Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#23657

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam w miejscu, które za dnia było restauracją, a po godz 21 stawało się klubem. Restauracja ta mieściła się w ścisłym centrum miasta, do domu miałam 10 min spacerkiem, więc zazwyczaj wracałam piechotą (niejeden taksówkarz próbował zabić mnie wzrokiem jak pytałam czy podrzuci mnie :adres:).

Tego dnia skończyłam pracę ok 1-2 w nocy, lato, cieplutko, idę spacerkiem. Jak byłam już naprawdę blisko domu, dosłownie 300m, widzę że z naprzeciwka idzie pan. Pan w wieku średnim, 40 lat, może mniej, widać było jak wódeczka go zniszczyła. Zataczał się od krawężnika do krawężnika.

Będąc jakieś 2 metry ode mnie nagle ′wytrzeźwiał′ i jednym skokiem znalazł się przy mnie. Nie ukrywam, że mnie zamurowało. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Pan wykorzystał moment zaskoczenia i jedną ręką na gardziołku (′nie krzycz, a nic ci się nie stanie′), a drugą szarpie torebkę.

W tym miejscu dodam, ze mieszkałam w okolicy nieciekawej, same stare kamienice, wiele osób dla których sensem życia stawała się butelka (z czasem to nawet denaturat smakował), ale wiedziałam, że w okolicznych bramach zawsze się ktoś chowa, a to panowie kulturalnie pijacy wódeczkę, a to grupka pseudokibiców zawsze chętna do naprostowania preferencji sportowych. Dlatego też na hasło ′nie krzycz...′ oczywiście wydarłam się wniebogłosy, a głos dostałam doniosły, bardzo doniosły. W całym tym szaleństwie odniosłam nawet wrażenie, że sam pan napadający się wystraszył, bo poluzował na chwilkę moją rękę co skwapliwie wykorzystałam, a przynajmniej próbowałam, coby zdzielić w łeb. No ale niestety, mimo ogromnych chęci nie szlo mi najlepiej.
I wtedy BUM!

Ja leżę na ziemi, obok mnie leży również pan, a na panu ktoś... siedzi?! Myślałam, że mocno uderzyłam się w głowę ale nie... na panu okrakiem siedziała małżonka/przyjaciółka i drze się jeszcze głośniej chyba ode mnie, a epitety leciały nie byle jakie.
- Ty bydlaku Ty!!! Ty wstrętna kanalio parszywa!!! Ja Ci urwa dam się włóczyć po mieście i gówniary zaczepiać, ty urwysynu ty!!! - I tak w ten deseń.

Podniosłam się, otrzepałam, bez słowa postanowiłam się z miejsca zbrodni ewakuować i teraz niemalże truchcikiem do domu. Tak sobie truchtając zbliżyłam sie do skrzyżowania, na którym stał... RADIOWÓZ. Tak moi mili, radiowóz, a w nim patrol sztuk 2 płci męskiej.
Podchodzę do auta z jednym wielkim zdziwieniem na twarzy, gotowa zacząć awanturę tym razem z nimi. Nie zdążyłam się odezwać, a pan mundurowy mi oznajmia, że jak chcę złożyć zeznania, to oni mnie mogą na komendę podrzucić. W tym momencie interesowało mnie tylko dlaczego nic nie zrobili, od jak dawna przyglądali się scenie, itp. Pan mundurowy oznajmił, że widzieli co się stało i już już mieli ruszyć mi na pomoc, ale zauważyli tę kobietę biegnącą w naszą stronę, to uznali że ′sytuacja jest opanowana′.
Po czym skinęli mi głową i odjechali strzec bezpieczeństwa w naszym cudownym mieście.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 743 (769)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…