Dzisiaj będzie o głupocie, czyli nic nowego na tym portalu.
Mieszkam z żoną i dziećmi w bloku. Blok jak i teren wokół niego należy do Wspólnoty Mieszkaniowej, wliczając w to chodnik przed klatką. Parę dni temu wychodząc wcześnie rano do pracy, o mało nie zabiłem się na lodzie pokrywającym chodnik. Wykonałem telefon do administracji, tak coby posypali czymś ten chodnik. Zapewniono mnie, że będzie zrobione.
Wracam z pracy i co? No właśnie nic. Odcinek garaż-wejście do klatki, bardziej śliski niż oblodzone szkło. Ponowny telefon, niestety - połączenie odrzucone. Średnio miałem ochotę na wojnę, więc odpuściłem póki co.
Następnego dnia jakoś tak się poskładało, że miałem wolne. Ugadałem się z żoną, że z racji tego faktu ja zostanę z dziećmi, a ona sobie pochodzi z przyjaciółkami po sklepach. W pewnym momencie słyszę głośny krzyk, wychodzę do okna - moja żona leży poskładana niczym kwiatek z origami. Szybko zleciałem na dół, przy czym o mało sam bym się nie zabił przy wychodzeniu z klatki... Tak dobrze myślicie, chodnik jaki był taki jest. Mojej żonie niestety nie poszczęściło się, skręciła kostkę. Sprawa oddana w ręce sądu, zgodnie z tym co mówił mój prawnik, mam prawo walczyć o około 5000zł zadośćuczynienia, z racji nie wywiązywania się dozorcy budynku z czegoś tam i o to walczył będę.
Co dalej?
Oczywiście chodnik od tego czasu ładnie posypany, bezpieczny o każdej porze dnia i nocy.
No nic jeżeli nasz dozorca jest tak bogaty, że szkoda mu 10zł na worek soli czy wiaderko piasku i woli płacić wysokie odszkodowania, to pozostaje mi tylko pogratulować, szkoda tylko, że ucierpiała na tym moja Ania, która do dziś leży z nogą w szynie.
Mieszkam z żoną i dziećmi w bloku. Blok jak i teren wokół niego należy do Wspólnoty Mieszkaniowej, wliczając w to chodnik przed klatką. Parę dni temu wychodząc wcześnie rano do pracy, o mało nie zabiłem się na lodzie pokrywającym chodnik. Wykonałem telefon do administracji, tak coby posypali czymś ten chodnik. Zapewniono mnie, że będzie zrobione.
Wracam z pracy i co? No właśnie nic. Odcinek garaż-wejście do klatki, bardziej śliski niż oblodzone szkło. Ponowny telefon, niestety - połączenie odrzucone. Średnio miałem ochotę na wojnę, więc odpuściłem póki co.
Następnego dnia jakoś tak się poskładało, że miałem wolne. Ugadałem się z żoną, że z racji tego faktu ja zostanę z dziećmi, a ona sobie pochodzi z przyjaciółkami po sklepach. W pewnym momencie słyszę głośny krzyk, wychodzę do okna - moja żona leży poskładana niczym kwiatek z origami. Szybko zleciałem na dół, przy czym o mało sam bym się nie zabił przy wychodzeniu z klatki... Tak dobrze myślicie, chodnik jaki był taki jest. Mojej żonie niestety nie poszczęściło się, skręciła kostkę. Sprawa oddana w ręce sądu, zgodnie z tym co mówił mój prawnik, mam prawo walczyć o około 5000zł zadośćuczynienia, z racji nie wywiązywania się dozorcy budynku z czegoś tam i o to walczył będę.
Co dalej?
Oczywiście chodnik od tego czasu ładnie posypany, bezpieczny o każdej porze dnia i nocy.
No nic jeżeli nasz dozorca jest tak bogaty, że szkoda mu 10zł na worek soli czy wiaderko piasku i woli płacić wysokie odszkodowania, to pozostaje mi tylko pogratulować, szkoda tylko, że ucierpiała na tym moja Ania, która do dziś leży z nogą w szynie.
Blok
Ocena:
746
(808)
Komentarze