zarchiwizowany
Skomentuj
(18)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Kilka lat temu mój mąż [M] pracował w magazynie. Nasz ślub (cywilny, bo oboje jesteśmy niewierzący, czego nie ukrywamy) odbył się w trakcie tych lat, gdy mąż tam pracował, a większość współpracowników męża (z wymienioną dalej kierowniczką włącznie) była obecna w USC podczas tej uroczystości. Gdzieś w początkach grudnia kierowniczka [K] poinformowała wszystkich pracowników, że można sobie wybrać jeden dodatkowy dzień wolny — albo Wigilię, albo sylwestra, jak kto woli. Szanowny zakontraktowany następnego dnia, po naradzie ze mną, udał się do pani kierowniczki, by przedstawić naszą decyzję (byłam wtedy na stażu po studiach i w miejscu odbywania tegoż stażu miałam odgórnie narzucone: roboczy 24 grudnia, ale wolny 31). I tu dialog:
[M]: Ja w sprawie tego wolnego dnia. Żona w Wigilię pracuje, a w sylwestra nie, więc ja też wybieram wolny 31, żeby z nią trochę czasu spędzić.
[K]: Eee, taka żona to nie żona…
[M]: (Wielkie „WTF?” na twarzy).
[K]: …bo wy ślubu kościelnego nie macie!
[M]: Ja w sprawie tego wolnego dnia. Żona w Wigilię pracuje, a w sylwestra nie, więc ja też wybieram wolny 31, żeby z nią trochę czasu spędzić.
[K]: Eee, taka żona to nie żona…
[M]: (Wielkie „WTF?” na twarzy).
[K]: …bo wy ślubu kościelnego nie macie!
kierowniczka dewotka
Ocena:
101
(309)
Komentarze