu i jej pofalowały)
- Sposób chodzenia (do dziś nie wiem, o co chodziło)
- Jakakolwiek biżuteria
- Pofarbowaną grzywkę

Rodzice wzywani do szkoły byli średnio 3 razy w tygodniu. Z byle powodu. A mama moja jeździła, tłumaczyła, przepraszała i w ogóle. Jednego dnia mama musiała wstać wcześniej, zrobić mleko dla najmłodszej z rodzeństwa, która się obudziła. Gdy mama przygotowywała mleko, siostra (ta gimnazjalistka) akurat do szkoły wychodziła, więc mama wiedziała, w jakim była stanie. Po godzinie telefon. Ze szkoły. Że z wyglądem siostry jest coś nie tak. Ok, to mama w auto, ja przy najmłodszej i pojechała. Co się okazało? Siostra przyszła do szkoły z pełnym, mocnym makijażem (w tym miejscu zapaliła się czerwona lampka, bo nie kojarzyła, żeby siostra była jakoś wyraźnie wymalowana). Zaraz po tym, mama poprosiła, żeby siostra była przy tej rozmowie, co będzie miała szansę się wytłumaczyć. Ok, nauczycielka po nią poszła (trwały lekcje, ważne) i po wprowadzeniu do dyrektorki mama oniemiała. Makijażu brak. Nawet rzęsy nie były wymalowane, czy nos przypudrowany. To mama od razu zaczęła wrzeszczeć na dyrektorkę, że po co ja wzywa do szkoły, skoro nic się nie dzieje, siostra nic złego nie robi ani nic. Tłumaczenia ciała pedagogicznego, że "najwyraźniej go zmyła" były co najmniej żenujące. I tu punkt kulminacyjny - gdy mama wychodziła, jedna z nauczycielek (dziwnym trafem polonistka) odprowadzała mamę do drzwi. I nagle "drrrrrrryń" - dzwonek na przerwę, wszyscy wychodzą na korytarz i mama wręcz chamsko pokazuje palcem "Ta nie ma mundurka", "Ta jest na szpilkach", "Ta ma pofarbowane włosy", "Ta ma kolczyki", "Ta ma praktycznie dekolt na wierzchu". Wyliczanka trwała do 15 osoby w ciągu minuty, za każdym razem wymieniając inne uchybienie, za które u siostry był telefon do rodziców. Nauczycielka tylko się zmieszała i przytakiwała.

Niestety, miejscowość nasza duża nie jest, toteż nie było gdzie siostry przenieść. Musiała się z tym gimnazjum użerać przez rok, bo na szczęście była już w ostatniej klasie.

Gimnazjum

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (256)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…