Któregoś razu poszłam odwiedzić [Z]najomego, który jakiś czas wcześniej szczęśliwie się rozmnożył. Nie, żeby mnie zachwycały cudze dzieci, ale przy okazji pobytu w mieście rodzinnym wpadłam z wizytą.
Zapowiedzianą.
Pogadaliśmy, kawka-herbatka, znajomy chce mi pokazać resztę niedawno wynajętego mieszkania, w którym wcześniej nie byłam. Ot, tu łazienka, tu kuchenka... Na końcu pokój Małej.
Po wejściu zostałam powalona - aromatem i widokiem... kilkunastu zużytych jednorazowych pieluszek walających się przy łóżeczku i przewijaku. I słowa:
[Z] Sorki, że trochę zalatuje, ale to tak wiesz, raz na parę dni się sprząta...
Naturalną koleją rzeczy było rozluźnienie kontaktów. Jakoś nie tęsknię.
Warunki do rozwoju dziecka - powalające jak woń świeżej kupy o poranku.
Zapowiedzianą.
Pogadaliśmy, kawka-herbatka, znajomy chce mi pokazać resztę niedawno wynajętego mieszkania, w którym wcześniej nie byłam. Ot, tu łazienka, tu kuchenka... Na końcu pokój Małej.
Po wejściu zostałam powalona - aromatem i widokiem... kilkunastu zużytych jednorazowych pieluszek walających się przy łóżeczku i przewijaku. I słowa:
[Z] Sorki, że trochę zalatuje, ale to tak wiesz, raz na parę dni się sprząta...
Naturalną koleją rzeczy było rozluźnienie kontaktów. Jakoś nie tęsknię.
Warunki do rozwoju dziecka - powalające jak woń świeżej kupy o poranku.
Ocena:
598
(656)
Komentarze