Historia opowiedziana przez koleżankę, młodą lekarkę, pracującą na szpitalnym oddziale ratunkowym (SOR)...
Dzień jak co dzień, przywożą jakiegoś Pana Żulika (Z), który rozbił sobie nos czy coś w tym stylu. Z. siedzi i czeka w poczekalni, coś tam mamrocze, pachnie nieprzyjemnie, generalnie jednak nie jest zalany w trupa i nie stwarza większych problemów. Korytarzem idzie sobie Pani Sprzątająca (S) pchając przed sobą swój wózek wypełniony szmatkami, płynami itp.
Koleżanka siedząc w gabinecie, nagle słyszy krzyki:
S: No co pan robi, panie, co to ma być!!!
Okazało się, że ten chwilę wcześniej zabrał jej z wózka, gdy nie patrzyła, płyn do mycia szyb (był z alkoholem) i jednym łykiem pozbawił pełną butelkę zawartości...
S: Panie, no co pan robi?!!
Z. (z klasycznym bananem na twarzy): Aaaa, trzeba było sobie pilnować.
Dzień jak co dzień, przywożą jakiegoś Pana Żulika (Z), który rozbił sobie nos czy coś w tym stylu. Z. siedzi i czeka w poczekalni, coś tam mamrocze, pachnie nieprzyjemnie, generalnie jednak nie jest zalany w trupa i nie stwarza większych problemów. Korytarzem idzie sobie Pani Sprzątająca (S) pchając przed sobą swój wózek wypełniony szmatkami, płynami itp.
Koleżanka siedząc w gabinecie, nagle słyszy krzyki:
S: No co pan robi, panie, co to ma być!!!
Okazało się, że ten chwilę wcześniej zabrał jej z wózka, gdy nie patrzyła, płyn do mycia szyb (był z alkoholem) i jednym łykiem pozbawił pełną butelkę zawartości...
S: Panie, no co pan robi?!!
Z. (z klasycznym bananem na twarzy): Aaaa, trzeba było sobie pilnować.
Zagłębie
Ocena:
800
(828)
Komentarze