Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#22427

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Urząd Skarbowy.

Był sobie raz [P]odatnik. Ktoś zadzwonił na jego telefon domowy. W dzień pracy, więc odebrała dziewięćdziesięciokilkuletnia babcia. Zrozumiała tylko słowo skarbowy, nazwę ulicy (na której US faktycznie się mieści) VAT i imię Podatnika.

No to Podatnik, świadom, że jakiś czas wcześniej miał z VATem problemy, wziął kolegę magistra prawa i poszedł do Urzędu.

Akt pierwszy.
Informacja przy wejściu. Urzędnik grzecznie informuje:
[U1] My nie wiemy, kto dzwonił. Nie mam jak tego sprawdzić.

Akt drugi.
Stanowisko opisane jako VAT:
[U2] Dowód poproszę.
[P] Proszę bardzo.
[U2] Nie, u nas wszystko zamknięte, żadnych spraw.
[P] Czyli nic ode mnie nie chcecie?
[U2] Nie, dla nas jest pan w porządku.
[P] No ale ktoś dzwonił.
[U2] A co dokładnie powiedział?
[P] Pani się naprawdę spodziewa, że kobieta po 90-ce zrozumie i dokładnie zapamięta?
[U2] No to ja nie mogę panu pomóc, nie wiem kto mógł dzwonić.
[P] Ale z VAT nie mam żadnych zaszłości?
[U2] Nie.

Antrakt.
Czyli chodzenie i szukanie. Dochodowy, taki, śmaki, wyszło parę drobiazgów, np., że warto by złożyć korektę zeznania sprzed lat, ale nikt nie dzwonił.

Akt trzeci.
W końcu Podatnik trafił do biura poborcy. Poborca wyliczył, że ponad pięć tysięcy złotych. Za co? A za VAT. Ten VAT, który w akcie pierwszym rzekomo był już załatwiony. Czemu w dziale VAT mówią że OK? A bo mówią. Nie jego problem. Inna sprawa, że Podatnik już kiedyś usłyszał od działu VAT, że już, więc się nie przejmował, a kary i odsetki rosły. Niestety Podatnik był głupi i nie wziął na piśmie...

Akt czwarty.
Następnego dnia Podatnik przyszedł z pieniędzmi do [U]rzędnika Poborcy. Oczywiście z [K]olegą prawnikiem, który miał głównie siedzieć, patrzeć i udzielać rad.

[U] No to jak mówiłem wczoraj, pięć tysięcy tyle a tyle.
[K] Możemy zobaczyć tytuły wykonawcze?
[U] Proszę.
....
[K] No tu jest na niecałe trzy tysiące w sumie, na tym tyle, na tym drugim tyle. To skąd pięć?
[U] Z trzeciego tytułu.
[P] To ja bym chciał go zobaczyć.
[U] Dostał pan pocztą!
[P] Dobrze pan wie, że nie doszło! (dla wyjaśnienia - Podatnik w tamtym okresie był dość długo chory).
[U] Tytuł zostawiłem u kolegi, na górze.
[P] No to mi pan napisze na kartce, jakim tytułem pobiera pan resztę kwoty, podpisze, podstępuje, i zapłacę.
[U] Ja nic nie podpiszę takiego! Pokwitowanie pan dostanie!
[K] Jak pan wypisze pokwitowanie, nie widząc nawet numeru tytułu, skoro został u kolegi?
[U] Poczekajcie panowie! (niemal warknął) idę na górę.
...
...
...
[U] Nie mam w tej chwili. To co, nie spłaci pan swoich zobowiązań?
[P] Spłacę.
[U] Czyli pięć...
[K] Dwa.
[U] ?..
[K] Nie ma tytułu, nie ma płacenia. Za to, na co pan ma papiery płacimy od ręki, a co do reszty, to jak się znajdą.

I koniec końców Podatnik zapłacił trochę ponad dwa - to, na co Urząd miał papiery. Zagadką pozostaje:
1) Co Poborca miał zamiar zrobić z różnicą, jeśli trzeci tytuł nie istniał?
2) A jeśli istniał, to jak można go zgubić, oddać koledze albo co? I jak można próbować ściągać należność, nie mając do tego potwierdzonych na piśmie uprawnień?

(Z dialogów wycięte przepychanki słowne, m.in. próby zostawienia podatnika bez pomocy kolegi prawnika.)

Urząd Skarbowy

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 559 (669)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…