Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#22335

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sporo było historii o pazerności w wersji Moher, Rolnik Sam w Dolinie, Biedna Futrzanka i tym podobne, więc dodam historię o pazerności w wersji Wielka Dama.

Jako podlotek zostałam zabrana przez moją mamę na jakąś galę czy inszej maści raut Z Okazji Czegoś Tam. Odbywał się w budynku Teatru Słowackiego, a na całą imprezę miało się składać wysłuchiwanie arii operowych i operetkowych przeplatane wyjadaniem różności porozkładanych w całym budynku tak, iż foyer, wszelkie dodatkowe salki i ekspozycje zmieniły się w jeden wielki szwedzki stół.

Teraz trochę narzekalnictwa chorobowego - natura mi tak zrobiła nerki, że wszystko przeze mnie przelatuje jak przez ducha. Lata życia z tymi nerkami nauczyły mnie, by nie pić nic przed jakimkolwiek unieruchamiającym zajęciem, a takim jest niewątpliwie siedzenie na widowni i wysłuchiwanie, że kobieta zmienną jest.

Argument ten jednak nie trafił do mojej mamusi. Przez dwie przerwy próbowała mnie zmusić do poczęstowania się pysznym soczkiem. Jej zdaniem niechęć do uszczknięcia z bogactwa przygotowanego przez cateringowców świadczyła o mojej zaściankowości, nieśmiałości, d*powatości, irracjonalnym lęku przed czymś tam i jeszcze o braku obycia. Jak się jest wielką damą, to trzeba pokazać, że się człek nie wstydzi i w*dalać wszystko obiema rękami na raz, popijając czym się da.
Matula nakłaniała mnie najpierw czułą namową, potem krzykiem, na końcu wręczyła mi szklankę z sokiem i na oczach hostess oraz pozostałych gości wrzasnęła, że mam to wypić, a nie zachowywać się jak ćwok ze wsi.

Efekt?
Przeciskanie się przez pół sali w trakcie występu, aby w ustronnym miejscu wydalić sok nie było wcale największym wstydem, jaki przeżyłam tego wieczoru.

matula-damula

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 480 (648)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…