zarchiwizowany
Skomentuj
(5)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Czasy studenckie.
Mieliśmy jedną wykładowczynię, która kolokwia przygotowywała indywidualnie dla każdego studenta. Nie mieliśmy do niej o to pretensji, była naprawdę sprawiedliwa, nikt nie czuł się oszukany, że kolega ma łatwiejsze pytania, czy po znajomości znane wcześniej.
Siadamy do pisania, przed każdym ląduje kartka z zestawem pytań, podpisana "firmowo" imieniem i nazwiskiem. Patrzę na pytania, czarna dziura w pamięci, nie umiem nic. No, nie nauczyłam się, wyłącznie moja wina. Po przesiedzeniu i patrzeniu się w kartkę oddałam pracę czystą. Jest termin poprawkowy. Na poprawie dostaję... tę samą kartkę. Super, udało się kolokwium zaliczyć.
Oczywiście informacja obiegła lotem błyskawicy wszystkich zaufanych, następne kolokwium, znów pytania indywidualne i w tym momencie pytanie inteligentnego inaczej kolegi:
- Pani doktor, a jak ktoś nic nie napisze, to dostanie tą samą kartkę na poprawie?
Mieliśmy jedną wykładowczynię, która kolokwia przygotowywała indywidualnie dla każdego studenta. Nie mieliśmy do niej o to pretensji, była naprawdę sprawiedliwa, nikt nie czuł się oszukany, że kolega ma łatwiejsze pytania, czy po znajomości znane wcześniej.
Siadamy do pisania, przed każdym ląduje kartka z zestawem pytań, podpisana "firmowo" imieniem i nazwiskiem. Patrzę na pytania, czarna dziura w pamięci, nie umiem nic. No, nie nauczyłam się, wyłącznie moja wina. Po przesiedzeniu i patrzeniu się w kartkę oddałam pracę czystą. Jest termin poprawkowy. Na poprawie dostaję... tę samą kartkę. Super, udało się kolokwium zaliczyć.
Oczywiście informacja obiegła lotem błyskawicy wszystkich zaufanych, następne kolokwium, znów pytania indywidualne i w tym momencie pytanie inteligentnego inaczej kolegi:
- Pani doktor, a jak ktoś nic nie napisze, to dostanie tą samą kartkę na poprawie?
studia
Ocena:
220
(288)
Komentarze