Jako dzieciak trenowałem karate.
Egzaminy na kolejny stopień Kyu odbywały się w ten sposób, że uczniowie na dużej sali wykonywali równocześnie zadane ćwiczenie, a Sensei chodził między rzędami i wyłapywał błędy.
Pewnego razu, nie pamiętam dlaczego, egzamin odbywał się na dużo mniejszej sali, więc staliśmy stłoczeni jak sardynki. Mieliśmy właśnie pokazać "kata" - ustalony układ ciosów, którego elementem był szybki obrót połączony z "prawym prostym".
Widziałem, że akurat Sensei zbliża się do mnie, więc w obrót i następujący po nim cios włożyłem całe serce. Niestety pięść, zamiast w próżnię, trafiła kolegę obok dokładnie w nos. Polała się krew. Konsternacja, co robić, kurka wodna za coś takiego pewnie mnie wywalą z egzaminu!
Otóż nie. Sensei pozwolił mi wyjść - zdałem z wyróżnieniem za idealny cios, a kolega poszkodowany oblał za "nietrzymanie tempa i brak reakcji na zagrożenia".
Egzaminy na kolejny stopień Kyu odbywały się w ten sposób, że uczniowie na dużej sali wykonywali równocześnie zadane ćwiczenie, a Sensei chodził między rzędami i wyłapywał błędy.
Pewnego razu, nie pamiętam dlaczego, egzamin odbywał się na dużo mniejszej sali, więc staliśmy stłoczeni jak sardynki. Mieliśmy właśnie pokazać "kata" - ustalony układ ciosów, którego elementem był szybki obrót połączony z "prawym prostym".
Widziałem, że akurat Sensei zbliża się do mnie, więc w obrót i następujący po nim cios włożyłem całe serce. Niestety pięść, zamiast w próżnię, trafiła kolegę obok dokładnie w nos. Polała się krew. Konsternacja, co robić, kurka wodna za coś takiego pewnie mnie wywalą z egzaminu!
Otóż nie. Sensei pozwolił mi wyjść - zdałem z wyróżnieniem za idealny cios, a kolega poszkodowany oblał za "nietrzymanie tempa i brak reakcji na zagrożenia".
Ocena:
692
(818)
Komentarze