Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#24614

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak wiadomo, piekielni sąsiedzi mają to do siebie, że czasem trzeba z nimi wytrzymywać, bo trudno się w jednej sekundzie wyprowadzić.

Moi piekielni sąsiedzi byli przy okazji właścicielami domu.
Dom dwupiętrowy. Na parterze firma komputerowa, na piętrze ja z mamą i babcią, na drugim piętrze państwo właściciele. Dom nie był podzielony na mieszkania, po prostu każdy zajmował swoje piętro, przy okazji, z perspektywy pierwszego piętra, słychać było to, co na górze i to, co na dole.

Pan Zenek sprzedaje części samochodowe. Większość dnia nie ma go w domu, lubi oszczędzać na ogrzewaniu i wie wszystko najlepiej.

Pani Helenka jest pielęgniarką. Wie wszystko jeszcze lepiej niż jej małżonek. Najpierw rzucała palenie, więc przez kilka lat była wyczulona na wszystkie zapachy, następnie przechodziła menopauzę, więc była wyczulona już na wszystko. Jej pasją jest pielęgnacja przydomowego ogródka.

Oto kilka historii z nimi w rolach głównych:

1. Przez kilka lat były lekkie zimy, aż nastała mroźna. Kaloryfery lekko letnie (tak po prawdzie tylko tyle, że nie lodowate). Moja mama poszła do pana Zenka, coby podkręcił ogrzewanie. Dowiedziała się, że on nie będzie podkręcał, ciepło jest i że histeryzujemy.

Wieczorem gdy oboje byli w domu, słychać z góry taki dialog:
H: Zeneeek, weź coś zrób, zimno jest!
Z: Helena, histeryzujesz, ciepło jest, nie przesadzaj!
H: Przecież ja tu marznę, no podkręć to ogrzewanie, proszę...
Z: No tak! Chodzisz w jednej bluzce i sweterku, to ci zimno. Zobacz, ja mam bluzę, jeden sweter, drugi sweter, polar, szalik i mi ciepło! Do tego dwie pary kalesonów pod spodnie, dwie pary grubych skarpet i nie marznę!

Fakt, pan Zenek, mimo tego, że i tak jest okrąglutki, w zimie wygląda jak prawdziwy bałwanek (wszak na dwór zakłada jeszcze przynajmniej jedną kurtkę i jeszcze jeden szalik).


2. Tym razem pani Helenka wyczulona na zapachy. Lubiła ona wpaść do nas od czasu do czasu i oznajmić, że coś u nas śmierdzi. Dla świętego spokoju, oprócz wietrzenia, sprzątania i okapu, nabyłam odświeżacz w spreju.

Gotuję sobie pewnego dnia bodajże fasolkę szparagową, jest pora obiadowa, wpada pani Helenka.

H: Coś tu śmierdzi, obiad gotujesz?
Ja: Tak, fasolkę szparagową.
H: Aha, bo mi tu coś naprawdę bardzo śmierdzi... (dostrzegła odświeżacz) dziecko drogie, ale to nie wystarczy popsikać, żeby pomogło, trzeba też sprzątać!

Dla świętego spokoju otworzyłam szerzej okno, a pani Helenka od tej pory była już święcie przekonana, że my zamiast sprzątać, tylko psikamy odświeżaczem.



cdn (oczywiście, jeśli będziecie chcieli poznać więcej historii z udziałem państwa sąsiadów)

sąsiedzi

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (208)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…