zarchiwizowany
Skomentuj
(10)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
I jeszcze raz ja w roli piekielnego tatusia.
Wstęp
Jak doskonale wiecie, każda rodzina wytwarza swój własny zespół pewnych zachowań, zabaw, tekstów, itd.
Nasz młody był fanem historii o psiaku. Stworzyliśmy sobie taką weekendową zabawę, że gdy leżeliśmy z żoną w łóżku, ja ją obejmowałem, a ona wołała syna. Ten wpadał do łóżka z impetem i krzycząc: "W szczeniaku siła"! boksował mnie swoimi piąstkami, aż wreszcie "pokonany" musiałem mamę puścić i za chwilę przytulaliśmy się wszyscy.
Historia właściwa - znam ją z relacji żony
Syn chodził już do przedszkola. Pewnego dnia była tam zaproszona żona na przygotowany przez dzieci Dzień Matki. Wiadomo - ciastko, kawa, wierszyki dzieci, laurki - no, te klimaty. Po uroczystości przedszkolanka prosi żonę na chwilę rozmowy, po czym w zaciszu gabinetu informuje ją, że ona jako pracownica tej instytucji może jej pomóc, że żona nie musi się godzić z taką sytuacją, że są instytucje, organa i procedury na takie sytuacje. Małżonka zastygła, po czym wyjąkała pytanie co do istoty tej rozmowy.
Okazało się, że kilka dni przed imprezą pani rozmawiała z dziećmi na temat ich relacji z rodzicami. Przy jednym z pytań dzieci miały określić rodzaj panujących w ich rodzinach stosunków - oczywiście cała rozmowa była prowadzona bez zbytniego wścibstwa, na poziomie przedszkolaków. No i okazało się, że mój rezolutny syn (od małego miał tzw. "gadane") wypalił, że u niego w domu tatuś bije mamę, a on stara się ją bronić, ale jest jeszcze mały i nie daje rady.
Przedszkolanka szybko zmieniła temat rozmowy grupy, po czym o wszystkim została powiadomiona dyrektorka - i stąd ta rozmowa z żoną.
Małżonce przeszło trochę osłupienie i zaprzeczyła, aby w nasze rodzinie panowała przemoc domowa. Przedszkolanka zaczęła ją namawiać, żeby "przestała mnie kryć", bo próby zaprzeczania i udawania, że nic się nie stało, nie są metodą walki z patologiami rodzinnymi. Tu jeszcze dodała, jak to nasz syn ze szczegółami (ten jego okrzyk)opisał, jak wygląda to moje dręczenie.
No, wtedy wszystko się wyjaśniło. Pani żona wybuchnęła śmiechem i wyjaśniła zaskoczonej nauczycielce, jak sprawy wyglądały. Tak więc uważajcie, co robicie i mówicie przy waszych szkrabach, bo może być różnie... :)
Wstęp
Jak doskonale wiecie, każda rodzina wytwarza swój własny zespół pewnych zachowań, zabaw, tekstów, itd.
Nasz młody był fanem historii o psiaku. Stworzyliśmy sobie taką weekendową zabawę, że gdy leżeliśmy z żoną w łóżku, ja ją obejmowałem, a ona wołała syna. Ten wpadał do łóżka z impetem i krzycząc: "W szczeniaku siła"! boksował mnie swoimi piąstkami, aż wreszcie "pokonany" musiałem mamę puścić i za chwilę przytulaliśmy się wszyscy.
Historia właściwa - znam ją z relacji żony
Syn chodził już do przedszkola. Pewnego dnia była tam zaproszona żona na przygotowany przez dzieci Dzień Matki. Wiadomo - ciastko, kawa, wierszyki dzieci, laurki - no, te klimaty. Po uroczystości przedszkolanka prosi żonę na chwilę rozmowy, po czym w zaciszu gabinetu informuje ją, że ona jako pracownica tej instytucji może jej pomóc, że żona nie musi się godzić z taką sytuacją, że są instytucje, organa i procedury na takie sytuacje. Małżonka zastygła, po czym wyjąkała pytanie co do istoty tej rozmowy.
Okazało się, że kilka dni przed imprezą pani rozmawiała z dziećmi na temat ich relacji z rodzicami. Przy jednym z pytań dzieci miały określić rodzaj panujących w ich rodzinach stosunków - oczywiście cała rozmowa była prowadzona bez zbytniego wścibstwa, na poziomie przedszkolaków. No i okazało się, że mój rezolutny syn (od małego miał tzw. "gadane") wypalił, że u niego w domu tatuś bije mamę, a on stara się ją bronić, ale jest jeszcze mały i nie daje rady.
Przedszkolanka szybko zmieniła temat rozmowy grupy, po czym o wszystkim została powiadomiona dyrektorka - i stąd ta rozmowa z żoną.
Małżonce przeszło trochę osłupienie i zaprzeczyła, aby w nasze rodzinie panowała przemoc domowa. Przedszkolanka zaczęła ją namawiać, żeby "przestała mnie kryć", bo próby zaprzeczania i udawania, że nic się nie stało, nie są metodą walki z patologiami rodzinnymi. Tu jeszcze dodała, jak to nasz syn ze szczegółami (ten jego okrzyk)opisał, jak wygląda to moje dręczenie.
No, wtedy wszystko się wyjaśniło. Pani żona wybuchnęła śmiechem i wyjaśniła zaskoczonej nauczycielce, jak sprawy wyglądały. Tak więc uważajcie, co robicie i mówicie przy waszych szkrabach, bo może być różnie... :)
dom/przedszkole
Ocena:
295
(317)
Komentarze