Urząd Skarbowy.
Był sobie raz [P]odatnik. Ktoś zadzwonił na jego telefon domowy. W dzień pracy, więc odebrała dziewięćdziesięciokilkuletnia babcia. Zrozumiała tylko słowo skarbowy, nazwę ulicy (na której US faktycznie się mieści) VAT i imię Podatnika.
No to Podatnik, świadom, że jakiś czas wcześniej miał z VATem problemy, wziął kolegę magistra prawa i poszedł do Urzędu.
Akt pierwszy.
Informacja przy wejściu. Urzędnik grzecznie informuje:
[U1] My nie wiemy, kto dzwonił. Nie mam jak tego sprawdzić.
Akt drugi.
Stanowisko opisane jako VAT:
[U2] Dowód poproszę.
[P] Proszę bardzo.
[U2] Nie, u nas wszystko zamknięte, żadnych spraw.
[P] Czyli nic ode mnie nie chcecie?
[U2] Nie, dla nas jest pan w porządku.
[P] No ale ktoś dzwonił.
[U2] A co dokładnie powiedział?
[P] Pani się naprawdę spodziewa, że kobieta po 90-ce zrozumie i dokładnie zapamięta?
[U2] No to ja nie mogę panu pomóc, nie wiem kto mógł dzwonić.
[P] Ale z VAT nie mam żadnych zaszłości?
[U2] Nie.
Antrakt.
Czyli chodzenie i szukanie. Dochodowy, taki, śmaki, wyszło parę drobiazgów, np., że warto by złożyć korektę zeznania sprzed lat, ale nikt nie dzwonił.
Akt trzeci.
W końcu Podatnik trafił do biura poborcy. Poborca wyliczył, że ponad pięć tysięcy złotych. Za co? A za VAT. Ten VAT, który w akcie pierwszym rzekomo był już załatwiony. Czemu w dziale VAT mówią że OK? A bo mówią. Nie jego problem. Inna sprawa, że Podatnik już kiedyś usłyszał od działu VAT, że już, więc się nie przejmował, a kary i odsetki rosły. Niestety Podatnik był głupi i nie wziął na piśmie...
Akt czwarty.
Następnego dnia Podatnik przyszedł z pieniędzmi do [U]rzędnika Poborcy. Oczywiście z [K]olegą prawnikiem, który miał głównie siedzieć, patrzeć i udzielać rad.
[U] No to jak mówiłem wczoraj, pięć tysięcy tyle a tyle.
[K] Możemy zobaczyć tytuły wykonawcze?
[U] Proszę.
....
[K] No tu jest na niecałe trzy tysiące w sumie, na tym tyle, na tym drugim tyle. To skąd pięć?
[U] Z trzeciego tytułu.
[P] To ja bym chciał go zobaczyć.
[U] Dostał pan pocztą!
[P] Dobrze pan wie, że nie doszło! (dla wyjaśnienia - Podatnik w tamtym okresie był dość długo chory).
[U] Tytuł zostawiłem u kolegi, na górze.
[P] No to mi pan napisze na kartce, jakim tytułem pobiera pan resztę kwoty, podpisze, podstępuje, i zapłacę.
[U] Ja nic nie podpiszę takiego! Pokwitowanie pan dostanie!
[K] Jak pan wypisze pokwitowanie, nie widząc nawet numeru tytułu, skoro został u kolegi?
[U] Poczekajcie panowie! (niemal warknął) idę na górę.
...
...
...
[U] Nie mam w tej chwili. To co, nie spłaci pan swoich zobowiązań?
[P] Spłacę.
[U] Czyli pięć...
[K] Dwa.
[U] ?..
[K] Nie ma tytułu, nie ma płacenia. Za to, na co pan ma papiery płacimy od ręki, a co do reszty, to jak się znajdą.
I koniec końców Podatnik zapłacił trochę ponad dwa - to, na co Urząd miał papiery. Zagadką pozostaje:
1) Co Poborca miał zamiar zrobić z różnicą, jeśli trzeci tytuł nie istniał?
2) A jeśli istniał, to jak można go zgubić, oddać koledze albo co? I jak można próbować ściągać należność, nie mając do tego potwierdzonych na piśmie uprawnień?
(Z dialogów wycięte przepychanki słowne, m.in. próby zostawienia podatnika bez pomocy kolegi prawnika.)
