Nie wierzyłam we wszystkie opowieści autobusowe, aż mi się zdarzyła taka przygoda, dosłownie dwie godziny temu. I to rodem z Kafki.
Jechałam autobusem, godziny przedpołudniowe, więc był prawie pusty, stałam spokojnie obok pani z wózkiem. Kontrola biletów – nie ma problemu skasowane, pan kontroler maznął mi X długopisem, jedziemy dalej.
Aż do przystanku, na którym wysiada pani z dzieckiem – jako że była sama, a trzy schodki w autobusie do pokonania – zaproponowałam pomoc, w końcu stałam najbliżej. Wysiadłam pierwsza trzymając przód wózka, pani wysiadła, podziękowała – uśmiech – uśmiech – wracam na swoje stare miejsce.
Prawie byliśmy przy następnym przystanku, kiedy pojawił się obok mnie pan kontroler i mówi, że będzie mandacik. WTF?! – bo nie skasowała pani biletu po wejściu do autobusu (!) O bogini Histerio.
- Jak to, przecież sam mi pan sprawdzał?
- Tak, ale opuściła pani pojazd, więc należy skasować następny. Dałem pani czas i czekałem, ale pani nie skasowała, więc będę zmuszony wystawić mandat. – Facet się uśmiecha cynicznie i czeka co zrobię.
W myślach zabiłam go kilka razy, ale o dziwo uśmiech na twarz i zachowałam spokój. Za to wyciągam z torby mój mały terminarz i długopis.
- Proszę pisać. Uprzedzam pana jednak, że odwołanie wraz ze skargą opatrzoną opinią radcy prawnego i jego pieczęcią wpłynie wcześniej niż pan skończy pracę. Proszę odsunąć kurtkę, bo nie widzę całego numeru służbowego. – I uśmiech – a co mi tam.
Facet się zmieszał, ktoś z tyłu się zaśmiał, ja stoję i czekam. To trwało sekundy, ale pamiętam wszystko jak w zwolnionym tempie.
- Daruję pani, ale proszę na przyszłość pamiętać. - I zwiał na tył autobusu.
Normalnie kraj absurdu. Wysiadłam sobie na moim przystanku, załatwiłam w urzędzie co miałam załatwić, zdążyłam wrócić (też autobusem) i jeszcze mnie adrenalina telepie.
Jechałam autobusem, godziny przedpołudniowe, więc był prawie pusty, stałam spokojnie obok pani z wózkiem. Kontrola biletów – nie ma problemu skasowane, pan kontroler maznął mi X długopisem, jedziemy dalej.
Aż do przystanku, na którym wysiada pani z dzieckiem – jako że była sama, a trzy schodki w autobusie do pokonania – zaproponowałam pomoc, w końcu stałam najbliżej. Wysiadłam pierwsza trzymając przód wózka, pani wysiadła, podziękowała – uśmiech – uśmiech – wracam na swoje stare miejsce.
Prawie byliśmy przy następnym przystanku, kiedy pojawił się obok mnie pan kontroler i mówi, że będzie mandacik. WTF?! – bo nie skasowała pani biletu po wejściu do autobusu (!) O bogini Histerio.
- Jak to, przecież sam mi pan sprawdzał?
- Tak, ale opuściła pani pojazd, więc należy skasować następny. Dałem pani czas i czekałem, ale pani nie skasowała, więc będę zmuszony wystawić mandat. – Facet się uśmiecha cynicznie i czeka co zrobię.
W myślach zabiłam go kilka razy, ale o dziwo uśmiech na twarz i zachowałam spokój. Za to wyciągam z torby mój mały terminarz i długopis.
- Proszę pisać. Uprzedzam pana jednak, że odwołanie wraz ze skargą opatrzoną opinią radcy prawnego i jego pieczęcią wpłynie wcześniej niż pan skończy pracę. Proszę odsunąć kurtkę, bo nie widzę całego numeru służbowego. – I uśmiech – a co mi tam.
Facet się zmieszał, ktoś z tyłu się zaśmiał, ja stoję i czekam. To trwało sekundy, ale pamiętam wszystko jak w zwolnionym tempie.
- Daruję pani, ale proszę na przyszłość pamiętać. - I zwiał na tył autobusu.
Normalnie kraj absurdu. Wysiadłam sobie na moim przystanku, załatwiłam w urzędzie co miałam załatwić, zdążyłam wrócić (też autobusem) i jeszcze mnie adrenalina telepie.
mpk
Ocena:
985
(1015)
Komentarze