Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#21986

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam koleżankę, nazwijmy ją Elwirą, która jest chora psychicznie. Co jej dokładnie dolega - nie wiem.
W każdym razie parę lat temu miała napad i została zabrana przez karetkę do szpitala psychiatrycznego. Było to na przełomie sierpnia i września.

Elwira przebywała na oddziale zamkniętym, więc NIE mogła chodzić na spacery. Na dodatek większość czasu spędzała w szpitalnym łóżku. Rodzina więc zaopatrzyła Elwirę w lekkie szpitalne ciuchy typu kilka koszulek z KRÓTKIM rękawkiem, jakiś dres i co ważne KLAPKI JAPONKI, bo do kursowania z jednego końca korytarza na drugi Elwira innych butów nie chciała.
Rodzina odwiedzała Elwirę raz w tygodniu, zabierała brudne rzeczy, a przywoziła czyste.
I tak siedząc w szpitalu Elwira doczekała końca listopada. Lekarze zaczęli przebąkiwać o wypisie, bo co prawda z dziewczyną najlepiej nie było, ale rodzina powinna poradzić sobie z jej leczeniem w domu.

Tak więc mamy końcówkę listopada. Jest już ZIMA. Szpital ogrzewany, jest w nim wręcz gorąco, a pielęgniarki nie pozwalają otwierać okien. Elwira poprosiła aby zabrać dres i przywieźć krótkie spodenki bo jej gorąco. W końcu i tak nigdzie nie wychodzi.
Zbliżając się do puenty muszę jeszcze zaznaczyć, że Elwira nie miała komórki (wtedy był na tym oddziale zakaz posiadania przez pacjentów tego wynalazku) ani karty do automatu.
Rodzice poprosili, aby na dzień przed wypisem poinformować ich, aby mogli odebrać córkę ze szpitala. Ok, jasne, zadzwonimy. Bo nie wiadomo czy ten wypis będzie za dwa czy za trzy dni, czy jeszcze później.
Domyślacie się już co się stało?

Otóż NIKT ze szpitala nie zadzwonił aby poinformować rodzinę o wypisie. Elwirę ZIMĄ (choć na szczęście temperatury były trochę powyżej zera) wypuścili ze szpitala w KRÓTKICH SPODENKACH, BLUZCE Z KRÓTKIM RĘKAWKIEM I KLAPKACH JAPONKACH!
Nie pytajcie mnie czemu Elwira w ogóle zgodziła się opuścić budynek szpitala - ona już tak miała przez swoją chorobę, jak jej powiedzieli, że ma jechać do domu to nie protestowała.
Zabrała foliówkę ze swoimi rzeczami, podreptała na przystanek i tramwajem z dwiema przesiadkami po godzinie podróży dotarła do domu. Kiedy stanęła w drzwiach, rodzice byli w szoku.
Szpital pozwali ale nie wiem jak to się skończyło.

I tutaj pojawia się pytanie: jak można dopuścić do czegoś takiego? Czy naprawdę nikomu nie przyszło do głowy, że coś jest nie tak? Żadnej PIELĘGNIARCE, żadnemu LEKARZOWI czy nawet facetowi z ochrony na bramie?

służba_zdrowia

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 787 (843)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…