Historia o piekielnej nadgorliwości policji w pewnej małej wsi na Pomorzu.
Wieś jest maleńka, zabita dechami, jednak przecina ją dokładnie na pół pewna ważna droga. I o tyle o ile droga jest zimą odśnieżana, to wszystkie boczne - można pomarzyć.
Żeby ułatwić ludziom dojazd do domów, pomysłowy Sołtys, Pan Franek, ponieważ nie było go stać na prawdziwy pług lemieszowy, zbił z dwóch wielkich podkładów kolejowych i kilkunastu desek ogromny trójkąt, który dociążony cegłami ciągał za swoim traktorem, odśnieżając nim na boki śnieg. I co zrobiła policja? Dorwała Pana Franka i wlepiła mu mandat. No cóż - na mandat zrzucili się WSZYSCY (dosłownie wszyscy) mieszkańcy wsi - wyszło po kilka złotych, a Pan Franek jeździł dalej. A policja nadal go karała. I tak jeździł dopóty, dopóki liczba punktów karnych niebezpiecznie nie zbliżyła się do "granicy".
Policja karała go regularnie, za coś, co było nieszkodliwe, pożyteczne i wyręczało gminę, która lekko mówiąc dała zupy. W tym roku raczej nie wyjedzie - punkty karne nie pozwolą...
Wieś jest maleńka, zabita dechami, jednak przecina ją dokładnie na pół pewna ważna droga. I o tyle o ile droga jest zimą odśnieżana, to wszystkie boczne - można pomarzyć.
Żeby ułatwić ludziom dojazd do domów, pomysłowy Sołtys, Pan Franek, ponieważ nie było go stać na prawdziwy pług lemieszowy, zbił z dwóch wielkich podkładów kolejowych i kilkunastu desek ogromny trójkąt, który dociążony cegłami ciągał za swoim traktorem, odśnieżając nim na boki śnieg. I co zrobiła policja? Dorwała Pana Franka i wlepiła mu mandat. No cóż - na mandat zrzucili się WSZYSCY (dosłownie wszyscy) mieszkańcy wsi - wyszło po kilka złotych, a Pan Franek jeździł dalej. A policja nadal go karała. I tak jeździł dopóty, dopóki liczba punktów karnych niebezpiecznie nie zbliżyła się do "granicy".
Policja karała go regularnie, za coś, co było nieszkodliwe, pożyteczne i wyręczało gminę, która lekko mówiąc dała zupy. W tym roku raczej nie wyjedzie - punkty karne nie pozwolą...
policja
Ocena:
1099
(1123)
Komentarze