Gdy kończyłem swoją bytność w gimnazjum, przed końcem roku dowiedzieliśmy się, że dla uczniów z wysoką średnią i dodatkowymi osiągnięciami w konkursach itp. jest w tym roku przewidziane wyjątkowe wyróżnienie w postaci STYPENDIUM DYREKTORA.
Uhonorowani mieli zostać odczytani na uroczystości zakończenia roku szkolnego i otrzymać "nagrodę pieniężną za wybitne osiągnięcia". Ponieważ do tej pory nagrodami były głównie wydania lektur (zazwyczaj już przerobionych) z Grega, do kupienia za parę złotych w księgarni taniej książki, obietnica otrzymania od dyrekcji realnych pieniędzy, podziałała na niektórych elektryzująco.
Gdy nadeszło zakończenie roku i ogłoszenie wyników, okazało się, że jestem w czołówce pięciu "najlepszych w szkole" osób i przysługuje mi owa nagroda. Zgłosiłem się więc do sekretariatu po wypłatę.
Pani sekretarka podsunęła mi arkusz z potwierdzeniem odbioru pieniędzy, kopię dla księgowości i jeszcze parę innych świstków, które podpisałem bodaj w ośmiu miejscach, jakby chodziło o przekazanie mi zawartości Fortu Knox. Następnie z nabożeństwem przyniosła pancerną kasetkę, otworzyła ją dwoma kluczami, podniosła wieko, sięgnęła do środka, po czym... wręczyła mi dziesięciozłotowy banknot i cztery monety.
"Nagroda dyrektora" wynosiła bowiem, jak się okazało, równe 26 PLN.
Później się dowiedziałem, że owo "jednorazowe stypendium" zostało wprowadzone, by zwiększyć szanse gimnazjum w rankingu szkół w mieście, jako "placówki oferującej szereg nagród i świadczeń pomocy materialnej dla uczniów szczególnie uzdolnionych".
Uhonorowani mieli zostać odczytani na uroczystości zakończenia roku szkolnego i otrzymać "nagrodę pieniężną za wybitne osiągnięcia". Ponieważ do tej pory nagrodami były głównie wydania lektur (zazwyczaj już przerobionych) z Grega, do kupienia za parę złotych w księgarni taniej książki, obietnica otrzymania od dyrekcji realnych pieniędzy, podziałała na niektórych elektryzująco.
Gdy nadeszło zakończenie roku i ogłoszenie wyników, okazało się, że jestem w czołówce pięciu "najlepszych w szkole" osób i przysługuje mi owa nagroda. Zgłosiłem się więc do sekretariatu po wypłatę.
Pani sekretarka podsunęła mi arkusz z potwierdzeniem odbioru pieniędzy, kopię dla księgowości i jeszcze parę innych świstków, które podpisałem bodaj w ośmiu miejscach, jakby chodziło o przekazanie mi zawartości Fortu Knox. Następnie z nabożeństwem przyniosła pancerną kasetkę, otworzyła ją dwoma kluczami, podniosła wieko, sięgnęła do środka, po czym... wręczyła mi dziesięciozłotowy banknot i cztery monety.
"Nagroda dyrektora" wynosiła bowiem, jak się okazało, równe 26 PLN.
Później się dowiedziałem, że owo "jednorazowe stypendium" zostało wprowadzone, by zwiększyć szanse gimnazjum w rankingu szkół w mieście, jako "placówki oferującej szereg nagród i świadczeń pomocy materialnej dla uczniów szczególnie uzdolnionych".
Gimnazjum
Ocena:
955
(997)
Komentarze