Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#21110

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed chyba 3 lat.
Urodziłem się w marynarskiej rodzinie (czyt. z dziada pradziada każdy facet to marynarz) i chociaż ze szkoły morskiej udało mi się wywinąć na rzecz AWF′u, to jednak wszelkie możliwe patenty żeglarskie i motorowodne wyrobiłem jeszcze przed zdaniem na prawo jazdy.

Pracowałem nad morzem jako sternik na motorówce ciągnącej banana. Lato w pełni, ale jako, że miejscowość nie za duża to i ludzi mało i kursy były średnio, co około dwie godziny.

Zebrała się grupka ludzi, dwa miejsca jeszcze wolne, ale uznaliśmy że ruszamy, bo jeszcze jeden dzieciak chce po prostu w motorówce się przepłynąć, bo na banana za mały. No i pojawia się on. Przepraszam !ON! WIEEEELKI jak Giewont, na oko z 3 tony ważył (na poważnie to tak około 160kg tłuszczu), wraz z dziewczyną. Chcą na banana.
W motorówce dwa silniki po 215KM, no chyba damy radę.

1. Ubieramy kamizelki ratunkowe. ON wielkie oburzenie, przecież on umie pływać, jest super wysportowany i w ogóle był kiedyś WOPRowcem. Po tłumaczeniu, że przepisy to przepisy, że Straż Graniczna lubi nas kontrolować, itp. dał się przekonać do założenia kamizelki XXXL (dobrze że mieliśmy taki namiot).

2. Wypłynięcie odbyło się bez przeszkód, ale nie mogło być tak pięknie. Parę minut pływaliśmy spokojnie, no ale co, pora na wywrotkę (to sternik decyduje kiedy banan ma się przewrócić, nie pasażerowie;)). Plum, wszyscy w wodzie. Szybka pętla, podprowadzam banana jak najbliżej klientów, wyłączam silniki i tłumaczę z motorówki jak obrócić banana na płozy i jak wsiadać. Ratownik -obserwator (ktoś taki zawsze musi być ze mną na pokładzie) szykuje się, żeby w razie czego pomóc.
No i ON jest tym "w razie czego".

Nie może wejść nawet na płozę. Ratownik już chce wskakiwać, gdy HURA! Udało mu się, tylko zapomniał, że jak już osiągnie pion siedząc, to już jest ok i spadł z drugiej strony banana. Oczywiście uchwytu nie puścił. Nietrudno się domyślić jak to się skończyło dla innych pasażerów. Plum.
Wszyscy powsiadali (ratownik w wodzie i pomaga jak może). ON nie może wsiąść. "Ja już nie mogę, weźcie mnie na motorówkę". No dobra, nic nowego, że ktoś przeliczył swoje siły. Tylko że pan-były-WOPRowiec... nie umie pływać. Wskakuję do wody i pomagam ratownikowi doholować go do rufy, po której może wejść.

3. Motorówka sportowa, strugowodna, czyli rufa na równi z linią wodną, ale drabinki brak. Problem. Chwyciłem się pod wodą za osłonę turbiny, tworząc ze swojego ramienia coś na kształt schodka. Trochę się przy tym podtopiłem, ale udało się. Siedzi na rufie, dziób nad wodą :)

4. SZOK! Nie może tak zostać! ON musi jeszcze wejść do środka i usiąść na fotelu. Przed NIM do pokonania dwa schodki i duży krok nad fotelem. Schodek nr jeden bez problemów, ale odpoczynek musi być. Schodek nr dwa z kolei, postanowił pokonać razem z fotelem. Jednej nodze się udało, ale stopa drugiej postanowiła zostać za fotelem. Bum. Wylądował na twarzy, na szczęście już w motorówce.

5. Pasażerowie trochę zmarzli, ale uśmiali się jak na kabaretonie. Reszta rejsu bez większych przeszkód.

6. Dopływamy do brzegu. Banan odpięty, ludzie szczęśliwi. Na pokładzie ON i dzieciak. Podaję przez burtę małego do ojca i mówię do NIEGO, żeby wysiadł tak jak wsiadał (w domyśle przez rufę). Zrozumiał to chyba zbyt dosłownie. Zanim zdążyłem zobaczyć co robi... Bum, plum, bul bul bul. Noga znowu postanowiła zostać, twarz przywitała się z rufą i wraz z właścicielem zsunęła się do wody.

7. Utrata przytomności i podtopienie na wodzie o głębokości 70cm...

Przepraszam, że tak długo, ale nawet bardzo obrazowe opisy to za mało.

banan

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1105 (1147)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…