Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#25015

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam własny warsztat florystyczny i w zeszłym roku zatrudniłam pierwszego pracownika, żeby w końcu odpocząć. Miałam dość pracy 6 dni w tygodniu po 12godzin. Dziewczyna, nazwijmy ją K, zaledwie kilka lat młodsza ode mnie, zrobiła na mnie dobre wrażenie podczas rozmowy, potrzebowała tylko lekkiego podszkolenia. Ok, zatrudniłam ją. Wstępnie na miesiąc próbny, potem podpisałyśmy umowę na 3 miesiące, a następnie umowę o pracę. Zarabiała dobrze, bo 2300zł na rękę plus prowizje od zleceń, czyli bukietów ślubnych, dekoracji lokali i wszystkich dużych zamówień. Średnio, dodatkowo nie mniej niż 500zł do każdej pensji. Pracowałyśmy w systemie 2x2, czyli 2 dni pracy i 2 dni wolne.

Dostawami zawsze zajmowałam się ja. K nie miała jeszcze prawa jazdy, poza tym, zawsze lepiej było wszystko kupić samej, niż potem narzekać na jakość kwiatów. Pilnowałam też strat, faktur i generalnie porządku w finansach. Po jakimś czasie zaczęło mi brakować kwiatów. Straty nie zgadzały się z tym, co było sprzedawane (miałyśmy notes, w którym zapisywałyśmy wszystko, co sprzedałyśmy danego dnia, żeby potem porównać z dziennym raportem, ceny i całe "składy" bukietów) i zawsze czegoś tam brakowało. A to kilku róż, a to jakiegoś goździka. Zaznaczę tylko, że zawsze wiedziałam, ile każda paczka ma kwiatów, więc rachunek mogłam robić nawet w głowie, jednak myślałam, że może po prostu coś pomyliłam.

Wszystko wyszło na jaw, kiedy wysłałam mojego narzeczonego do nas, po bukiet dla mojej mamy. K go wtedy nie znała. W skrócie okazało się, że owe braki spowodowane były cwaniactwem K. Narzeczony wrócił z bukietem i oświadczył, że zapłacił 100zł. Patrząc na wykorzystane kwiaty, wszystko się zgodziło, jednak następnego dnia, czytając wypisaną w notesie listę, nie znalazłam bukietu za 100zł, a za 80, wykonany z tych samych kwiatów, tylko z mniejszej ilości. Oczywiście różnicę zgarnęła K. Do tej pory nie wiem ile w ten sposób "dorabiała" sobie miesięcznie, a kiedy jej powiedziałam, że wiem, co robi, uznała, że przecież nie zbiedniałam!

Efekt: natychmiastowe zwolnienie dyscyplinarne, potrącenie z pensji pieniędzy za już brakujące kwiaty i rozpuszczenie wiadomości o złodziejstwie tej osoby do znajomych florystów, żeby nikt sobie nie strzelił w kolano, jak ja zatrudniając ją.

Do tej pory nie zatrudniłam nikogo nowego.

własna firma

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1032 (1072)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…