Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20776

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rejestrując się na Allegro podałam do wysyłki adres miejsca pracy - listonosz zawsze chodzi w godzinach, kiedy jestem w pracy, więc tu mi będzie łatwiej odbierać. Zamawiałam głównie książki, które przesyłano listami poleconymi, gdy czasem nabyłam coś większego, co należało przesłać paczką, prosiłam sprzedającego o zmianę adresu do wysyłki. Pan paczkowy jeździ wieczorami, czasem nawet koło 22.00, nie było więc problemu z odbiorem.

System działał znakomicie. Oczywiście do czasu. Pewnego dnia nabyłam sobie obrazek - nie żadne dzieło sztuki, zwykły dekoracyjny bibelot, ale na tyle duży, że należało go przesłać paczką. Napisałam więc do sprzedającej z Wrocławia, że proszę o zmianę adresu do wysyłki, przelałam pieniądze i zaczęłam czekać.

Pechowo dopadła mnie grypa, przeleżałam w łóżku parę dni, kiedy już wstałam, przypomniałam sobie o obrazku. Telefon do pani z Wrocławia - paczka została dawno wysłana, niestety, wysyłała córka, nie zauważyła prośby o zmianę adresu, paczka poszła na adres z Allegro. Podała numer przesyłki, przeprosiła - trudno, stało się, przecież jej nie zabiję.

W pracy nikt nie widział żadnej paczki dla mnie. Udałam się na miejscową pocztę (w tym samym budynku, dwa piętra niżej), dziewczyny mnie znają, żadnej paczki nie było, przecież by zatrzymały. Poradziły, żeby zadzwonić do rozdzielni, podały numer. Przy okazji odebrałam plik służbowej korespondencji.

Wróciłam do firmy, zadzwoniłam do rozdzielni. Podałam numer przesyłki. Panienka sprawdziła w komputerze i poinformowała mnie, że ponieważ nikt paczki nie odebrał, to została odesłana do nadawcy i już jest w drodze do Wrocławia.

Trudno, co robić. Znowu telefon do pani sprzedającej z informacją, że otrzyma paczkę z powrotem. Obiecała odesłać natychmiast po jej otrzymaniu, na swój koszt.

Zabrałam się do przeglądania przyniesionej z poczty korespondencji, a tu raptem wciśnięte między listy awizo. Trudno było cokolwiek na nim odczytać, widocznie listonosza kaligrafii nie uczono, ale pieczątka była wyraźna: przesyłkę należy odebrać z Poczty Głównej. Nie z tej, którą mam dwa piętra niżej, ale z tej, do której mam spory kawałek, nie ma czym dojechać, więc spacer jest całkiem konkretny, a pogoda mało sprzyjająca.

Nie miałam wyjścia - nikt ze współpracowników nie wybierał się w tamtym kierunku, musiałam ruszyć w drogę. Odstałam swoje w kolejce i ze zdumieniem odebrałam paczkę, na której widniało moje nazwisko. Oczywiście zawierała kupiony przeze mnie obraz.

Kolejny telefon do sprzedającej, paczka się znalazła, transakcję możemy uznać za zakończoną. I tylko jeszcze przez chwilę zastanawiałyśmy się, jakim cudem paczka, która rzekomo była w drodze do Wrocławia, znalazła się nagle na warszawskiej Poczcie Głównej. Wnioski nasuwały się same: albo mają pracowników „kompetentnych inaczej”, albo mają taki bajzel, że sami się w nim nie mogą połapać.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 366 (422)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…