Był sobie raz [P]odatnik. Ktoś zadzwonił na jego telefon domowy. W dzień pracy, więc odebrała dziewięćdziesięciokilkuletnia babcia. Zrozumiała tylko słowo skarbowy, nazwę ulicy (na której US faktycznie się mieści) VAT i imię Podatnika.
No to Podatnik, świadom, że jakiś czas wcześniej miał z VATem problemy, wziął kolegę magistra prawa i poszedł do Urzędu.
Akt pierwszy.
Informacja przy wejściu. Urzędnik grzecznie informuje:
[U1] My nie wiemy, kto dzwonił. Nie mam jak tego sprawdzić.
Akt drugi.
Stanowisko opisane jako VAT:
[U2] Dowód poproszę.
[P] Proszę bardzo.
[U2] Nie, u nas wszystko zamknięte, żadnych spraw.
[P] Czyli nic ode mnie nie chcecie?
[U2] Nie, dla nas jest pan w porządku.
[P] No ale ktoś dzwonił.
[U2] A co dokładnie powiedział?
[P] Pani się naprawdę spodziewa, że kobieta po 90-ce zrozumie i dokładnie zapamięta?
[U2] No to ja nie mogę panu pomóc, nie wiem kto mógł dzwonić.
[P] Ale z VAT nie mam żadnych zaszłości?
[U2] Nie.
Antrakt.
Czyli chodzenie i szukanie. Dochodowy, taki, śmaki, wyszło parę drobiazgów, np., że warto by złożyć korektę zeznania sprzed lat, ale nikt nie dzwonił.
Akt trzeci.
W końcu Podatnik trafił do biura poborcy. Poborca wyliczył, że ponad pięć tysięcy złotych. Za co? A za VAT. Ten VAT, który w akcie pierwszym rzekomo był już załatwiony. Czemu w dziale VAT mówią że OK? A bo mówią. Nie jego problem. Inna sprawa, że Podatnik już kiedyś usłyszał od działu VAT, że już, więc się nie przejmował, a kary i odsetki rosły. Niestety Podatnik był głupi i nie wziął na piśmie...
Akt czwarty.
Następnego dnia Podatnik przyszedł z pieniędzmi do [U]rzędnika Poborcy. Oczywiście z [K]olegą prawnikiem, który miał głównie siedzieć, patrzeć i udzielać rad.
[U] No to jak mówiłem wczoraj, pięć tysięcy tyle a tyle.
[K] Możemy zobaczyć tytuły wykonawcze?
[U] Proszę.
....
[K] No tu jest na niecałe trzy tysiące w sumie, na tym tyle, na tym drugim tyle. To skąd pięć?
[U] Z trzeciego tytułu.
[P] To ja bym chciał go zobaczyć.
[U] Dostał pan pocztą!
[P] Dobrze pan wie, że nie doszło! (dla wyjaśnienia - Podatnik w tamtym okresie był dość długo chory).
[U] Tytuł zostawiłem u kolegi, na górze.
[P] No to mi pan napisze na kartce, jakim tytułem pobiera pan resztę kwoty, podpisze, podstępuje, i zapłacę.
[U] Ja nic nie podpiszę takiego! Pokwitowanie pan dostanie!
[K] Jak pan wypisze pokwitowanie, nie widząc nawet numeru tytułu, skoro został u kolegi?
[U] Poczekajcie panowie! (niemal warknął) idę na górę.
...
...
...
[U] Nie mam w tej chwili. To co, nie spłaci pan swoich zobowiązań?
[P] Spłacę.
[U] Czyli pięć...
[K] Dwa.
[U] ?..
[K] Nie ma tytułu, nie ma płacenia. Za to, na co pan ma papiery płacimy od ręki, a co do reszty, to jak się znajdą.
I koniec końców Podatnik zapłacił trochę ponad dwa - to, na co Urząd miał papiery. Zagadką pozostaje:
1) Co Poborca miał zamiar zrobić z różnicą, jeśli trzeci tytuł nie istniał?
2) A jeśli istniał, to jak można go zgubić, oddać koledze albo co? I jak można próbować ściągać należność, nie mając do tego potwierdzonych na piśmie uprawnień?
(Z dialogów wycięte przepychanki słowne, m.in. próby zostawienia podatnika bez pomocy kolegi prawnika.)
Urząd Skarbowy
Ocena:
559
(669)
Komentarze